Ponad 200 słoni zginęło w wyniku suszy, która dotyka Kenię. Zdaniem ekspertów, zjawisko nie było tak silne na przestrzeni ostatnich 40 lat. Jak dodają - cierpią nie tylko słonie, ale i inne gatunki zwierząt. W konsekwencji ofiarą stanie się sam człowiek.
Kilkanaście słoni padło, ponieważ zarówno w Kenii, jak i całej wschodniej Afryce, pojawiła się najpoważniejsza od lat susza. Jak podali przedstawiciele kenijskiego World Wildlife Fund (WWF), tak źle nie było od czterech dekad. Sytuacja najgorzej wygląda w północnych i południowych regionach kraju.
Na materiale przekazanym agencji Reuters widać, jak odwodnione młode słonie dorosłe zwierzęta z trudem utrzymują się na nogach.
Cierpi o wiele więcej gatunków
Minister turystyki w Kenii Peninah Malonza powiedziała w piątek, że w okresie od lutego do października susza zabiła 205 słoni. Ofiarami pogody są także inne gatunki zwierząt, w tym trzoda hodowlana. Jak dodał Samson Lenjir, który koordynuje program ochrony słoni dla WWF, straty poważnie oddziałują na tamtejszą ludność.
- Społecznościom pasterskim zagraża niebezpieczeństwo w postaci sytuacji, w której nie tylko tracimy zwierzęta, ale możemy stracić też ludzi - powiedział.
Władze obiecały zaopiekować się najbardziej zagrożonymi gatunkami zwierząt. Zaoferowały pomoc w rozmieszczaniu źródeł wody, lizawek solnych oraz żywności, a także zwiększenie monitoringu i częstotliwości pozyskiwania danych.
Bez szans na poprawę
Choć ostatnio w regionie pojawiły się nieznaczne opady, kenijskie służby pogodowe prognozują, że w kolejnych miesiącach susza tylko się zaostrzy. Oznacza to, że zagrożenie dla tamtejszej dzikiej przyrody jeszcze nie minęło.
Informacje o poważnym zagrożeniu dla dzikiej przyrody w Kenii pojawiają się na kilka dni przed rozpoczęciem konferencji COP27, która jest inicjatywą Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Źródło: Reuters