Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba rozpoczyna kolejny rok swojej misji. Odkrycia przez niego dokonywane, nadsyłane obrazy i informacje zaskoczyły nawet naukowców. - Czasami brakuje wręcz narzędzi do interpretacji uzyskiwanych dzięki niemu danych - powiedział astronom Maciej Mikołajewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Przypomniał dokonania najpotężniejszego teleskopu kosmicznego, jaki kiedykolwiek zaprojektowano.
25 grudnia 2021 rozpoczęła się misja Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. Znajduje się on w tak zwanym punkcie L2, oddalonym od Ziemi o 1,5 miliona kilometrów. W lipcu NASA upubliczniła pierwsze zdjęcia, które zachwyciły profesjonalistów i amatorów astronomii.
Zdaniem doktora habilitowanego Macieja Mikołajewskiego, emerytowanego profesora Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, teleskop Webba "znacznie przekroczył nadzieje, które w nim pokładano". - Najlepiej świadczą o tym opinie, zgodnie z którymi czasami brakuje wręcz narzędzi do interpretacji uzyskiwanych dzięki niemu danych. Dotyczy to na przykład fizycznego i chemicznego składu atmosfer pozasłonecznych planet - wyjaśnił.
- W pewnym sensie powtarza się sytuacja sprzed prawie pół wieku, kiedy wystrzelono teleskop International Ultraviolet Explorer. Wtedy też naukowcy mieli problemy z interpretacją nowego typu danych - przypomniał astronom. - Wówczas okazało się, że nie potrafimy zidentyfikować licznych linii spektroskopowych wielu pierwiastków. Teraz mamy problem z uwzględnieniem tak zwanej nieprzezroczystości w atmosferach egzoplanet, by móc z całą pewnością określać ich skład chemiczny i poziom zachmurzenia - wytłumaczył specjalista.
"Najważniejsza grupa odkryć dotyczyć będzie ewolucji Wszechświata"
Obserwacja dalekich planet to tylko jedno z wielu zadań teleskopu. - Wydaje mi się, że najważniejsza grupa odkryć dotyczyć będzie ewolucji Wszechświata. Mówimy między innymi o obserwacjach pierwszych galaktyk, które powstały krótko po Wielkim Wybuchu - wskazał prof. Mikołajewski.
Wśród obiektów zaobserwowanych już przez teleskop Jamesa Webba jest na przykład CEERS-93316, oddaloną o 35 miliardów lat świetlnych od Ziemi galaktykę, która powstała zaledwie 235 milionów lat po Wielkim Wybuchu, czyli krótko po narodzinach pierwszych gwiazd. - Równie ważne jest badanie tak zwanego okresu południa Wszechświata, które przypada mniej więcej na połowę jego wieku. To czas, kiedy w galaktykach lawinowo powstawały gwiazdy - wyjaśnił ekspert. W tym kontekście można wskazać choćby obserwacje Mgławicy Tarantula, znajdującej się w położonym niedaleko Drogi Mlecznej Wielkim Obłoku Magellana, czy zdjęcia Filarów Stworzenia. Dzięki zdolności patrzenia na kosmos w zakresie przenikających przez pył fal podczerwonych teleskop zarejestrował tysiące młodych gwiazd. Jednoczenie obserwacje w dłuższych falach podczerwonych ukazały struktury zbudowane właśnie z międzygwiezdnego pyłu.
Jak opisał astronom, "normalne gwiazdy mają temperaturę przynajmniej 3000 Kelwinów, kiedy więc przechodzi się do obserwacji w dłuższych falach, większość z nich znika i wtedy widać chłodniejszy pył i strukturę mgławicy". - Dzięki temu można też obserwować kokony, w których dopiero kształtują się nowe gwiazdy - zaznaczył.
"Pokazał zjawiska pogodowe na największym księżycu Saturna"
Instrument, który potrafi dojrzeć krańce Wszechświata, okazuje się też bardzo przydatny obserwacjach ziemskiego podwórka, czyli Układu Słonecznego. Teleskop nadesłał już m.in. wyjątkowo dokładne zdjęcia Jowisza, ukazując np. system jego pierścieni i zorze.
Naukowiec przypomniał, że "Webb pokazał zjawiska pogodowe na Tytanie, największym księżycu Saturna". - Księżyc ten ma swoje morza i oceany, parowanie, chmury i deszcze, ale zamiast wody, w tym obiegu są węglowodory. Tytan jest bardzo zimny, więc reagujący na podczerwień teleskop mógł dostrzec szczegóły w atmosferze tego globu - wytłumaczył.
Webb i misja DART
Urządzenie to pokazało też, że może wspierać eksperymenty, prowadzone wewnątrz Układu Słonecznego. Tak było z misją DART, w której NASA uderzyła sondą w małą planetoidę Dimorphos, aby sprawdzić, czy da się zmienić tor jej ruchu. W podobny sposób mogłyby być odchylane trajektorie planetoid zagrażających kiedyś Ziemi.
Webb nadesłał zdjęcia materiału wyrzuconego w przestrzeń po uderzeniu, a takie informacje mające kluczowe znaczenie dla kolejnych misji badawczych, czy (w razie potrzeby) chroniących Ziemię.
Uderzenie skróciło okres obiegu Dimorphosa okrążającego większą planetoidę - Didymosa, aż o ponad 30 minut. Profesor Mikołajewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu podkreślił, że "to ogromna różnica". - Tymczasem skala zmiany zależy m.in. od budowy uderzanego ciała. Po kolizji obserwacje były prowadzone właśnie, m.in. z pomocą Teleskopu Jamesa Webba oraz Teleskopu Hubble’a - opowiedział ekspert.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: NASA GSFC/CIL/Adriana Manrique Gutierrez