- Wskoczył nagle do chłodnej wody, mógł dostać szoku termicznego, skurczu czy zawału - opowiada o śmierci żeglarza na jeziorze Niegocin Tomasz Kurowicki z MOPR-u. Mężczyzna rzucił się do wody za czapką. Jego ciało odnaleziono dopiero następnego dnia po wypadku.
62-letni żeglarz z Poznania wyskoczył z łodzi w środę po południu. Świadkowie twierdzą, że mężczyzna ruszył do wody za czapką, którą porwał mu wiatr. Pozostali załoganci wrzucili do wody koło ratunkowe, ale mężczyzna nie wypłynął na powierzchnię jeziora.
Zbyt długo siedział na słońcu?
- Ten pan siedział cały dzień na słońcu, wskoczył nagle do chłodnej wody, mógł dostać szoku termicznego, skurczu czy zawału. Na pewno będzie to wyjaśniane - przyznał dyżurny Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Tomasz Kurowicki.
Żeglarza bezskutecznie poszukiwano w Niegocinie już w środę. Jego ciało udało się odnaleźć dopiero w czwartek. Jak powiedział Kurowicki, znaleziono ok. 250 metrów od wlotu do Kanału Niegocińskiego.
Przyczynę jego śmierci wyjaśni sekcja zwłok.
Utonięcia na Mazurach
W tym sezonie, w maju, w podobnych okolicznościach utonął młody chłopak na jeziorze Kisajno: wpadł do wody z łodzi a kolega, który wskoczył mu na pomoc nie zdołał go uratować.
Autor: adsz/rs / Źródło: PAP