To była niespokojna noc dla mieszkańców Grenady w Hiszpanii. Późnym wieczorem we wtorek zadrżała tam ziemia. Mieszkańcy nie bacząc na godzinę policyjną, ogłoszoną w związku z pandemią COVID-19, wyszli z domów, niekiedy zabierając swój dobytek, by spędzić noc pod gołym niebem. Niektórzy nie odważyli się wrócić do siebie i nocowali w autach.
Najliczniejsze wstrząsy - o magnitudzie 4,5 - zanotowano w nocy z wtorku na środę w gminie Santa Fe, gdzie dotychczas potwierdzono niewielkie zniszczenia w kilku budynkach mieszkalnych.
Wstrząsy odczuwalne były też w kilku innych prowincjach Andaluzji, a także w położonym na południowym wschodzie regionie Murcji.
"Wszystko zaczęło się ruszać"
Wiele osób uciekło ze swoich domów, by spędzić noc pod gołym niebem pomimo godziny policyjnej obowiązującej z powodu pandemii COVID-19. Niektórzy zabierali ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy w walizkach.
- Kończyliśmy się uczyć, byliśmy już po kolacji i nagle rozległ się hałas. Pierwszym razem nie byliśmy tak przestraszeni, ale w krótkim czasie usłyszeliśmy to jeszcze cztery razy – opowiadali mieszkańcy.
- Byliśmy w domu, jedliśmy kolację i wszystko zaczęło się ruszać [...] Ściany i podłoga drżały. I balkon –dodawali niektórzy.
Trzęsienie wystraszyło także dzieci.
- Bardzo płakałam, to było coś, czego nigdy nie czułam –mówiły.
Część mieszkańców Grenady zdecydowała się na nocleg w swoich autach.
Plan ratunkowy
Z informacji hiszpańskich mediów wynika, że choć z powodu nocnych wstrząsów podziemnych nie ucierpiała żadna osoba, to jednak rząd wspólnoty autonomicznej Andaluzji uruchomił plan ratunkowy na wypadek stwierdzenia ofiar bądź strat materialnych.
Hiszpański Instytut Geograficzny oszacował, że od grudnia 2020 roku w prowincji Grenada wystąpiło już ponad 200 podziemnych wstrząsów. Przypomniał, że największe trzęsienie ziemi wystąpiło w tym regionie w 1884 roku, kiedy zginęło blisko 900 osób.
Autor: kw/dd / Źródło: PAP, ENEX