Pokonał silne prądy, ciemność, chłód lodowatej wody, setki meduz, skurcze mięśni i niesamowite zmęczenie. Sebastian Karaś przepłynął 41 km w kanale La Manche szybciej niż jakikolwiek inny Polak i tym samym pobił rekord naszego kraju.
Sebastian Karaś przepłynął kanał La Manche w samych kąpielówkach. Mimo wielu przeciwności, nie poddał się i pokonał 41-kilometrową morską drogę z Wielkiej Brytanii do Francji w ciągu 8 godz. 48 min. i 26 sek.
Pływaka obowiązywał pewien regulamin. Zgodnie z nim cały dystans musiał zostać pokonany w jednym czepku, okularkach i kąpielówkach. Mimo że w najwęższym miejscu kanał La Manche ma 32 km, Karaś musiał przepłynąć znacznie więcej. Bardzo silne prądy zniosły go na wschód wydłużając trasę do aż 41 km.
Ciemność i meduzy
Wyzwanie nie polegało jedynie na ogromnym wysiłku fizycznym. Pływak musiał stawić czoła wielu przeciwnościom.
- Pierwszą przeszkodą była ciemność. Startowałem o godz. 4 nad ranem - opowiada rekordzista. - To nie było zbyt przyjemne wchodzić do zimnej wody. Płynięcie po ciemku to było bardzo duże wyzwanie.
Jednak to był dopiero początek zmagań.
Potem zaczęły pojawiać się meduzy. Parzyły całe ciało mężczyzny. Wdzierały się wszędzie, bolała go cała twarz, a nawet język. Stworzenia spowodowały kilkaset oparzeń.
Lodowata woda
Temperatura wody wahała się od 15,1 do 17 st.C. Najcieplejsza była u brzegu Francji. Niska temperatura wody oraz tak długi dystans mogą być zabójczym połączeniem.
- Na końcu było bardzo zimno. Skurcze łapały mnie na całym ciele - mówi mężczyzna.
Z tego powodu pływakowi cały czas towarzyszyła załoga ratunkowa płynąca na łodzi asekuracyjnej.
- Wiem że nie dokonałbym tego nigdy bez ich pomocy. Było bardzo wiele kryzysów po drodze - wspomina Karaś.
Jego silna wola słabła. Jak opowiada, w jego głowie pojawiały się myśli o rezygnacji. Nie poddał się tylko i wyłącznie dzięki wsparciu swojego zespołu.
Posiłki
Pierwotny plan zakładał przyjmowanie posiłków co 20 minut. Jednak ze względu na bardzo niską temperaturę, żeby uniknąć zbytniego wychłodzenia organizmu, Karaś zaczął dostawać ciepłe napoje nawet co 10-15 minut.
- Gdybyśmy nie zmienili tego planu, to jestem pewien, że bym po prostu nie dopłynął - mówi.
Przerwy na posiłki nie były długie, gdyż jedzenie i picie podawane było ze specjalnego kija. Wśród nich dominowały żele energetyczne, napoje izotoniczne oraz pokarmy stałe, takie jak owoce i czekolada.
- Czułem, że potrzebuję węglowodanów - informuje.
Silny prąd
Ci, którzy przepłynęli kanał La Manche mówią, że najtrudniejsza jest końcówka i samo wyjście na brzeg, ponieważ regulamin przewiduje, że musisz wyjść o własnych siłach.
- Mi nie mógł nikt pomóc, ponieważ silny prąd zniósł mnie na skały, gdzie nikogo nie było. Całe szczęście udało mi się wyjść i stanąć na nogach - mówi pływak.
Przytył 10 kg
Decydując się na taki wyczyn trzeba wziąć pod uwagę odpowiednie przygotowanie. Najważniejsze jest zgromadzenie tkanki tłuszczowej, zapewniającej odpowiednią ochronę termiczną oraz energię. W tym celu Karaś w ciągu ostatnich trzech miesięcy przytył aż 10 kilogramów.
W czerwcu ważył 73 kilogramy i miał siedem procent tkanki tłuszczowej. W tym momencie waży 83 kilogramy i ma 12 procent tkanki tłuszczowej.
- To było bardzo duże wyzwanie i naprawdę się cieszę, że udało mi się to zrobić - podsumowuje Karaś. - Tym bardziej, że zawsze byłem zmarźlakiem - dodaje.
A tak opowiadał o swoich przygotowaniach:
Autor: ab/kka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24