- Żegnamy wybitnego pisarza, ale przede wszystkim żegnamy gdańszczanina, który zostawił w naszym mieście, w jego historii wyjątkowy, bo osobisty i literacki ślad. Guenter Grass to jeden z nas, to nasz ziomek - tak Paweł Adamowicz wspomina zmarłego Guentera Grassa.
"To jeden z nas, to nasz ziomek"
Autor "Blaszanego Bębenka" był jednym z najwybitniejszych niemieckich pisarzy XX wieku i gorącym orędownikiem polsko-niemieckiego pojednania.
- Ta smutna wiadomość dotarła do nas dziś z samego rana. Żegnamy wybitnego pisarza, ale przede wszystkim żegnamy gdańszczanina, który zostawił w naszym mieście, w jego historii wyjątkowy, bo osobisty i literacki ślad. Guenter Grass to jeden z nas, to nasz ziomek - mówi Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska.
W związku ze śmiercią Guentera Grassa, honorowego obywatela Gdańska, w galerii Guentera Grassa przy ul. Szerokiej została wyłożona księga kondolencyjna; będzie dostępna w poniedziałek i we wtorek. PAP
"Chciał przekazać swoje dziedzictwo"
Adamowicz złożył również wyrazy współczucia pogrążonej w smutku rodzinie. Podkreślił, że śmierć pisarza to wielka strata. Wspominał też, że wielokrotnie spotykał się z Grassem.
- Był tutaj nawet ze swoją rodziną. Zabrał żonę i dzieci. Chciał im przekazać to dziedzictwo pamięci o jego Gdańsku. Być może zupełnie nieświadomie stało się to takim jego testamentem. Trochę mówionym, a trochę pokazywanym w obrazkach - opowiada Adamowicz.
"To nie był typ oprawcy tylko opozycjonisty"
Śmierć Guentera Grassa poruszyła też pisarza Pawła Huelle. Obaj mieli się spotkać w czerwcu podczas wspólnego wieczoru literackiego. Tych planów nie da się już zrealizować. Jak zapamiętał Grassa?
- Był troszkę wycofanym, ironicznym, ale ciepłym i dobrym człowiekiem. To nie był typ oprawcy tylko wiecznego opozycjonisty. Żadne hordy polityków nie zrobiły tego, co on uczynił dla poprawienia relacji polsko-niemieckich - twierdzi Huelle.
Huelle cenił nie tylko dorobek Grassa. Jako jeden z nielicznych nazywa go "pierwszym powojennym przewodnikiem po Gdańsku".
- Byliśmy młodzi, nie znaliśmy miasta. Nie było map, a my nie znaliśmy niemieckiego. Ale jego powieści tłumaczono na polski już w latach 60. Dzięki temu mogliśmy czytać o mieście, którego nie było - tłumaczy Huelle.
"Traktowaliśmy go jak sąsiada z Wrzeszcza"
Podobnie wypowiada się o Grassie Mieczysław Abramowicz, pisarz i historyk z Gdańska. Jego zdaniem "Guenter Grass był dla Gdańska kimś bardzo szczególnym"
- Nie traktowano go tutaj, jako pomnikową postać literatury, noblistę. Traktowaliśmy Grassa, a on to chyba lubił, jako kogoś spośród nas, niemal sąsiada z Wrzeszcza. Pisząc przewodnik po Gdańsku śladami Guentera Grassa i bohaterów jego książek, zobaczyłem w nim mieszkańca ulicy Lelewela, kogoś, kto chodził tymi samymi ulicami i prawie że w tych samych sklepach robił zakupy. A co najważniejsze, uwiecznił to w literaturze. - mówi Abramowicz.
Historyk podkreśla, że to właśnie Grass w swojej literaturze zafundował współczesnym mieszkańcom Gdańska "wielokulturowe niemiecko-polsko-żydowsko-kaszubskie miasto, jakim był przed wojną".
"Obaj jesteśmy gdańszczanami"
- Gdańszczaninowi z urodzenia i z wyboru - taką dedykację napisałem Grassowi w książce, którą ode mnie dostał - wspomina Lech Wałęsa, były prezydent RP i dodaje - Bo my przecież obaj jesteśmy stąd. Gdańskowi będzie go brakować i mnie też. To był wybitny intelektualista. Szkoda, że tacy ludzie odchodzą.
W rozmowie z dziennikarką TVN24, były prezydent RP, przypomniał, że wiele razy spotykał się z noblistą i chętnie rozmawiali o przyszłości Gdańska. - Obaj mieliśmy nadzieję, że teraz będziemy już tylko budować Gdańsk, a nie go burzyć. W tych wizjach na przyszłość byliśmy zgodni. Miałem mu tylko za złe, że tak późno powiedział o swojej przeszłości, ale nad tym trzeba było przejść do porządku dziennego - dodał Wałęsa.
" Był takim oknem na świat"
- On był dla Gdańska takim oknem na świat. Jego twórczość, jego działania zawsze promowały to miasto, specyfikę historii tego miejsca. Tego będzie nam brakowało – zauważyła Iwona Bigos, dyrektor Gdańskiej Galerii Miejskiej.
Dyrektor wspomniała, że Grass średnio co dwa lata odwiedzał Gdańsk; ostatnio - w październiku ub.r., kiedy to wziął udział w odsłonięciu rzeźby swojego autorstwa "Turbot pochwycony", którą można oglądać na przedprożu Gdańskiej Galerii Guentera Grassa.
- Przyjechał ze swoimi wnukami i ich partnerami, którym chciał pokazać miasto. W sumie było to około 30 osób – wspominała Bigos. Jak dodała, pisarz miał dużą rodzinę – sześcioro własnych dzieci i dwoje dzieci jego drugiej żony.
Chcą go pożegnać w jego ulubionym kościele
Bigos przypomniała też, że Gdańska Galeria Guentera Grassa ma w swoich zbiorach kilka rzeźb noblisty, a także wiele jego grafik, w tym rysunków i akwafort.
- Ostatnio kupiliśmy ponad sto jego litografii, które wykonał w 2013 r. Były to ilustracje do jego książki „Psie lata”, będącej częścią trylogii gdańskiej – poinformowała Bigos.
Galeria, wspólnie z miastem, chce zorganizować w Gdańsku uroczyste pożegnanie noblisty. - Szczegóły będziemy dopiero ustalać. Z całą pewnością jednak uroczystość odbędzie się w kościele św. Jana – ulubionej gdańskiej świątyni Grassa – podkreśliła.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze/ PAP