Dwoje rolników z gminy Pisz (woj. warmińsko-mazurskie) oskarżonych o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad stadem bydła zostało skazanych na kary po półtora roku pozbawienia wolności. Zwierzęta tonęły we własnych odchodach. Wyrok nie jest prawomocny.
Winnymi znęcania się nad co najmniej 90 krowami zostali uznani: Ewa P. prowadząca w gminie Pisz gospodarstwo rolne specjalizujące się w produkcji mleka oraz jej syn Wojciech P., faktycznie zajmujący się tam zwierzętami gospodarskimi. Wyrok w tej sprawie zapadł w poniedziałek, 20 marca.
Sąd stwierdził, że oskarżeni traktowali zwierzęta w niehumanitarny sposób, nie zapewniając im opieki weterynaryjnej i pielęgnacyjnej. Utrzymywali je bez dostępu do odpowiedniej karmy i wody.
Sąd: szczególne okrucieństwo oskarżonych
- Zaniechania ze strony oskarżonych w zakresie dobrostanu bydła - w ocenie sądu - stanowiły szczególne okrucieństwo, a drastyczne warunki utrzymywania powodowały długotrwałe cierpienie, skutkowały wychudzeniem, niedożywieniem i odwodnieniem zwierząt, oparzeniami skóry, przerostem racic i zesztywnieniem stawów - przekazał rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Olsztynie sędzia Adam Barczak.
Dodał, że następstwem tego była śmierć głodowa bądź śmierć wskutek utonięcia we własnych odchodach bliżej nieokreślonej liczby zwierząt. Sąd Rejonowy w Piszu wymierzył za to Ewie P. i Wojciechowi P. kary po półtora roku pozbawienia wolności. Orzekł także zakaz posiadania przez nich zwierząt gospodarskich i prowadzenia gospodarstwa rolnego związanego z wykorzystaniem zwierząt na okres 10 lat. Ponadto zasądził od oskarżonych nawiązki po 20 tysięcy złotych na rzecz stowarzyszenia zajmującego się obroną zwierząt. Wobec matki sąd zadecydował również o przepadku na rzecz Skarbu Państwa bydła zabezpieczonego w jej gospodarstwie.
Wyrok w tej sprawie nie jest prawomocny.
Sprawę nagłośnił OTOZ Animals
Jak podawała wcześniej prokuratura, krowy - odnalezione w sierpniu ubiegłego roku w oborze koło Pisza - stały zanurzone nawet po szyje w brei z własnych odchodów wymieszanych z wodą. Gdyby się położyły, groziło im utonięcie.
Zwierzęta, które udało się uratować, były wyczerpane i wygłodzone, czasem także pokaleczone.
Sprawa wyszła na jaw po anonimowym, telefonicznym zgłoszeniu do powiatowego inspektoratu weterynarii w Piszu, który potwierdził tę informację na miejscu i zawiadomił policję. W akcję ratowania zwierząt włączyły się inne służby i osoby, w tym organizacje broniące praw zwierząt. O sprawie stało się głośno, gdy inspektorzy Animals zaczęli relacjonować przebieg akcji ratowniczej w mediach społecznościowych.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: OTOZ Animals