Kilkadziesiąt wygłodzonych krów, z połamanymi nogami, tonące we własnych odchodach - taki widok zastali podczas interwencji w jednym z gospodarstw rolnych na Mazurach inspektorzy Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals. 59-letnia właścicielka hodowli i jej 36-letni syn usłyszeli zarzuty znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Sąd zdecydował, że oboje najbliższe dwa miesiące spędzą w areszcie.
W niedzielę właścicielka gospodarstwa w Piszu (województwo warmińsko-mazurskie) usłyszała zarzut znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Takie same zarzuty usłyszał jej 36-letni syn. Grozi im nawet pięć lat pozbawienia wolności.
Jak przekazał nam Marcin Wojciechowski z Sądu Okręgowego w Olsztynie, sąd "zdecydował o zastosowaniu wobec Ewy P. i Wojciecha P. środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania na okres dwóch miesięcy". Jak tłumaczy przedstawiciel sądu, "zgromadzony dotychczas materiał dowodowy w wysokim stopniu uprawdopodabnia, że podejrzani popełnili zarzucany im czyn", a także "istnieje realna obawa, że oboje podejrzani, pozostając na wolności, mogliby podejmować próby nakłaniania świadków do składania fałszywych zeznań bądź w inny bezprawny sposób utrudniać postępowania karne".
Weterynarz: zastałem stan, którego nigdy nie widziałem
Warunki, w jakich trzymane są krowy, odkryli w piątek około godziny 15 pracownicy powiatowego inspektoratu weterynarii. W jednym z gospodarstw rolnych w Kwiku znaleziono kilkadziesiąt zwierząt i szczątki kolejnych. We wpisie na Facebooku OTOZ Animals alarmował: "Przeżyło około 50 krów, niestety wiele z nich jest w tragicznym stanie".
- Zastałem stan, którego nigdy nie widziałem - przyznał Mirosław Talaga, weterynarz.
Inspektor OTOZ Animals: niektóre mają połamane nogi, wszystkie są wygłodzone
- Wiele z tych krów jest w bardzo ciężkim stanie i nie nadaje się do transportu. Niektóre mają połamane nogi, wszystkie są wygłodzone - mówił nam Paweł Gebert z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt (OTOZ) Animals. - Część zwierząt została już wywieziona i przechodzi leczenie. Słowa wydają mi się zbędne, wystarczy spojrzeć na zdjęcia. Te krowy po uszy brodzą po własnych odchodach i w szlamie. Widać, że nastąpiło tu całkowite zignorowanie podstawowych potrzeb zwierząt - dodał.
- To jest naprawdę obóz koncentracyjny dla zwierząt - powiedziała z kolei Ewa Gebert z OTOZ Animals.
Na miejscu pracowała policja pod nadzorem prokuratora, powiatowy lekarz weterynarii i wolontariusze OTOZ Animals z Olsztyna i Działdowa. Czynności trwały w piątek do późnych godzin nocnych, w sobotę je wznowiono. - Liczymy martwe zwierzęta i szukamy kolejnych szczątków - przekazywała inspektor. W hodowli zarejestrowanych było 90 krów.
Akcja trwała kilkadziesiąt godzin.
Policja: zarzuty dla właścicielki hodowli, jest wniosek o areszt
Policjanci zostali wezwani na miejsce przez powiatowego inspektora weterynarii. Funkcjonariusze zatrzymali 59-letnią właścicielkę hodowli oraz jej 36-letniego syna.
- Masakra. Jak człowiek mógł do czegoś takiego dopuścić i zostawić zwierzęta w takim stanie? - pyta Bogdan Olszewski, właściciel gospodarstwa w Nowych Chlebiotkach na Podlasiu, do którego trafiła większość wywiezionych krów.
Źródło: tvn24.pl, OTOZ Animals
Źródło zdjęcia głównego: OTOZ Animals