Na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku pochowano w niedzielę Danutę Siedzikównę, ps. "Inka" i Feliksa Selmanowicza, ps. "Zagończyk", bohaterów antykomunistycznej konspiracji, zamordowanych w 1946 r. Wcześniej w Bazylice Mariackiej podczas mszy prezydent Andrzej Duda podkreślił, że to największy pogrzeb w historii Gdańska. "Inka" i "Zagończyk" zostali pośmiertnie awansowani.
W niedzielę minęło 70 lat od wykonania przez komunistyczne władze wyroku śmierci na niespełna 18-letniej Danucie Siedzikównie, sanitariuszce 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej oraz na ppor. Feliksie Selmanowiczu, dowódcy plutonu 5. Wileńskiej Brygady AK.
Prezydent, premier marszałkowie
Uroczystości pogrzebowe "Inki" i "Zagończyka" miały charakter państwowy; w Bazylice Mariackiej, poza prezydentem Polski i metropolitą gdańskim, obecni byli m.in. marszałek Sejmu Marek Kuchciński, marszałek Senatu Stanisław Karczewski, premier Beata Szydło wraz z ministrami, m.in. szefem MON Antonim Macierewiczem; obecni są również przedstawiciele Sejmu i Senatu, Dowództwa Garnizonu Gdynia oraz władz samorządowych.
Wśród uczestników uroczystości były także władze Instytutu Pamięci Narodowej na czele z prezesem IPN Jarosławem Szarkiem i wiceprezesem IPN Krzysztofem Szwagrzykiem, który w 2014 r. wspólnie z zespołem odkrył szczątki "Inki" i "Zagończyka" na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku. Obecni są również przedstawiciele NSZZ "Solidarność", z którym IPN zorganizował uroczystości.
Byli "bohaterami polskiej wolności"
- Danuta Siedzikówna "Inka" i Feliks Selmanowicz "Zagończyk" byli bohaterami polskiej wolności, autentycznymi patriotami - powiedział metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź w homilii podczas mszy św. w gdańskiej Bazylice Mariackiej.
- Po latach nazwano ich żołnierzami wyklętymi, niezłomnymi. Ale nazywano ich także inaczej: bandytami, zdrajcami ojczyzny, sługusami reakcji. Byli tępieni, torturowani, zabijani, skazywani na wieloletnie wyroki, odzierani z żołnierskiej czci, honoru i godności. Nie tylko oni, ale też rodziny, które się ostały i cierpiały - przypomniał abp Głódź.
Arcybiskup podkreślił, że żołnierze ci byli natomiast "bohaterami polskiej wolności, prawdziwymi sługami ojczyzny, autentycznymi polskimi patriotami".
Dodał, że obecnie często się słyszy, iż różne ugrupowania zawłaszczają słowo patriotyzm.
Pośmiertne awanse dla "Zagończyka" i "Inki"
Na początku mszy św. odczytano decyzje o pośmiertnych awansach "Zagończyka" i "Inki". "Zagończyk" został awansowany na stopień podpułkownika oraz odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, zaś "Inka" została awansowana na stopień podporucznika.
Zgromadzeni w bazylice decyzje prezydenta Andrzeja Dudy oraz ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza dotyczące awansów i odznaczenia przyjęli oklaskami; skandowali: "Cześć i chwała bohaterom". Decyzje przekazano na ręce bliskich "Inki" i "Zagończyka" uczestniczących w uroczystościach.
"Polska jest tym co mamy najważniejsze"
Prezydent Andrzej Duda w specjalnym przemówieniu podkreślił, że przez pogrzeb "Inki", "Zagończyka" i "Łupaszki" Polska po 27 latach odzyskuje godność. - Cały czas powtarzamy młodym, że Polska jest tym co mamy najważniejsze. Wolna, suwerenna i nasza, tylko w takim państwie możemy istnieć - mówił prezydent.
- Dlaczego Inka w ostatnich słowach napisała, że "zachowałam się jak trzeba", (...) bo babcia czekała na te słowa, żeby było wiadomo, ze wnuczka zachowała godność i państwo zachowało godność - przemawiał Andrzej Duda.
Po nabożeństwie uczestnicy ceremonii przeszli w kondukcie pogrzebowym ulicami miasta na Cmentarz Garnizonowy, gdzie pochowano bohaterów antykomunistycznej konspiracji. Mogiły pokryły dziesiątki wieńców.
- Jesteśmy im winni by te ideały, w które oni wierzyli były ważne i dla nas. Jesteśmy tu dzisiaj, bo "Inka" i "Zagończyk" nauczyli nas jak żyć - mówiła tam premier Beata Szydło. - Wszyscy razem dziś wołamy "cześć i chwała bohaterom" - dodała.
Na zewnątrz telebim i ławki
W bazylice i przy jej wejściach w czasie mszy obecne były poczty sztandarowe, dawni działacze Solidarności, harcerze z ZHP i ZHR, odświętnie ubrani członkowie Zakonu Rycerzy Kolumba, Związku Strzeleckiego i grup rekonstrukcyjnych.
Już od wczesnych godzin rannych przy gdańskiej świątyni gromadzili się mieszkańcy Trójmiasta, a także goście, którzy na uroczystość przyjechali z całej Polski. Dla tych którzy nie zmieścili się w bazylice ustawiono ławki oraz telebim z transmisją mszy.
"Okrutny system mordował młodych ludzi"
W rozmowie z PAP rodzina Arkadiusz i Marzenna Rydlewscy z Gdańska, którzy do bazyliki przyszli z córką Zosią, podkreślali, że pogrzeb "Inki" i "Zagończyka" po 70 latach jest dla nich wyjątkowym wydarzeniem.
- "Inka" zginęła mając 17 lat, a mamy syna w jej wieku i naprawdę bardzo trudno nam sobie wyobrazić jak okrutny musiał być tamten system, który mordował tak młodych ludzi - powiedział pan Arkadiusz. Podkreślił też, że cieszy się, że w Polsce od kilku lat coraz powszechniej do głosu dochodzą wychowanie i wartości patriotyczne. - Mieli być wymazani z pamięci, tymczasem będą mieli prawdziwy pogrzeb, taki na jaki zasługują - dodała pani Marzenna.
Księga pamiątkowa
Wcześniej - w sobotę do godz. 22 i w niedzielę do godz. 11 - trumny ze szczątkami "Inki" i "Zagończyka" wystawione były w Kaplicy Królewskiej przy Bazylice Mariackiej. Hołd bohaterom powojennego podziemia, poza najbliższą rodziną "Inki" i "Zagończyka", mieszkańcami i gośćmi Gdańska, złożył prezes PiS Jarosław Kaczyński, który przyszedł do kaplicy w towarzystwie m.in. marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Politycy PiS złożyli kwiaty przed trumnami, które były udekorowane w biało-czerwone flagi i krótko się pomodlili.
W godzinach wieczornych do Kaplicy Królewskiej ustawiła się kilkusetmetrowa kolejka; każdy mógł choć przez chwilę w ciszy i skupieniu pomodlić się przy trumnach ze szczątkami "Inki" i "Zagończyka", złożyć przy nich kwiaty, a także wpisać się do księgi pamiątkowej.
Była żołnierzem AK
Danuta Siedzikówna, ps. Inka, urodziła się 3 września 1928 r. W wieku 15 lat złożyła przysięgę AK i odbyła szkolenie sanitarne, służyła m.in. w wileńskiej AK. W czerwcu 1946 r. została wysłana do Gdańska po zaopatrzenie medyczne. Tutaj aresztowało ją UB. Po ciężkim śledztwie została skazana na karę śmierci. Wyrok wykonano 28 sierpnia 1946 r. Wraz z "Inką" zginął - również skazany na śmierć - ppor. Feliks Selmanowicz, ps. Zagończyk. Urodził się 6 czerwca 1904 r. w Wilnie. Jako ochotnik uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r. W czasie II wojny był m.in. żołnierzem 3. oraz 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. "Łupaszki", gdzie pełnił funkcję zastępcy dowódcy plutonu. Został aresztowany w lipcu 1946 roku.
W 1991 r. Sąd Wojewódzki w Gdańsku uznał, iż działalność "Inki" i jej współtowarzyszy z 5. Brygady Wileńskiej AK zmierzała do odzyskania niepodległego bytu państwa polskiego.
Autor: b/ws / Źródło: PAP, TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: PAP | Dominik Kulaszewicz