- Ja pracuję 46 lat. Tak źle jeszcze nie było. Naprawdę źle, bardzo źle - mówi na nagraniu upublicznionym przez Spółkę Energa-Operator pracownik SAUR Neptun Gdańsk, firmy odpowiadającej za obsługę przepompowni ścieków, która uległa awarii. Energa-Operator broni się przed zarzutami, że to skoki napięcia spowodowały zalanie silników.
15 maja około godz. 13 – kilka godzin po awarii w przepompowni w Gdańsku – pracownik SAUR Neptun Gdańsk zadzwonił do dyspozytora Energa-Operator, by potwierdzić godzinę skoku napięcia, który miał przyczynić się do wyłączenia pomp i w efekcie awaryjnego zrzutu ścieków do Motławy i Zatoki Gdańskiej.
"Może i będziemy w telewizji"
- Mieliśmy pecha, że obsługa, która tam jest, była akurat dzisiaj nowa, świeża, niedoświadczona. No i wyszło, jak wyszło. Ścieki napływały, napięcie oczywiście było cały czas, to tylko był chwilowy ten przysiad, a pompy sobie nie pracowały – tłumaczy przez telefon pracownik SAUR. W tym czasie ich pracownik miał myśleć, że wszystko jest w porządku.
Dalej tłumaczy, że mimo iż posiadają dwie niezależne linie zasilania, to i tak są one podłączone do jednego sterownika, przez co wszystkie pompy przestały działać. Pracownik spółki energetycznej kwituje to stwierdzeniem, że miasto powinno to zmodernizować.
- Takiego pecha jeszcze nie mieliśmy. Straty będą tak duże, że się w pale nie mieści – uważa pracownik SAUR i za chwilę dodaje: "Ja pracuję 46 lat, nie? Tak źle jeszcze nie było. Naprawdę źle, bardzo źle. Może i będziemy w telewizji".
- Nie odnosimy się do tej rozmowy, bo nawet nie mamy jej zapisu. Mogę zapewnić, że w czasie awarii w przepompowni byli doświadczeni pracownicy – powiedziała nam Magdalena Rusakiewicz, rzeczniczka prasowa firmy SAUR. – Chcemy dogłębnie wyjaśnić przyczyny tej sytuacji – dodała.
Zareagowali "zaraz"
Rozmowę upubliczniła spółka Energa-Operator po tym, jak 16 maja wiceprezes spółki Saur Neptun Gdańsk Jacek Kieloch informował na konferencji prasowej, że "jedną z prawdopodobnych przyczyn awarii były dwa krótkotrwałe zaniki napięcia, które nastąpiły po sobie w bardzo krótkim czasie".
Stanisław Mikołajski, dyrektor do spraw eksploatacji spółki SNG precyzował, że po pierwszym zaniku napięcia silniki stanęły, a specjalna zasuwa odcięła dopływ ścieków do przepompowni, gdy silniki znów ruszyły, a zasuwa ponownie się otworzyła, ciśnienie ścieków było już tak duże, że "został wyrwany właz i ścieki przelały się do komory pomp", w której znajdowały się silniki.
W trakcie tej samej konferencji reporter Faktów TVN Jan Błaszkowski pytał Mikołajskiego o to, jak szybko pracownicy przepompowni zauważyli i zareagowali na sygnały, że dzieje się coś niepokojącego. Pracownik Saur odpowiedział, że zareagowali "zaraz", ale nie był w stanie uściślić konkretnego czasu ich reakcji i tego, jak miała ona wyglądać.
Przyczyny "prawdopodobne"
W środę oświadczenie w tej sprawie wydała spółka Energa Operator. Poinformowała ona, że "przepompownia ścieków Ołowianka jest zasilona dwiema liniami średniego napięcia (…) z dwóch różnych transformatorów 110/15 kV".
W oświadczeniu poinformowano też, że z informacji posiadanych przez Energę Operator wynika, iż "w stacji tej jest zainstalowana automatyka SZR (System Załączenia Rezerwy) - celem automatycznego przełączenia podczas awarii jednego z zasilań”. „Oba zasilacze do stacji Przepompownia Ścieków Ołowianka wczoraj (15.05) były załączone. W związku z tym, nie jest prawdą, że nastąpiło obniżenie na obu zasilaczach dla Przepompowni Ścieków Ołowianka" – napisano też w oświadczeniu.
W odpowiedzi zamieszczonej przez SNG w środę wieczorem na portalu społecznościowym, firma ta podkreśliła, że podczas konferencji prasowej informowała "o prawdopodobnych przyczynach awarii".
Dwa zaniki napięcia
"Według danych zarchiwizowanych w naszym komputerowym systemie sterowania i archiwizacji danych, zanik zasilania we wtorek 15 maja 2018 roku na Przepompowni Ścieków Ołowianka miał miejsce dwukrotnie. Pierwszy o godzinie 8:21:01, drugi o 9:35:33" – napisano też na portalu.
Dodano, że "w celu potwierdzenia zaniku napięcia koordynator ds. utrzymania energetyki i automatyki SNG dzwonił do Rejonowego Dyspozytora Mocy firmy Energa Operator i uzyskał informację o zaniku napięcia na jednej sekcji średniego napięcia 15kV zasilającej Przepompownię Ścieków Ołowianka". "Jako odpowiedzialny podmiot nie ferujemy wyroków. Czekamy na wyniki prac niezależnego zespołu eksperckiego" – podkreślono.
Sytuacja w przepompowni powoli wraca do normy. Awaryjny zrzut ścieków do Motławy został zakończony w piątek wczesnym rankiem - poinformował w piątek rano na Twitterze prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Jak przekazał Urząd Miasta: nie ma już konieczności minimalizowania użycia bieżącej wody przez mieszkańców.
Nowy silnik już działa
W czwartek SNG poinformowała, że przed południem w przepompowni zainstalowano nowy – sprowadzony z Holandii - silnik i uruchomiono pompę. Firma podała, że wraz z rozruchem pompy zaprzestano spuszczać ścieki do Zatoki Gdańskiej, nadal jednak – w ograniczonej ilości – były awaryjnie odprowadzane do Motławy.
Do awarii w Przepompowni Ścieków "Ołowianka" doszło we wtorek około godziny 11. Spowodowała zalanie komory pomp, w tym czterech silników elektrycznych.
Pracownicy Saur Neptun Gdańsk byli zmuszeni podjąć decyzję o zrzucie ścieków do Motławy. Dzięki temu zapobiegli możliwości cofania się ścieków i wystąpienia podtopień w dzielnicach tj. Żabianka, Przymorze, Zaspa, Oliwa, Wrzeszcz, Letnica, Nowy Port, Dolne Miasto, Śródmieście.
Sanepid wciąż ostrzega przed kąpielami w Zatoce Gdańskiej ze względu na podwyższoną ilość bakterii kałowych - czyli głównie bakterii e.coli w wodzie, choć badania wykonane w środę, nie wskazują na przekroczenie norm.
Pięć lat za awarię
Sprawę bada także prokuratura.
- Prokuratura podjęła decyzję o wszczęciu postępowania w związku z awarią przepompowni. W czwartek zostało wszczęte postępowanie o zanieczyszczenie wody w ilości mogącej spowodować negatywne skutki dla człowieka - powiedziała Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Jak dodała prokurator, decyzja o zajęciu się sprawą zapadła z urzędu w środę po zapoznaniu się z doniesieniami medialnymi w tej sprawie. Czyn zagrożony jest karą do 5 lat więzienia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa//ec / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24