Ministerstwo rolnictwa reaguje na doniesienia, że za chorobę kotów odpowiada wirus z mięsa drobiowego. - Nie ma zagrożenia dla konsumentów. Jesteśmy przeciwko podważaniu jakości polskiego drobiu - mówi podsekretarz stanu w MRiRW Krzysztof Ciecióra. Jak podkreśla główny lekarz weterynarii Paweł Niemczuk, "do ubojni trafia tylko zdrowy drób". Eksperci uspokajają również, że kotów zakażonych trafia do lecznic coraz mniej.
W środę (5 lipca) o godzinie 9 w siedzibie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi odbyła się konferencja prasowa dotycząca masowych zachorowań kotów.
- Absolutnie nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo. Nie ma zagrożenia dla konsumentów. Informacje mówiące, że wirus grypy znajduje się w surowym mięsie drobiowym są absolutnie niesprawdzone. Są to nadinterpretacje i manipulacje, które wprowadziły miliony konsumentów w błąd. Pod uwagę wzięto zmanipulowane badania, które były prowadzone przez zespół naukowców z Krakowa. Uczulam państwa na swoistą próbę podważenia jakości żywności w polskich fermach i hodowlach. Będziemy walczyć o dobre imię naszych rolników, którzy dokładają wszelkich starań, aby jakość żywności była na najwyższym poziomie - poinformował podsekretarz stanu w MRiRW Krzysztof Ciecióra.
Do sprawy odniósł się także wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Krzysztof Pyrć, odpowiedzialny za dokonanie badania molekularnego w kierunku obecności wirusa.
- Ukazał się materiał prasowy, który sugeruje, że wyniki przeprowadzonych przez nasze zespoły naukowe badań wykazały, że koty w ostatnich tygodniach zakażają się wirusem ptasie grypy A/H5N1 poprzez skażone mięso, pochodzące z drobiu polskiego. To jest nieprawda, nic takiego nie wykazaliśmy. Wykazaliśmy jedynie, że w jednej z pięciu próbek pokarmu spożywanego przez koty, które otrzymaliśmy, znaleźliśmy tego wirusa, zarówno w postaci kwasów nukleinowych, jak i zakaźnego wirusa - tłumaczył.
Dodał, że nie jest to jednoznaczne z tym, że drób był źródłem zakażenia, jednak faktycznie wskazuje na to, że "ta ścieżka powinna być bardzo dobrze zbadana przez odpowiednie służby".
- Tak aby zapewnić nie tylko bezpieczeństwo dla zwierząt i ludzi w Polsce, ale również bezpieczeństwo dla przemysłu drobiarskiego, by uniknąć strat zarówno wizerunkowych, jak i ekonomicznych w przyszłości - zaznaczył.
"Drób do uboju może trafić tylko zdrowy"
Jak podkreślił. Ciecióra, Państwowy Instytut Weterynarii w Puławach to najnowocześniejsze laboratorium w Polsce, "jedyne, które jest autoryzowane do tego, aby określać to, czy w mięsie znajduje się wirus.
- Żadne inne laboratorium takiej możliwości nie ma. Nawet to, w którym badania prowadził profesor Pyrć. Dane, które prezentuje PIWet są najbardziej wiarygodne. Tylko badania z tego laboratorium są brane pod uwagę przy certyfikowaniu naszego mięsa w instytucjach międzynarodowych. Jeśli coś jest nie tak z naszym mięsem to właśnie w PIWecie jesteśmy w stanie to określić. Dzisiaj żadne badanie tego nie potwierdza - powiedział.
Zdaniem Stanisława Winiarczyka, dyrektora Państwowego Instytutu Weterynarii, zakażona próbka, przebadana przez prof. Pyrcia "niekoniecznie musiała pochodzić od ptaka zakażonego wirusem grypy ptaków".
Główny lekarz weterynarii Paweł Niemczuk zapewnił przy tym kilka razy, że "drób do uboju może trafić tylko zdrowy".
- Ten wirus mógł się znaleźć na badanej próbce ze środowiska. W środowisku w którym przebywają zwierzęta chore, ten wirus unosi się i taka próbka mogła być równie dobrze zakażona przez nie, ich wydzielinami i wydalinami - stwierdził.
"Nie ma podstaw do paniki"
Dyrektor przytoczył statystyki wedle których na świecie odnotowano jak dotąd ok. 1000 przypadków ludzi zakażonych ptasią grypą. Jak zaznacza, żaden z tych przypadków nie miał swego źródła u kota.
- Potwierdzają to też nasze ostatnie doświadczenia. Żadna z osób, która miała kontakt z chorymi kotami, nie zachorowała. To znaczy, że nie ma podstaw do paniki, natomiast są podstawy do działań prewencyjnych - dodał.
Podkreślił, że do tej pory w instytucie przebadano 43 próbki pochodzące z terenu całej Polski, z czego obecność wirusa wykazano w 22.
- Zachorowań kotów jest w zasadzie coraz mniej - poinformował Niemczuk.
Materiał genetyczny wirusa w mięsie?
Przypomnijmy, że ponad 3 tygodnie temu internet obiegła informacja o zachorowaniach kotów, przebiegających z objawami oddechowo-neurologicznymi i wysoką śmiertelnością. Zgodnie z komunikatem Głównego Lekarza Weterynarii, wyniki badań wskazują jako przyczynę zakażenia zwierząt wirus wysoce zjadliwej grypy ptaków A/H5N1.
Wyjaśnieniem sprawy zajęli się między innymi eksperci w Małopolskim Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ustalili, że jedną z najbardziej prawdopodobnych przyczyn zakażenia kotów wirusem H5N1 jest pokarm, a konkretnie surowe mięso.
Eksperci z trzech zespołów badawczych otrzymali pięć próbek mięsa, które przed śmiercią jadły koty.
"Analiza wykazała, że w jednej z pięciu próbek znajduje się wirus. Dalsze analizy wykazały, że w mięsie znajduje się nie tylko materiał genetyczny wirusa, ale również zakaźny wirus” - przekazał na Twitterze prof. Pyrć. Dodaje, że naukowcy byli w stanie wyizolować wirusa na hodowlach komórkowych.
Właściciele zakażonych kotów objęci nadzorem epidemiologicznym
W związku z zakażeniami kotów wirusem H5N1 podjęto prewencyjne działania, by zapobiec wystąpieniu grypy u ludzi. Właściciele i opiekunowie zakażonych kotów zostali objęci nadzorem epidemiologicznym - poinformował we wtorek w komunikacie GIS.
Podkreślono jednocześnie, że do zakażenia człowieka dochodzi niezwykle rzadko i wyłącznie w wyniku bezpośredniego i długotrwałego kontaktu z chorym ptactwem. Możliwość zakażenia głównie dotyczy osób zawodowo mających kontakt z drobiem i dzikimi ptakami.
W Polsce dotychczas nie zarejestrowano przypadków zakażenia ludzi wirusem grypy typu A/H5N1/ – podkreślił GIS.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24