Liczba osób zakażonych koronawirusem ciągle rośnie dotykając różne grupy wiekowe. Jeden z najmłodszych pacjentów gdańskiego szpitala - kilkuletnie dziecko - potrzebuje pomocy z powodu niewydolności oddechowej spowodowanej COVID-19. Profesor Radosław Owczuk, Konsultant Krajowy w dziedzinie Anestezjologii i Intensywnej Terapii mówił na antenie TVN24, że trudno przewidzieć, jak dalej będzie rozwijała się pandemia choroby COVID-19. - Z jednej strony mamy wariant delta, z drugiej strony mamy omikron, który zapewne już gdzieś tam krąży albo w Polsce, albo bardzo blisko Polski. Do końca nie wiemy, jak on się będzie zachowywał - podkreślał lekarz.
Profesor Radosław Owczuk, Konsultant Krajowy w dziedzinie Anestezjologii i Intensywnej Terapii z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego mówił w piątek (3 grudnia) na antenie TVN24, że na Pomorzu jest mniej zachorowań na COVID-19, niż w przypadku województw "zlokalizowanych na ścianie południowo-wschodniej".
- Niemniej liczba zachorowań zdecydowanie się zwiększa, co niestety skutkuje tym, że należało uruchomić łóżka covidowe w wielu szpitalach, między innymi w największym szpitalu w regionie - w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku. Niestety musi to odbyć się kosztem hospitalizacji pacjentów, którzy chorują na coś innego niż COVID-19. To jest niezwykle martwiąca sytuacja, szczególnie, że nie wiadomo, ile ta fala będzie tak naprawdę trwać, jak się będzie rozwijać i jakie będzie zapotrzebowanie na hospitalizację - podkreślał profesor.
Jak mówił, do szpitali trafiają osoby w różnym wieku. - Wczoraj miałem telefon ze szpitala dziecięcego na Polankach (w Gdańsku-red.), że jest kilkuletnie dziecko, które będzie przenoszone do tego szpitala z powodu niewydolności oddechowej w przebiegu COVID-19 - relacjonował Owczuk.
Do szpitali trafiają głównie osoby niezaszczepione
Profesor dodał, że hospitalizowane są głównie osoby niezaszczepione, jednak jest również pewien odsetek osób zaszczepionych, głównie z obniżoną odpornością.
- Patrząc na spektrum chorych, zdecydowana większość pacjentów, którzy trafiają (do szpitali-red.) to są osoby niezaszczepione, które nie przyjęły żadnej dawki. Trudno mi wnikać w genezę tego zachowania. Natomiast trzeba też uczciwie powiedzieć, że mamy pewien odsetek pacjentów zaszczepionych i to są osoby, z reguły z bardzo głębokim upośledzeniem odporności - tłumaczył Owczuk.
Podkreślił jednak, że zdecydowana większość osób, które umierają nie przyjęły szczepionki przeciw COVID-19.
- Liczba zgonów jest bardzo duża. One są nadmiarowe z bardzo prostego powodu, większość umierających to są osoby niezaszczepione i prawdopodobnie, gdyby były zaszczepione - co widzimy na wykresach porównujących kraje Europy, jeżeli chodzi o liczbę osób niezaszczepionych i liczbę zgonów - to byłyby zgony do uniknięcia - stwierdził Owczuk.
Trudno przewidzieć rozwój pandemii
Przyznał również, że ciężko przewidzieć, jak dalej będzie rozwijała się ta, czwarta już, fala pandemii COVID-19 w Polsce.
- Z jednej strony mamy wariant delta, z drugiej strony mamy omikron, który zapewne już gdzieś tam krąży albo w Polsce, albo bardzo blisko Polski. Do końca nie wiemy, jak on się będzie zachowywał, bo mieliśmy już takie warianty, które się okazały mało istotne z punktu widzenia epidemicznego. Jeszcze jest postawa wyczekująca zdecydowanie, modelowanie tego jest bardzo trudne - tłumaczył profesor.
Owczuk dodał, że ciężko też ocenić stan epidemiczny w Polsce, ze względu na małą liczbę wykonywanych testów
- Ja pracuję w zespole do spraw COVID-19 przy prezesie Polskiej Akademii Nauk. (...) specjaliści mówią wprost, że nie da się do końca przewidzieć modelami matematycznymi rozwoju tej pandemii - stwierdził. I przyznał, że przewidzenie rozwoju pandemii choroby COVID-19 w Polsce jest trudne między innymi także dlatego, że w kraju wykonywana jest mała liczba testów, a co za tym idzie, nie wiadomo ile osób faktycznie jest zakażonych koronawirusem.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24