33-letni architekt z Warszawy zakończył swoją nadmorską wyprawę. Po osiemnastu dniach dotarł pieszo ze Świnoujścia do Piasków. Przez ponad 2 tygodnie przeszedł brzegiem Bałtyku 520 kilometrów. Wszystko po to, by pomóc psom ze schroniska.
Paweł Kinsner swój samotny marsz rozpoczął w Świnoujściu 2 lutego. Po drodze odwiedził kilkanaście nadmorskich miejscowości. - Zawsze chciałem zobaczyć polskie wybrzeże zimą, ale muszę przyznać, że pogoda mnie nie rozpieszczała – mówił po dotarciu do Piasków.
To jego pierwsza tego typu wyprawa. Sam o sobie mówi, że nie jest typem sportowca, ale marzenia o podróżach zrobiły swoje. - Traktuję tę wędrówkę jako przygodę, misję i podróż w głąb siebie – przyznał.
Przygotowania do trasy
33-letni architekt z Warszawy treningi zaczął trzy miesiące temu, kiedy zapadła decyzja o wyprawie. Kilka razy w tygodniu przemierzał po 15-20 kilometrów z coraz większym obciążeniem w Lesie Kabackim w Warszawie. Podczas wyprawy cały swój ekwipunek miał w plecaku, który ważył 17 kilogramów. Zabrał ze sobą tylko podstawowe rzeczy, które pomagały mu przetrwać marsz: żele energetyczne, leki, koc termiczny i ubrania na zmianę.
Wszystko dla psów ze schroniska
Dzięki wyprawie Paweł Kinsner miał nadzieję znaleźć sponsora, który za każdy przebyty kilometr jego spaceru ufundowałby 10 kg psiej karmy. Na wsparcie czeka ponad 400 psów ze schroniska w Korabiewicach.
Na razie pomagają tylko osoby prywatne. Wśród nich znaleźli się także rodzice Pawła, którzy ofiarowali 100 kilogramów karmy. - Wiem, że dzięki mediom coś ruszyło, ale ostatecznie nie wiem jeszcze, czy znajdzie się sponsor generalny – mówił Paweł.
Miesięczne utrzymanie schroniska w Korabiewicach to koszt ok. 50 tys. złotych.
Paweł Kinsner podczas wyprawy. 17 lutego dotarł do Gdyni:
Trasa, którą pokonał Paweł Kinsner:
Autor: ws/mj / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24