Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał w mocy decyzję o warunkowym zwolnieniu z aresztu Katarzyny P., współtwórczyni Amber Gold. Od dwóch lat kobieta jest nieprawomocnie skazana na 12,5 roku więzienia, w areszcie - jak podkreślał wcześniej sąd - przebywała już osiem lat. Z decyzją o zwolnieniu P. z aresztu nie zgadzała się prokuratura.
Katarzyna P. wyszła na wolność po tym, jak 22 września gdański sąd apelacyjny uchylił jej areszt. Wobec kobiety zastosowano wolnościowe środki zapobiegawcze. A to oznacza, że P. trzy razy w tygodniu musi zgłaszać się na komisariat i nie może opuszczać miejsca pobytu. Zgodnie z decyzją sądu nie może kontaktować się ze współoskarżonym i świadkami oraz ma zakaz opuszczania kraju i nie ma paszportu.
- Sąd miał na względzie to, że ten środek nie może być zbyt dolegliwy w sytuacji, kiedy on (areszt - red.) trwa już przez osiem lat. A skazano panią (Katarzynę P.) nieprawomocnie w pierwszej instancji na karę pozbawienia wolności 12 lat i sześciu miesięcy. Porównanie tych dwóch okresów już pokazuje, że jest ten środek stosunkowo dolegliwy i sąd, oceniając tę sytuację, stanął na stanowisku, że nie ma potrzeby utrzymania tymczasowego aresztu, bo prawidłowy tok postępowania będzie zabezpieczony – wyjaśniał nam Roman Kowalkowski z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
We wtorek Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał w mocy decyzję o warunkowym zwolnieniu z aresztu współtwórczyni Amber Gold. Postanowienie jest ostateczne. - Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał w mocy wcześniejsze orzeczenie. Mimo upływu ponad roku od wniesienia przez nas apelacji nie została ona dotyczczas rozpoznana, a termin rozprawy nie jest jeszcze znany. Mamy nadzieję, że mimo naszych obaw w niedługiej perspektywie czasowej zapadnie w tej sprawie prawomocne orzeczenie - komentuje Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Zażalenie prokuratury
To właśnie śledczym z Łodzi nie podobała się decyzja o wypuszczeniu P. z aresztu. Dlatego w sprawie złożyli zażalenie. I domagali się przedłużenia aresztu dla Katarzyny P. Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej uzasadniał w rozmowie z tvn24.pl, że tylko najsurowszy ze środków zapobiegawczych może zabezpieczyć prawidłowy tok postępowania. - W tej sprawie zachodzi obawa, że oskarżona będzie próbowała je utrudniać - mówił Kopania. Zdaniem śledczych nie pojawiły się także nowe przesłanki, które pozwoliłyby na stwierdzenie, że współtwórczyni Amber Gold powinna wyjść na wolność. - Brak jest przesłanek do stwierdzenia, że Katarzyna P. jest jedyną osobą zdolną do opieki nad swoją matką i małoletnim synem, a tym samym, że dalsze tymczasowe aresztowanie pociągnęłoby wyjątkowo ciężkie skutki dla niej i jej rodziny - mówił Kopania.
Kusili inwestycjami w złoto i wysokimi zyskami
Amber Gold to nieistniejąca już firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 roku, a założycielami było małżeństwo: Marcin i Katarzyna P. Klientów kuszono wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 procent do nawet 16,5 procent w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych.
Na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Gdańsku spółka znalazła się pod lupą Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego 2 lipca 2012 roku. Tymczasem 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Z kolei 20 września 2012 Sąd Rejonowy Gdańsk-Północ na posiedzeniu niejawnym ogłosił upadłość likwidacyjną spółki. Polacy stracili w Amber Gold 584,5 miliona złotych. Ustalono, że poszkodowanych przez spółkę jest blisko 19 tysięcy osób.
Według prokuratury spółka Amber Gold była tak zwaną piramidą finansową, a małżeństwo P. bez zezwolenia prowadziło działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku. Zdaniem śledczych, klienci od początku przy zawieraniu umów byli wprowadzani w błąd co do sposobu przeznaczenia zainwestowanych przez nich pieniędzy - zapewniano ich, że za pieniądze kupowane będzie złoto, srebro lub platyna, co potwierdzać miały wystawiane certyfikaty. Lokaty rzekomo miały być ubezpieczone i gwarantowane przez Fundusz Poręczeniowy AG, na który klienci musieli wpłacać 1 proc. wartości każdej lokaty.
Według śledczych pieniądze pozyskane z lokat P. wydawali na rozmaite cele - między innymi na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold) przeznaczono prawie 300 milionów złotych. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 miliona złotych.
180 rozpraw, 730 świadków, 10 biegłych
Proces twórców Amber Gold ruszył w marcu 2016 roku. Akt oskarżenia sporządzony przez łódzkich prokuratorów liczył około 9 tysięcy stron, a akta sprawy 16 tomów. W trakcie przewodu sądowego odbyło się ponad 180 rozpraw, podczas których przesłuchano około 730 świadków i 10 biegłych. Część przesłuchań odbyło się za granicą, między innymi w USA, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii. Prowadziły je polskie ambasady lub konsulaty.
Proces toczył się w sposób jawny. Sąd zakazał jednak upubliczniania treści wyjaśnień oskarżonych oraz zeznań świadków. Dziennikarze i publiczność mogli więc być obecni na sali rozpraw, ale nie mogli relacjonować przebiegu procesu. Podejmując taką decyzję, sędzia Lidia Jedynak argumentowała, że nie chce, by świadkowie zeznający w tej sprawie, znali zeznania osób wcześniej przesłuchiwanych.
Wyrok w sprawie zapadł dopiero w październiku 2019 roku, a jego odczytywanie przez sędzię Lidię Jedynak przeszło do historii, bo trwało kilka miesięcy: od maja do października. A to dlatego, że zgodnie z art. 418 Kodeksu postępowania karnego sąd musi odczytać całą sentencję wyroku razem z listą osób poszkodowanych i zarzutami. Poszkodowanych było blisko 19 tysięcy, a proces trwał trzy lata. Sędzia Lidia Jedynak stawiała się na sali sądowej średnio trzy razy w tygodniu i czytała wyrok. W trakcie jednego posiedzenia czytała około jednego tomu, czyli około 200 kart.
Nieprawomocne wyroki
W związku ze sprawą Amber Gold Katarzyna P. została skazana na 12 lat i sześć miesięcy więzienia. Marcin P. ma do odsiedzenia 15 lat więzienia. Wyrok jest nieprawomocny. Sąd orzekł ponadto wobec obojga zakaz prowadzenia działalności gospodarczej o charakterze finansowym na 10 lat. Wymierzył im też kary grzywny: dla Marcina P. to 159 tysięcy złotych, a dla Katarzyny P. - 135 tysięcy złotych.
Sąd orzekł również wobec oskarżonych obowiązek naprawienia szkody wyrządzonej części pokrzywdzonym w aferze Amber Gold.
Dotyczy to ponad tysiąca osób, które nie zgłosiły swoich wierzytelności u syndyka masy upadłościowej Amber Gold i nie wystąpiły z pozwami cywilnymi przeciwko władzom spółki. Odszkodowania, które mają zapłacić tym osobom oskarżeni, wynoszą co najmniej 32 miliony złotych.
Prokuratura Okręgowa w Łodzi złożyła apelację od wyroku w październiku 2020 roku. Apelacja została wniesiona po zapoznaniu się z treścią uzasadnienia wydanego wyroku. - Wskazując na rażącą niewspółmierność kary wobec dwojga oskarżonych, wnosimy o orzeczenie dla Marcina P. kary 25 lat pozbawienia wolności, a dla Katarzyny P. 15 lat pozbawienia wolności – mówił wówczas PAP Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Marcin P. przebywa w areszcie od sierpnia 2012 roku, Katarzyna P. została aresztowana w połowie kwietnia 2013 roku. Przebywając w więzieniu, kobieta zaszła w ciążę i została matką. Ojcem jej dziecka jest jeden z funkcjonariuszy Służby Więziennej.
Źródło: TVN24