Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku ruszył proces apelacyjny gdańskiego onkologa, Marka Ł., skazanego za molestowanie i gwałty na pacjentkach. W pierwszej instancji lekarz został skazany na 10 lat pozbawienia wolności oraz 10-letni zakaz wykonywania zawodu lekarza. Poszkodowanym kobietom ma w sumie zapłacić blisko dwa miliony złotych. Proces odwoławczy został utajniony, jawny będzie jedynie wyrok.
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku ruszył proces apelacyjny 68-letniego chirurga onkologa, Marka Ł. W listopadzie ubiegłego roku sąd pierwszej instancji uznał go za winnego 119 zarzutów, w tym doprowadzenia pacjentek do kontaktów seksualnych pod pozorem badań lekarskich. W dziewięciu przypadkach miało dojść do obcowania płciowego, a w pozostałych 110 - do poddania się innej czynności seksualnej. Sąd skazał Marka Ł. na 10 lat więzienia i 10 lat zakazu wykonywania zawodu lekarza. Ponadto Marek Ł. musi zapłacić dziewięciu pokrzywdzonym pacjentkom po 30 tys. złotych, a kolejnym 80 – po 20 tys. zł. Sąd nakazał też oskarżonemu zapłatę 68 tys. zł kosztów sądowych na rzecz Skarbu Państwa.
Marek Ł. nie stawił się we wtorek na sali sądowej. Prokurator Anita Radecka, wnioskując o utajnienie procesu, podkreśliła konieczność ochrony pokrzywdzonych. Wniosek poparł obrońca chirurga, Jakub Tekieli. Sąd przychylił się do tego stanowiska, zamykając rozprawę dla publiczności. Jawny będzie wyłącznie wyrok końcowy.
"Element badań lekarskich"
Prokuratura zarzuca lekarzowi wykorzystywanie badań onkologicznych, które miały odbywać się między 2006 a 2017 rokiem, w celu przestępstw seksualnych. Według ustaleń śledczych Marek Ł. w 10 przypadkach podstępem doprowadził pacjentki do gwałtu, a w pozostałych - do innych czynności seksualnych. Wśród poszkodowanych znalazła się także dziewczynka poniżej 15. roku życia.
Chirurg nie przyznał się do stawianych zarzutów, tłumacząc, że jego działania były elementem badań lekarskich.
Śledztwo w sprawie Marka Ł. ruszyło w 2014 roku, kiedy pierwsza pacjentka zgłosiła się na policję, zarzucając onkologowi nadużycia podczas badań. Dochodzenie, które przejęli gdańscy funkcjonariusze, objęło aż 3,7 tysiąca kobiet, których dane zebrano i przesłuchano. Po zatrzymaniu lekarza w lutym 2017 roku media podały informację o sprawie, co skłoniło kolejne pokrzywdzone do samodzielnego zgłaszania się na policję.
Przesłuchania pacjentek odbywały się w obecności biegłego psychologa, który potwierdził ich wiarygodność. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wnioskowała o tymczasowe aresztowanie Marka Ł., lecz sąd uznał, że wystarczą dozór policyjny, zakaz zbliżania się do ofiar, poręczenie majątkowe w wysokości 20 tys. zł oraz zawieszenie lekarza w wykonywaniu zawodu.
Źródło: PAP/tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Adam Warżawa