Kancelaria adwokata Michała C., podejrzanego o kierowanie autem pod wpływem kokainy, współpracuje z państwową spółką. GP Baltic zapewnia, że nie wiedziała o zarzutach ciążących na mecenasie.
W czerwcu ubiegłęgo roku na jednym z warszawskich skrzyżowań doszło do poważnego wypadku, w wyniku którego śmierć poniosła jedna osoba, a pięć zostało rannych. Udział w zdarzeniu brał Michał C., warszawski prawnik i syn wpływowego działacza PiS. Chociaż to nie on, według prokuratury, spowodował wypadek, to prowadził samochód pod wpływem kokainy. W październiku postawiono mu zarzuty.
Jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", mimo toczącego się śledztwa, Michał C, miał zostać prawnikiem w państwowej Grupie Przemysłowej Baltic w Gdańsku.
"Osoba adwokata opisanego w artykule Gazety Wyborczej, nie jest pracownikiem spółki. Współpraca z kancelarią mecenasa została nawiązana w wyniku otwartej rekrutacji, przeprowadzonej zgodnie z zasadami przyjętymi w ppółce, w okresie styczeń/luty 2025 r. Oferta kancelarii została wybrana ze względu na wykazane doświadczenie w obszarze morskiej energetyki wiatrowej, co było kluczowe ze względu na przyjętą Strategię. Kancelaria jako zewnętrzny podmiot, świadczy obsługę Contract Management (wsparcie w procesie zawierania i realizacji kontraktów handlowych) dla Grupy Przemysłowej Baltic od lutego br." - czytamy w przesłanym nam oświadczeniu.
Spółka: nie stwierdzono żadnego naruszenia przepisów
GP Baltic dodała, że nie jest prawdą, że mecenas odpowiada u nich za "kontrakty korporacyjne". Spółka przyznała również, że do dnia publikacji prasowej nie posiadała wiedzy na temat wypadku z czerwca 2024 roku, w którym udział brał Michał C., o ciążących na niego zarzutach oraz o "ewentualnych powiązaniach rodzinnych" mecenasa.
"W wyniku przeprowadzonych czynności wyjaśniających, obejmujących okoliczności nawiązania współpracy oraz jej dotychczasowego przebiegu, nie stwierdzono żadnego naruszenia przepisów prawa, jak też wewnętrznych regulacji korporacyjnych. Umowa o świadczenie usług została zawarta na okres próbny (6 miesięcy). Dotychczasowa współpraca z kancelarią nie budziła żadnych zastrzeżeń" - czytamy w piśmie.
"Zarząd Grupy Przemysłowej Baltic, stosując obowiązujący ład korporacyjny przy nawiązywaniu współpracy, kieruje się obowiązującymi przepisami prawa oraz profesjonalizmem kontrahentów, nie mając podstaw do szczegółowej weryfikacji ich pochodzenia, relacji rodzinnych i życia osobistego" - podsumowała spółka.
Jedna osoba zginęła
Do wypadku doszło w czerwcu ub. roku na skrzyżowaniu ul. Puławskiej z Malczewskiego w Warszawie. Według policji kierowca toyoty, obywatel Białorusi, wymusił pierwszeństwo i uderzył w bmw, które ścięło latarnię, sygnalizację świetlną, uderzyło w grupę pieszych i dachowało. W wyniku wypadku rannych zostało sześć osób, w tym 85-letnia emerytowana sędzia, która znajdowała się w stanie krytycznym i zmarła kilka miesięcy później.
Krótko po wypadku zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym postawiono kierowcy toyoty. Prokuratura badała również wątek wskazujący na nadmierną prędkość bmw, którym kierował warszawski prawnik i syn wpływowego działacza PIS Michał C. Biegli mieli przeprowadzić oględziny tego samochodu, przeanalizować dane z komputera, takie jak prędkość w momencie wypadku.
W październiku 2024 r. prokuratura przedstawiła kierującemu bmw prawnikowi Michałowi C. zarzut prowadzenia samochodu pod wpływem kokainy oraz jej aktywnego metabolitu - kokaetylenu.
Jak przekazał wtedy Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, podejrzany nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień. Michałowi C. grozi do trzech lat więzienia.
Autorka/Autor: ng, MAK/gp
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Komenda Miejska PSP m.st. Warszawy