Policjant podczas urlopu zwrócił uwagę na dym unoszący się z jednego z domów. Podbiegł bliżej i zauważył, że w drzwiach jest ogień. Zajrzał więc przez uchylone okno. W zadymionym pokoju zobaczył zdezorientowaną kobietę. - Zacząłem do niej wołać, że się pali, żeby mi podała rękę, żeby wyszła, bo ogień jest już w drzwiach - opowiada portalowi tvn24.pl sierż. szt. Dawid Łaszcz. Policjant wszedł przez okno i wyciągnął 64-latkę.
Do niebezpiecznej sytuacji doszło we wtorek w miejscowości Mądrzechowo (woj. pomorskie). Sierż. szt. Dawid Łaszcz na co dzień pełni funkcję oficera prasowego Komendy Powiatowej Policji w Bytowie. Tego dnia był na urlopie. Przejeżdżał tam akurat samochodem razem z żoną i szwagierką - Anną Jażdżewską, druhną OSP Niedarzyno.
- Wracaliśmy do domu. Przejeżdżając przez miejscowość Mądrzechowo zauważyliśmy, że z jednego z budynków wydobywa się dym, postanowiliśmy to sprawdzić. Podejrzewaliśmy, że to nie jest dym z komina, tylko że coś tam się dzieje więcej - opowiada portalowi tvn24.pl Dawid Łaszcz.
Kiedy podeszli bliżej zauważyli, że dym wydobywa się z uchylonych okien. Jego szwagierka, Anna Jażdżewska, od razu zadzwoniła pod numer alarmowy 112.
- Podbiegłem do drzwi, chciałem zaalarmować mieszkańców, ale w drzwiach był już ogień, nie było możliwości wejścia. Za chwilę wyszła sąsiadka z domu obok, powiedziała, że mieszka tu jedna osoba, starsza kobieta i chyba nie wychodziła tego dnia z domu - dodaje policjant.
Policjant: dym był coraz gęstszy, otworzyłem okno i wyciągnąłem kobietę
Po tej informacji Dawid Łaszcz zaczął nawoływać, czy ktoś jest w domu. Nie usłyszał jednak odpowiedzi. Podbiegł więc do uchylonego okna.
- Zauważyłem, że na łóżku leży kobieta, zacząłem do niej wołać, że się pali, żeby mi podała rękę, żeby wyszła, bo ogień jest już w drzwiach. Kobieta w szoku powiedziała mi, że nie, ona, nigdzie nie wychodzi. Nie czekałem więc dłużej. Uchylone okno otworzyłem na oścież, rozerwałem firanę. Dym był coraz gęstszy, więc postanowiłem nie czekać, wskoczyłem do pokoju, wyciągnąłem panią z łóżka już bez rozmowy i podałem ją szwagierce przez okno, żeby jak najmniej czasu tracić. Dopiero wtedy sam wyskoczyłem - opowiada funkcjonariusz.
Kobietę przetransportowali w bezpieczne miejsce. Nie miała żadnych obrażeń, ale była w szoku. Potwierdziła jednak, że w domu nie ma już nikogo więcej - innych osób ani zwierząt.
- Po minucie byli już strażacy i policja, Okazało się, że niedaleko była butla z gazem - dodaje funkcjonariusz.
Policja ustala okoliczności pożaru
Podkom. Anna Banaszewska-Jaszczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku potwierdziła w środę, że 64-latka nie odniosła obrażeń. Służby na miejscu wykonywały czynności w celu ustalenia dokładnych okoliczności pożaru.
- Sytuacja była bardzo dynamiczna, nie było czasu na kalkulację. Trzeba było wskoczyć i tę panią wyciągnąć - podsumowuje w rozmowie z nami sierż. szt. Dawid Łaszcz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Policja Pomorska