Słowacy w marcu poszli do urn wyborczych w cieniu protestów przeciwko próbie przejęcia mediów publicznych i zmianom w kodeksie karnym. Chociaż od samego początku nazwiska faworytów wyścigu o prezydenturę były znane, to kampania potrafiła zaskoczyć egzotyką. Pojawił się sojusz z Rosją, straszenie wojną, odrodzeniem Austro-Węgier i słowacki dyktator. Brzmi jak groteska, ale to głosowanie, które może zadecydować o geopolitycznym zakotwiczeniu Bratysławy. Dziś druga tura wyborów prezydenckich.