Słowacy w marcu poszli do urn wyborczych w cieniu protestów przeciwko próbie przejęcia mediów publicznych i zmianom w kodeksie karnym. Chociaż od samego początku nazwiska faworytów wyścigu o prezydenturę były znane, to kampania potrafiła zaskoczyć egzotyką. Pojawił się sojusz z Rosją, straszenie wojną, odrodzeniem Austro-Węgier i słowacki dyktator. Brzmi jak groteska, ale to głosowanie, które może zadecydować o geopolitycznym zakotwiczeniu Bratysławy. Dziś druga tura wyborów prezydenckich.
Kiedy w czerwcu 2023 roku Zuzana Čaputová ogłosiła, że nie będzie ubiegać się po raz drugi o prezydenturę Słowacji, jej decyzja spotkała się z milczącym zrozumieniem.
Liderka przyszłego wyścigu, która przez lata cieszyła się największym zaufaniem społecznym, postanowiła odejść z aktywnej polityki, wskazując na "brak sił". Do wyborów w 2019 roku szła z hasłami obrony praworządności i przywrócenia "słuszności" polityce. Szerzej nieznana i wyraźnie liberalna prawniczka wygrała wówczas głosowanie, pokonując kandydata rządowej większości.
W trakcie jej pięcioletniej kadencji wybuchła pandemia COVID-19, rozpoczęła się pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę, ceny wystrzeliły w górę, a niestabilność słowackiej polityki sprawiła, że Čaputová powierzała misję tworzenia rządu aż czterem premierom. Do tego doszły groźby karalne w kierunku jej dzieci i partnera, a sama Čaputová niejednokrotnie słyszała od polityków - szczególnie od Roberta Ficy - że jest "amerykańską agentką" i "dzieckiem Sorosa".
Jej rezygnacja zostawiła otwartą furtkę do Pałacu Grasalkovičov, gdzie rezyduje głowa państwa.
Naživo: Moje rozhodnutie o opätovnej kandidatúre
Posted by Zuzana Čaputová on Tuesday, June 20, 2023
"Kierunek" władza
Końcówka września ubiegłego roku ponownie zwróciła uwagę zagranicznych mediów na Bratysławę. Do władzy wrócił Robert Fico, który z fotelem premiera żegnał się w 2018 roku, po głośnej sprawie morderstwa dziennikarza śledczego Jana Kuciaka.
Protesty, które przez długie tygodnie przetaczały się przez Słowację, miały świadczyć o przełomie i skazać na banicję polityczną ówczesnego szefa rządu, którego obwiniano o nieudolność służb i pośrednie zaangażowanie jego środowiska w sprawę. Co prawda Fico odsunął się w cień, ale władzy nie oddał, przekazując pałeczkę Peterowi Pellegriniemu, swojemu partyjnemu wychowankowi, który pokierował rządem do końca kadencji w 2020 roku, a później założył własną formację.
I chociaż w najgorszym okresie partia Ficy, czyli Smer (pol. "Kierunek") zaczęła zyskiwać w sondażach do ośmiu procent poparcia, to ten potrafił wykorzystać nadarzające się okazje i orbitującą wokół postulatów lewicowych partię przekształcił w antysystemową formację, odwołującą się do sprzeciwu wobec szczepień, podważania zachodnich sojuszy i podkreślającą słowacką suwerenność. Wszystko to podlane gęstym sosem postulatów socjalnych.
Czy polityk, który przez dziesięć lat sprawował funkcję premiera, był wiarygodnym antysystemowcem? Jeszcze jak! Jesienne wybory wygrał, zdobywając 23 procent poparcia, chociaż wszystkie badania exit poll jako zwycięzcę wskazywały liberalną partię Postępowa Słowacja.
- Wyborcy Smeru byli mniej chętni do odpowiadania na pytania ankieterów przed lokalami wyborczymi, ponieważ uważają agencje sondażowe za część systemu, któremu aktywnie sprzeciwia się Robert Fico - wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl Mikuláš Hanes z pracowni badawczej NMS Slovakia. Rozmowy koalicyjne nie trwały długo, niecałe trzy tygodnie od głosowania Fico wrócił do władzy, podpisując porozumienie z nacjonalistyczną partią SNS oraz z centrolewicowym Hlasem, kierowanym przez wspomnianego Petera Pellegriniego.
Już pierwsze dni rządów Roberta Ficy upłynęły pod znakiem odwrotu od polityki poprzedników oraz dystansowania się od prezydentki Zuzany Čaputovej. Zaostrzono kontrole graniczne na przejściach z Węgrami pod hasłem walki z migracją, wstrzymano pakiet pomocowy dla Ukrainy uchwalony przez ustępujący rząd centroprawicy oraz zapowiedziano intensyfikację współpracy regionalnej w ramach Grupy Wyszehradzkiej, co zostało odebrane jako krok ku ochłodzeniu relacji z Brukselą.
Ani dotychczasowe działania gabinetu Ficy, ani program jego rządu nie dają jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o nową strategię polityki zagranicznej.dr Krzysztof Dębiec, analiza dla Ośrodka Studiów Wschodnich
- Wskazują raczej, że będzie ona nieortodoksyjna i oparta na wyczekiwaniu oraz lawirowaniu - dodaje ekspert.
Większe kontrowersje wzbudziły jednak reformy wewnętrzne, które słowacki parlament uchwala bez zbędnej zwłoki.
Zmiany w kodeksie karnym, skrócenie czasu przedawnień, likwidacja prokuratury antykorupcyjnej, a w końcu propozycja zmian ustawowych w mediach publicznych w celu wymiany kierownictwa radia i telewizji - wszystkie propozycje rządu doprowadziły do wielotysięcznych protestów, dając paliwo opozycji i jej kandydatowi na prezydenta.
Bo chociaż głowa słowackiego państwa ma ograniczone kompetencje, a jej weto jest słabe, to reprezentuje Słowację na zewnątrz i może próbować spowolnić rządowy taran legislacyjny lub przyspieszyć prace nad ustawami.
Egzotyka spod Tatr
Po rezygnacji Zuzany Čaputovej do wyścigu o prezydenturę w marcu tego roku dołączyło aż 11 osób. I chociaż od samego początku dwójka faworytów była niezmienna, to analizę warto zacząć od końca stawki.
Oprócz byłego policjanta Milana Náhlika, który wskazał Putina jako swoją polityczną inspirację, listę zamknęli liderzy nacjonalistów Andrej Danko i Robert Švec - obaj wycofali się na kilka dni przed głosowaniem, ale ich nazwiska pozostały na kartach. W pierwszej turze, przed dwoma tygodniami, zdobyli łącznie niecałe 7 tysięcy głosów, co dało im poparcie rzędu 0,3 procent.
Słowaccy wyborcy mogli oddać głos także na Mariana Kotlebę, szefa neonazistowskiej Partii Ludowej Nasza Słowacja (Kotleba w 2022 roku został skazany za popieranie totalitarnego ustroju państwa i utracił mandat poselski). W trakcie kampanii prezydenckiej kolejny raz przekonywał, że jednym z najważniejszych wydarzeń historycznych jest utworzenie Pierwszej Republiki Słowackiej w marcu 1939 roku, jak określa się marionetkowe państwo uzależnione od hitlerowskiej Rzeszy. Wyraził także swoją sympatię dla księdza Jozefa Tisy, który sprawował dyktatorską władzę w okresie wojennym. Na Kotlebę zagłosowało 0,6 procent wyborców.
Wśród kandydatów znalazł się również były premier Igor Matovič, chociaż od początku deklarował, że... nie chce zostać prezydentem, a startuje wyłącznie po to, żeby "zadawać trudne pytania w kampanii". Mimo tego zyskał ponad 2 procent poparcia.
Do wyborów przystąpił również również przedstawiciel mniejszości węgierskiej Krisztián Forró, były szef dyplomacji w pierwszym rządzie Ficy - Jan Kubiš oraz były minister sprawiedliwości z tego samego rządowego rozdania. I to właśnie ten ostatni, Štefan Harabin, wzbudził najwięcej kontrowersji.
66-letni Harabin w przeszłości pełnił również funkcję szefa Sądu Najwyższego. Kiedy wszedł do aktywnej polityki, zaczął opowiadać się za wprowadzeniem cenzury mediów, "tradycyjnym modelem rodziny", a zapytany w kampanii, stwierdził, że miejscem jego pierwszej wizyty zagranicznej byłaby Moskwa. Chwilę po rozpoczęciu działań wojennych na wschodzie uznał, że "zrobiłby to samo, co Putin" (trwa proces w tej sprawie). Harabin uznaje Rosję, jako największe państwo słowiańskie, za naturalnego obrońcę słowackich granic. W jednym z wywiadów dla internetowego portalu dziennika SME stwierdził nawet, że taki sojusz jest niezbędny, bo "pojawiły się w Europie tendencje do odbudowy Austro-Węgier" (ziemie słowackie były częścią tej monarchii do 1918 roku).
Jakby komuś było mało, to Harabin dorzuca jeszcze jedną cegiełkę: na jednym ze spotkań wyborczych stwierdził, że Czesi są "zwolennikami hitlerowców i faszystów", co nie pozostało bez echa w Pradze. Do pakietu jego poglądów należy dorzucić postulaty dotyczące wyjścia z UE i NATO. Štefan Harabin dostał niemal 12 procent poparcia w pierwszej turze wyborów.
Listę kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze wyborów uzupełnia szerzej nieznany historyk Patrik Dubovski.
- Wspomniani wyżej kandydaci cieszą się poparciem wyborców protestu, ale grupa ta jest wewnętrznie niejednorodna - komentuje doktor Miroslav Řádek, politolog z Uniwersytetu w Trenczynie. - Politycy obecnego rządu również częściowo polegają na poparciu pokrewnego elektoratu - dodaje.
Wojenne bębny dudnią na Słowacji
Ze względu na ograniczone kompetencje prezydenta (brak inicjatywy ustawodawczej, możliwość obalenia weta zwykłą większością głosów) kampania wyborcza upłynęła w cieniu dwóch tematów: sprzeciwu wobec planów rządu oraz międzynarodowej pozycji Słowacji.
Faworyci, czyli lider współrządzącego Hlasu, szef parlamentu Peter Pellegrini i bezpartyjny dyplomata popierany przez centroprawicową opozycję Ivan Korčok, od samego początku prezentowali odmienne wizje kraju.
Pellegrini, chociaż przez lata lawirował na niemal każdy temat i starał się ważyć swoje poglądy, był zmuszony do określenia się w trakcie debat. Przez ostatnie miesiące był bardzo popularnym politykiem, nieznacznie ustępując prezydentce w rankingu społecznego zaufania. Wskazywano właśnie na umiarkowanie Pellegriniego. W kampanii prezydenckiej uderzył jednak w inne tony. Odmieniany przez wszystkie przypadki "pokój" trafił na billboardy i plakaty wyborcze Pellegriniego. Kandydat rządu ostrzegał, że zwycięstwo Ivana Korčoka oznacza wciągnięcie Słowacji do konfliktu zbrojnego. Siebie zaś przedstawiał jako orędownika stabilizacji, który zapewni krajowi "godność i dumę". - Jest to przedwyborcza retoryka, która częściowo jest winą samego Pellegriniego, a częściowo wynikiem polaryzacji - komentuje politolog Miroslav Řádek.
Ekspert z Uniwersytetu w Trenczynie jest jednak daleki od stwierdzenia, że zwycięstwo polityka Hlasu automatycznie przełoży się na ochłodzenie stosunków Bratysławy z Brukselą czy Waszyngtonem. - Postrzeganie go jako prokremlowskiego wynika z faktu, że jest on częścią koalicji rządowej, która jest prawdziwie prorosyjska - zaznacza doktor Miroslav Řádek.
Odwoływanie się do kwestii suwerenności, historii i zachowanie dystansu wobec Ukrainy ma zapewnić poparcie wyborców protestu, którzy w pierwszej turze postawili krzyżyk przy politycznych radykałach.
- Poparcie dla członkostwa w UE i NATO jest stabilne od dłuższego czasu, a radykalni wyborcy, którzy jednak nie chcą opuszczać tych organizacji, wybierali chętniej Petera Pellegriniego. Słowaccy wyborcy od dawna są pragmatyczni w tej kwestii - podsumowuje Mikuláš Hanes z sondażowni NMS Slovakia, powołując się na szereg badań społecznych.
Zwycięstwo Pellegriniego pozwoliłoby jednak na szybszą realizację zmian, które proponuje Robert Fico. Mało prawdopodobna wydaje się realizacja scenariusza, w którym Pellegrini wetuje czy odsyła do sądu konstytucyjnego ustawy koalicyjnej większości, kiedy jego partia ową koalicję tworzy. Plany rządu Ficy mogą sięgać jednak znacznie dalej niż wspomniane wcześniej zmiany w kodeksach i mediach.
Po ostatnich doniesieniach prasy o rozbiciu rosyjskiej siatki szpiegowskiej w Europie, która miała podszywać się pod portal informacyjny, Erik Kaliňák, poseł Smeru, zasugerował konieczność weryfikacji kont bankowych dziennikarzy. Przy otwartej niechęci słowackiego premiera do mediów wypowiedź młodego parlamentarzysty nie musi być przejęzyczeniem, a może być to plan na przyszłość. Plan, któremu prezydent Pellegrini raczej się nie przeciwstawi.
Nieznany urzędnik wykorzystuje szansę
Niewiązany z żadną partią polityczną Ivan Korčok ogłosił swój start już w sierpniu 2023 roku, chociaż pierwsza tura była zaplanowana na siedem miesięcy później. W odróżnieniu od swojego konkurenta, który pełnił funkcję posła, premiera i szefa parlamentu, Korčok nie był aktywnym politykiem.
Pracował w ministerstwie spraw zagranicznych, był urzędnikiem państwowym oraz ambasadorem Słowacji w Stanach Zjednoczonych, czego nie pominęli rywale, nazywając go - a jakże - "amerykańskim agentem". Nie wspomnieli jednak, że na placówkę wysyłał go... Peter Pellegini, będąc szefem rządu w 2018 roku.
Bliżej nieznany opinii publicznej urzędnik postanowił wykorzystać szansę, jaką była rezygnacja z walki o reelekcję przez Zuzanę Čaputovą. Uzyskał poparcie libertariańskiej partii Wolność i Solidarność, liberalnej Postępowej Słowacji i Ruchu Chrześcijańsko-Demokratycznego. Wszystkie te formacje stanowią parlamentarną kontrę dla rządów Ficy i Pellegriniego.
Chociaż średnia sondażowa dla Korčoka nie przekroczyła nigdy 36 procent poparcia, zdobył on w pierwszej turze 42,5 procent głosów, wyprzedzając Petera Pellegriniego o ponad 5 punktów procentowych. Mobilizacja wyborców opozycji zaskoczyła komentatorów i sam obóz rządowy. Paliwem wyborczym dla Korčoka miały okazać się reformy w kodeksie karnym i likwidacja prokuratury antykorupcyjnej. Zaproponowane przez rząd Roberta Ficy ustawy wzbudziły niepokoje, bo były jawnym pokazem siły przez ekipę koalicyjną. W końcu sam Fico kilka miesięcy temu usłyszał zarzuty dotyczące udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, jednak sprawa nie ruszyła, ponieważ w parlamencie zabrakło głosów, aby odebrać mu immunitet poselski.
Popierany przez całą opozycję emerytowany dyplomata osadził całą retorykę wyborczą na haśle "służenia ludziom, nie politykom". Podkreślając swoją niezależność, deklarował, że sprawdzi się w polityce międzynarodowej, bo ma doświadczenie jako były ambasador, a geopolityczny kurs kraju musi być jednoznacznie prozachodni, bez "puszczania oczka" w kierunku Kremla czy Budapesztu. Ivan Korčok zdaje sobie jednak sprawę, że bez głosów elektoratu zawiedzionego Ficą i Pellegrinim nie uda mu się zasiąść w Pałacu Prezydenckim.
Oddalamy się od naszych najbliższych partnerów, obrażając naszych najbliższych sąsiadów: Czechy i Polskę. To nie jest dobre dla SłowacjiIvan Korčok po pierwszej turze wyborów prezydenckich
Były dyplomata dystansuje się od polityki rządu szczególnie w zakresie braku wsparcia dla Ukrainy oraz próbie przejęcia mediów publicznych. Jego sukces będzie jednak uzależniony od mobilizacji wyborczej tych, którzy chcą pokazać rządowi czerwoną kartkę lub od braku mobilizacji wyborców obozu rządowego.
Z kim i dokąd?
Druga tura słowackich wyborów prezydenckich może wyhamować rozpędzonego Roberta Ficę. Po trzech latach w opozycji wrócił do władzy i działa z większym impetem, niż przewidywano, a proponowane pomysły zdają się być bardziej radykalne niż w czasach jego minionych rządów (Fico był premierem w latach 2006-2010 i 2012-2018, a do 2020 roku jego partia tworzyła rząd z Pellegrinim jako premierem). Jeśli w wyborach Słowacy wskażą na rządowego kandydata, na pewno pozwoli to na przyspieszenie działań Ficy. I chociaż Partia Europejskich Socjalistów (PES) zawiesiła partię Ficy w prawach członka za jego antyukraińską retorykę, to ten nadal twierdzi, że realizuje prawdziwie lewicową politykę jako pacyfista, domagający się pokoju i realizujący "politykę słowackiej suwerenności".
Tymczasem tradycyjnie bliskie relacje czesko-słowackie uległy zamrożeniu, odwołano międzyresortowe konsultacje prowadzone od lat, a Robert Fico zdaje się upatrywać nowego sojusznika w Budapeszcie. Wznowiono też część bilateralnej współpracy między resortami słowackimi a rosyjskimi i białoruskimi. Niuansowanie polityki zagranicznej ma zadowolić wszystkie grupy wyborców, być objawem górnolotnego pragmatyzmu Słowacji, ale w praktyce rodzi pytania o zachowanie Bratysławy w przypadku ewentualnego rozszerzenia konfliktu na wschodzie. Jeśli prezydenturę obejmie polityczny wychowanek Roberta Ficy, scenariusz izolowania Słowacji na forum Unii Europejskiej i NATO może być realizowany prędzej niż później. Szczególnie jeśli Bratysława stanie okoniem wobec wsparcia Kijowa, będzie blokowała pakiety pomocowe, a słowaccy ministrowie - równie chętnie, co dziś - będą fotografować się z rosyjskimi odpowiednikami (wspólne zdjęcie szefów dyplomacji obu państw na początku marca wywołało oburzenie wielu stolic europejskich).
EU-csúcs, 2. nap. Az EP-választás döntő kérdése, hogy ki békepárti és ki háborúpárti. Nem kérünk a háborúból!
Posted by Orbán Viktor on Friday, March 22, 2024
Wygrana Ivana Korčoka, o ile tchnie nowe życie w rozdrobnioną opozycję, o tyle nie dostarczy jej narzędzi do skutecznego powstrzymania zakusów koalicji Roberta Ficy.
Opozycyjny prezydent może jednak inicjować debatę publiczną, występować na forach międzynarodowych i być dowodem dla społeczności międzynarodowej, że nawet w kwestiach geopolitycznych nie ma pod Tatrami konsensusu. Sobotnie głosowanie potrwa do godziny 22. Wyniki powinniśmy poznać najpóźniej w niedzielny poranek.
Autorka/Autor: Cezary Paprzycki
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Vaclav Salek/CTK/PAP