Spłonęły setki sklepów, towar, dokumenty, a nawet pieniądze. Na liczenie strat przyjdzie jeszcze pora, ale już teraz pojawiają się pytania, z czego mają żyć rodziny, które pracowały w centrum handlowym na warszawskiej Białołęce. Ogień strawił w niedzielę gigantyczną halę na Marywilskiej, gdzie sklepy, głównie z ubraniami, prowadzili Polacy, Wietnamczycy, a także Turcy. Łukasz Wieczorek.