Departament Obrony USA rozważa wycofanie nawet 10 tysięcy amerykańskich żołnierzy z Europy Środkowo-Wschodniej - poinformowała stacja NBC News, powołując się na swoich informatorów. Do tych doniesień odnieśli się szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Dariusz Łukowski oraz minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz.
W poniedziałek amerykańskie dowództwo ogłosiło relokację amerykańskiego personelu i sprzętu wojskowego z Jasionki do innych miejsc w Polsce. Jak czytamy w komunikacie, przeniesienie to "jest częścią szerszej strategii optymalizowania amerykańskich operacji wojskowych, poprawienia wsparcia sojuszników i partnerów przy jednoczesnym zwiększeniu wydajności".
Stacja NBC News poinformowała z kolei we wtorek - powołując się na swoich informatorów - że wysocy rangą urzędnicy Pentagonu debatują nad przyszłością 20 tysięcy żołnierzy i personelu wspomagającego armię, którzy od 2022 roku stacjonują w Europie Środkowo-Wschodniej.
Ponad trzy lata temu administracja prezydenta Joe Bidena podjęła decyzję o wzmocnieniu państw graniczących z Ukrainą po rozpoczęciu inwazji Rosji na ten kraj. Według telewizji dyskusje te dotyczą redukcji amerykańskich wojsk stacjonujących w Rumunii i Polsce, jednak "liczby są nadal omawiane". "Propozycja może obejmować usunięcie nawet połowy sił wysłanych przez Bidena" - podaje NBC News.
Cytowani przez stację europejscy urzędnicy twierdzą, że jeśli Pentagon podejmie decyzję o wycofaniu żołnierzy, wzmocni to obawy, że USA porzucają swoich wieloletnich sojuszników w Europie, dla których Rosja stanowi rosnące zagrożenie.
Amerykańscy urzędnicy stwierdzili natomiast, że zmniejszenie obecności armii USA w Europie uwolniłoby zasoby wojskowe dla regionu Indo-Pacyfiku i jest obecnie "najwyższym priorytetem strategicznym" w związku z cięciami budżetowymi w Pentagonie. Dodatkowo oznacza to także oszczędności, które armia może wydać na inwestycje w innowacyjny sprzęt i broń.
Szef BBN: zachowałbym spokój
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego generał Dariusz Łukowski powiedział w rozmowie z dziennikarzami - odnosząc się do decyzji o relokacji amerykańskich oddziałów wojsk lądowych z podrzeszowskiej Jasionki - że "nie mamy do czynienia z żadnym wycofaniem wojsk amerykańskich z terenu naszego kraju".
- Stany Zjednoczone przeprowadzają w tej chwili szeroko zakrojoną weryfikację ich pozycji na całym świecie. Podczas mojej ostatniej rozmowy w zeszłą środę z doradcą do spraw bezpieczeństwa USA Michaelem Waltzem przekazano mi informację, że te prace dalej trwają i nie można nic na ten temat dzisiaj jeszcze powiedzieć w sposób oficjalny - mówił.
Wyjaśniał przy tym, że "to, co dzieje się wokół Jasionki, jest związane z podjętą decyzją na szczycie w Waszyngtonie w 2024 roku o przejęciu odpowiedzialności za hub logistyczny, który był realizowany przez stronę polską, przez Sojusz (NATO - red.)". - Ustalono, że będzie zajmowała się tym specjalna misja sojusznicza NSATU (NATO Security Assistance and Training for Ukraine - red.) pod dowództwem sojuszniczym. Spowodowało to zmianę konfiguracji całej tej operacji - powiedział.
Jak zaznaczył, w efekcie rozmów w Waszyngtonie zapadła decyzja o tym, że "Stany Zjednoczone częściowo zredukują swoją obecność, wycofają pewne elementy związane z utrzymaniem techniki ukraińskiej, przemieszczą się do swoich lokalizacji w Polsce, które uprzednio były przez nich zajmowane i stamtąd będą podejmowały te zadania". - Dokonano również weryfikacji udziału poszczególnych państw - dodał Łukowski. Szef BBN zapewnił jednocześnie, że "całość operacji w Jasionce nie uległa żadnemu zmniejszeniu czy redukcji". - Wszystkie operacje, które tam były wykonywane, są wykonywane na tym samym poziomie, o ile nawet nie większym. Zdolności nie uległy żadnym zmianom. Nie możemy tutaj mówić o żadnych ruchach związanych z wycofywaniem jakichkolwiek wojsk amerykańskich z terytorium Polski - zaznaczył.
- Zaznaczam, że w mojej rozmowie z Mikiem Waltzem w zeszłym tygodniu temat ten podejmowałem. Zwrócono mi uwagę, że proces jest w toku, nie ma żadnych wiążących decyzji co do tego, jakie będą redukcje (personelu wojskowego - red.) i czy w ogóle będą redukcje w Europie i jakich państw będzie to dotyczyło - mówił.
Jak wskazał, strona amerykańska "doskonale zdaje sobie sprawę" ze "specyficznego porozumienia", które zapewnia bardzo korzystne warunki pobytu wojsk amerykańskich w Europie. - Te wszystkie elementy będą pewnie brane pod uwagę w przypadku podejmowania decyzji w przyszłości - powiedział.
Jak wyjaśnił, "w związku z tym my nie posiadamy dzisiaj żadnych wiarygodnych informacji na temat tego, jakie docelowe decyzje amerykańskie pojawią się w tym obszarze".
Generał podkreślił, że relokacja personelu i sprzętu nie oznacza wycofania się wojsk.
Dopytany o medialne doniesienia o wycofaniu 10 tysięcy amerykańskich żołnierzy z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, odpowiedział: - Informacje o tym, że są jakieś ruchy amerykańskie wykonywane wokół Jasionki pojawiały się już od jakiegoś czasu w naszych mediach i cały czas wszyscy spekulują i próbują wiązać te fakty z oczywiście nagłaśnianym przeglądem obecności wojsk amerykańskich w Europie. Cokolwiek się dzisiaj dzieje - dopóki nie zostanie wygłoszony oficjalny komunikat ze strony administracji amerykańskiej - nie może być wiązane w żaden sposób z tymi rzeczami - powiedział.
Jak ocenił, "dzisiaj by zachował spokój, wstrzemięźliwość". - Będziemy komunikowali i komentowali sytuację, kiedy rząd amerykański zajmie konkretne stanowisko w tej sprawie i będziemy mieli podstawy do tego, żeby to komentować - powiedział.
Szef MON komentuje
O relokację, a także o doniesienia na temat wycofania części sił USA, pytany był też wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.
- Po pierwsze, żołnierze amerykańscy zostają w Polsce. Ci, którzy zakończyli swoją misję pomocy na Ukrainie - to jest zasadnicza zmiana, ponieważ ci żołnierze nie byli tutaj desygnowani na mocy porozumień bilateralnych czy decyzji Paktu Północnoatlantyckiego, a ich obecność wynikała z pomocy Ukrainie. (...) - teraz zostają w Polsce, pomimo że tę misję pomocy dla Ukrainy w Jasionce kończą - powiedział. Podkreślił, że "zostają w innych jednostkach".
- To jest pozostanie żołnierzy, a nie ich wycofanie - zaznaczył. - Ja mogę mówić o tych informacjach, które mam z Pentagonu od pana sekretarza do spraw obrony (Pete'a - red.) Hegsetha, który dwa dni gościł w Polsce - dodał. Przypomniał, że szef Pentagon mówił podczas swojej wizyty, że "on by chciał, żeby było żołnierzy więcej".
Na kolejne pytanie, gdzie zostaną relokowani amerykańscy żołnierze, Kosiniak-Kamysz odpowiedział, że "do wskazanych i uzgodnionych ze stroną Polską baz na terytorium Rzeczypospolitej". Dodał, że te miejsca są już ustalone.
Amerykańscy żołnierze w Europie
W Europie stacjonują 84 tysiące amerykańskich żołnierzy. W Polsce z tej liczby około 10 tysięcy, w Niemczech - 37 tysięcy, a we Włoszech - 13 tysięcy. W sumie na kontynencie znajduje się ponad 40 amerykańskich baz wojskowych, głównie w Niemczech, Włoszech i Wielkiej Brytanii.
W Poznaniu znajduje się wysunięte stanowisko dowodzenia V Korpusu Sił Lądowych USA, koordynujące działania sił lądowych USA w Europie oraz współpracujące z NATO i Wojskiem Polskim. Od marca 2023 roku działa także pierwszy stały garnizon wojsk USA (USAG-P). Ważne są również baza Aegis Ashore w Redzikowie (od 2024 roku), dowództwo dywizyjne w Bolesławcu i hub logistyczny w Jasionce około Rzeszowa, gdzie służą również żołnierze z innych państw NATO.
W Rumunii stacjonuje około 1,5 tysiąca amerykańskich żołnierzy, a łącznie - około 5 tysięcy wojskowych z 17 państw. Najwięcej Amerykanów przebywa w bazie lotniczej Mihail Kogalniceanu pod Konstancą nad Morzem Czarnym. Kluczowe są też bazy Deveselu (element tarczy antyrakietowej) i Campia Turzii w Siedmiogrodzie.
Autorka/Autor: kgr, akr/adso
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Abaca/PAP/EPA