Zwolennicy jemeńskiego rządu, wymachując pałkami i sztyletami, starli się w środę z antyrządowymi demonstrantami w stolicy kraju, Sanie. Jak pisze agencja Reutera protesty, zainspirowane wydarzeniami w Tunezji i Egipcie, wymykają się spod kontroli policji.
Jemeńska policja nie była w stanie rozdzielić obu stron, kiedy manifestanci przeszli do rękoczynów w okolicy uniwersytetu w Sanie. Studenci domagali się ustąpienia prezydenta Alego Abd Allaha Salaha - jednego z sojuszników USA w walce z Al-Kaidą, który pozostaje u władzy od 30 lat.
Uliczne starcia
Opisując przebieg wydarzeń agencja AFP twierdzi, że zwolennicy władz zaatakowali kilkuset studentów, którzy wyszli z kampusu i maszerowali w kierunku pałacu prezydenckiego. Studenci odpowiedzieli kamieniami. Napastnicy ścigali ich aż do kampusu, gdzie policja powstrzymała zwolenników rządu strzałami ostrzegawczymi.
Nieco później kilkuset studentów ponownie wyszło z budynku uniwersytetu próbując przeprowadzić wiec. Policja nie pozwoliła im opuścić kampusu, więc zaczęli rzucać kamieniami w zwolenników władz przez bramę. - Będziemy protestowali, dopóki ten reżim nie odejdzie - zapewniał jeden ze studentów. - W obecnych warunkach nie mamy przyszłości - dodał.
Według agencji AFP co najmniej cztery osoby zostały ranne. Trzech dziennikarzy, w tym fotoreporter agencji Associated Press i operator telewizji Al-Arabija, zostało pobitych przez zwolenników rządzącej partii.
Równia pochyła?
Według AP, szóstego dnia opozycyjnych protestów jemeńskie władze wysłały na ulice około dwóch tysięcy policjantów. Dzień wcześniej, we wtorek, około trzech tysięcy manifestantów, w większości studentów, próbowało przedostać się w okolice pałacu prezydenckiego, jednak zgromadzenie zostało brutalnie rozbite przez zwolenników rządu.
Opozycja parlamentarna, która wznowiła ostatnio negocjacje z władzami, nie ma związku z tymi manifestacjami - podkreśla AFP.
Zdaniem analityków, na których powołuje się Reuters, demonstracje zbliżają się do punktu zwrotnego, ponieważ stają się coraz bardziej spontaniczne, a na ich czele stoją młodzi ludzie. Wielu ostrzega, że mogą się one rozwijać powoli, a w kraju, gdzie co drugi mieszkaniec ma broń, może dojść do rozlewu krwi.
Jak przypomina Reuters spośród 23 mln mieszkańców Jemenu 40 procent żyje za mniej niż dwa dolary dziennie.
Źródło: PAP