W Ankarze doszło w niedzielę do przepychanek między turecką policją a żałobnikami i prokurdyjskimi politykami, po tym jak funkcjonariusze nie dopuścili do złożenia kwiatów w miejscu sobotniego zamachu. W kraju trwa trzydniowa żałoba. Opozycja podała, że zginęło 128 osób.
Prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna HDP poinformowała w niedzielę, że w sobotnim zamachu przed dworcem kolejowym w stolicy Turcji, Ankarze, zginęło 128 osób, z czego do tej pory zidentyfikowano 120.
W sobotę tureckie władze mówiły o co najmniej 95 zabitych. W niedzielę rano rząd w Ankarze poinformował, że w szpitalach przebywa ponad 160 osób, z czego 65 jest na intensywnej terapii.
Przepychanki na miejscu tragedii
Przed dworcem w Ankarze doszło w niedzielę do przepychanek z policją. Przedstawiciele prokurdyjskiej partii HDP planowali złożyć kwiaty w miejscu, w którym dzień wcześniej doszło do zamachu. Wraz z innymi żałobnikami mieli też uczestniczyć tam w uroczystości poświęconej pamięci ofiar. Jednak do założenia kwiatów nie dopuściła turecka policja.
Sympatycy ugrupowania HDP zwracali uwagę, że kilka osób zostało poturbowanych przez służby bezpieczeństwa. Wokół miejsca zamachu zgromadził się tłum, a wiele osób wymachiwało transparentami z napisami "morderca (prezydent Recep Tayyip) Erdogan", "policja-zabójcy".
Policja tłumaczyła, że na miejscu cały czas trwają prace śledczych, którzy próbują odkryć, kto stoi za sobotnim zamachem. Do tej pory nikt też nie przyznał się do ataku przed dworcem kolejowym w Ankarze, który był najkrwawszym we współczesnej historii Turcji.
Dziennik: znaleźli ciało zamachowca
Tymczasem w niedzielę dziennik "Yeni Safak" podał, że odnaleziono ciało jednego z zamachowców - to mężczyzna w wieku 25-30 lat. Gazeta podkreśla, że udało się pobrać jego odciski palców do dalszej analizy.
Bliźniacze zamachy
Dwie bomby eksplodowały o godz. 10.04 (godz. 9.04 czasu polskiego) przed dworcem kolejowym w Ankarze, gdy tysiące aktywistów z całej Turcji gromadziły się, by wziąć udział w proteście przeciwko wznowieniu konfliktu między władzami a kurdyjskimi bojownikami. Marsz zorganizowały liczne związki zawodowe, organizacje pozarządowe i partie lewicowe.
Według szefa rządu są dowody na to, że był to atak samobójczy. Dwaj zamachowcy mieli wysadzić się w tłumie ludzi.
Atak nastąpił trzy tygodnie przed wyborami parlamentarnymi, gdy w kraju na nowo rozgorzał konflikt między Partią Pracujących Kurdystanu a władzami w Ankarze. Eskalacja konfliktu doprowadziła do zerwania przed dwoma miesiącami rozmów pokojowych turecko-kurdyjskich prowadzonych od końca 2012 r. Szacuje się, że od 1984 roku konflikt ten pociągnął za sobą ok. 40 tys. ofiar śmiertelnych.
Autor: pk/tr / Źródło: Daily Sabah, PAP