O uznanie europejskich wysiłków i zaangażowania w wojnę w Afganistanie zaapelowali do Stanów Zjednoczonych minister spraw zagranicznych Szwecji Carl Bildt i sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen.
"Przez dekady Europejczycy słyszeli ciągły apel od USA: róbcie więcej. (...) Nie każcie Ameryce nieść całego ciężaru. (...) Uczciwą oceną jest uznanie, że przez lata skargi te czasem miały pewne podstawy. (...) Jednak
Przez dekady Europejczycy słyszeli ciągły apel od USA: róbcie więcej. (...) Nie każcie Ameryce nieść całego ciężaru. (...) Uczciwą oceną jest uznanie, że przez lata skargi te czasem miały pewne podstawy. (...) Jednak uczciwe byłoby także uznanie, że Europa (...) może być dla Stanów Zjednoczonym prawdziwym partnerem Bildt, Rasmussen
Potrzeba współpracy
Obaj wskazują, że "Unia Europejska podjęła ważne kroki, by wzmocnić swoje wspólne działania w Afganistanie, Pakistanie i przyległych regionach". Sojusznicy Amerykanów "jasno odpowiedzieli na decyzję prezydenta USA Baracka Obamy o znacznym zwiększeniu liczebności wojsk amerykańskich" i w grudniu "zadeklarowali dodatkowe 7 tys. żołnierzy".
"Jednak stworzenie stabilności w Afganistanie wymaga nie tylko militarnego czy cywilnego wzmocnienia ze strony Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, Kanady i naszych partnerów. Wymaga sprawniej działającego i odpowiedzialnego rządu afgańskiego, koordynacji wewnątrz wspólnoty międzynarodowej i podejścia regionalnego, w którym sąsiedzi Afganistanu grają ważną rolę", zauważają autorzy artykułu.
Trzy punkty dla Afganistanu
Ich zdaniem, na początku 2010 roku w afgańskiej misji "trzy rzeczy są jasne". Pierwszą jest konieczność pomocy świata dla Afganistanu, drugą to, że mimo wszelkich trudności misja może się udać, ponieważ "naród afgański chce stanąć na nogi".
Po trzecie - Stany Zjednoczone nie mogą - i nie będą musiały - pozostać same w Afganistanie. Jak podkreślają autorzy, "Europa i Kanada nadal będą dla Ameryki sojusznikami, partnerami i towarzyszami broni".
Źródło: PAP, tvn24.pl