Rząd Holandii poinformował w środę o zamiarze zamrożenia świadczeń socjalnych i zasiłków dla studentów osobom, którzy przyłączają się do takich grup zbrojnych, jak Państwo Islamskie (IS) - pisze Reuters.
Holandia chce w ten sposób ograniczyć liczbę młodych ludzi wyjeżdżających do stref konfliktów. To kolejne posunięcie holenderskich władz po zakazie noszenia muzułmańskich chust w niektórych miejscach publicznych w Holandii, gdzie, jak wynika z najnowszych sondaży, pogarsza się nastawienie do imigrantów.
Zamrożenie finansowania
Rządy w Europie obawiają się, że powracający ze stref konfliktów obywatele mogą chcieć przeprowadzać ataki w ojczyźnie.
"Każdy, kto wyjedzie, by wesprzeć IS albo poślubić dżihadystę, musi się liczyć z zamrożeniem finansowania przez rząd" - napisano w oświadczeniu.
Wrócą, by dokonywać zamachów?
Europol szacuje, że ponad pięć tys. obywateli UE wyjechało na terytoria kontrolowane przez IS, m.in. do Syrii i Iraku, aby walczyć po stronie dżihadystów. Służby bezpieczeństwa obawiają się, że wiele z tych osób wróci i będzie prowadzić działalność terrorystyczną w Europie. W szeregi IS wstępowali m.in. obywatele Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii, Holandii czy Niemiec.
Minister spraw zagranicznych Holandii Bert Koenders powiedział w czerwcu, że z jego kraju wyjechało jedynie 190 obywateli.
Burza w kraju
Premier Mark Rutte wywołał w marcu burzę, gdy oświadczył, że wolałby, aby holenderscy obywatele, którzy wyjechali do Syrii lub Iraku, zginęli, niż mieliby wrócić do ojczyzny.
Prosperująca po drugiej wojnie światowej Holandia otwarła podwoje dla dziesiątków tysięcy imigrantów z Turcji i Maroka, zdobywając reputację jednego z najbardziej tolerancyjnych społeczeństw Europy - pisze Reuters.
Zaznacza, że partie głównego nurtu odczuwają silną rywalizację ze strony antyimigracyjnej i islamofobicznej Partii na rzecz Wolności (PVV) Geerta Wildersa.
Partie, organizacje i obywatele Holandii mają miesiąc na wypowiedzenie się na temat najnowszego zamiaru rządu, nim jego propozycji zostanie nadany dalszy bieg, by zmieniła się w ustawę.
Popiera islamistów...
Z problemem pobierania zasiłków od państwa przez osoby popierające dżihadystów borykają również władze brytyjskie. Po niedawnym zamachu na hotele w Susie w Tunezji okazało się, że zabójcę mógł zainspirować Hani-al-Sibai, duchowny z Al-Kaidy, który meiszka w luksusowej dzielnicy Londynu.
Hani-al-Sibai jest podejrzewany przez brytyjskie służby bezpieczeństwa o związek z Ansar al-Szaria. Nazwisko al-Sibaja pojawia się w raporcie Międzynarodowego Centrum Zwalczania Terroryzmu (ICCT) z siedzibą w Hadze. Opublikowany w 2013 roku dokument wskazuje go jako tego, który ma "kluczowy wpływ" na ideologię Ansar al-Szaria.
... żyje w luksusie w Londynie
Tymczasem Hani-al-Sibai żyje nie niepokojony, wraz z żoną i pięciorgiem dzieci, w luksusowej londyńskiej rezydencji za milion funtów. Urodzony w Egipcie 54-latek pobiera rocznie 50 tys. funtów zasiłków (czyli ponad 20 tys. złotych miesięcznie). Toczy się wobec niego śledztwo w sprawie wyłudzenia środków z pomocy społecznej.
Zapytany przez dziennikarzy "Daily Mail" o to, jak można usprawiedliwić branie tak wysokich zasiłków, odpowiedział "zapytajcie Davida Camerona, nie mnie".
Autor: asz//rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia