Zmarł drugi południowokoreański żołnierz ranny w ostrzale wyspy Yeonpyeong przez siły Korei Północnej - podała przed chwilą agencja Reutera. Rannych jest 17 żołnierzy i trzech cywilów. Na wyspie płonie też wiele domów. Atak ostro potępiły Stany Zjednoczone.
Południowokoreańska armia potwierdziła, że Phenian ostrzelał we wtorek rano polskiego czasu wyspę Yeonpyeong i że odpowiedziano ogniem. Władze Seulu ostrzegły zaś, że jeśli "północnokoreańskie prowokacje" będą kontynuowane, odpowiedź będzie "mocniejsza".
Jak informuje telewizja YTN TV, wyspę Yeonpyeong dosięgło co najmniej 200 pocisków artyleryjskich. Świadkowie twierdzą, że mieszkańcy zostali ewakuowani do schronów, a część z nich uciekło na morze na łodziach rybackich. W związku z ostrzałem, doszło też do awarii prądu. Kilka budynków uległo zawaleniu.
Na zdjęciach telewizyjnych widać co najmniej cztery słupy dymu unoszące się nad wyspą. Wojsko Korei Południowej wezwało Koreę Północną do zaprzestania ostrzału - podała agencja Yonhap.
Pożary trawią wyspę
Według świadków pożary, które wybuchły po północnokoreańskim ostrzale, rozszerzają się na kolejne domy na wyspie i wymknęły się spod kontroli. Naoczni świadkowie widzą ponoć 6 płonących budynków - podała telewizja YTN.
Telewizja YTN poinformowała, że wiele z pocisków wystrzelonych przez Koreę trafiło w południowokoreańską bazę wojskową.
Na co dzień wyspę Yeonpyeong zamieszkuje około 1300 osób, głównie rybaków.
Armia w stanie gotowości
Armia Korei Południowej została postawiona w stan najwyższej, niewojennej gotowości bojowej. Rząd południowokoreański wezwał ministrów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na pilne posiedzenie - w podziemnym bunkrze na terenie kompleksu prezydenckiego spotkali się najważniejsi doradcy prezydenta Korei Lee Myung-baka.
Na godzinę 10 polskiego czasu zapowiedziano też nadzwyczajne spotkanie południowokoreańskiego banku centralnego.
Atak celowy
Koreańskie ministerstwo obrony podało, że atak Phenianu był „celowy i zaplanowany”. Według niego ostrzelanie Yeonpyeong był wyraźnym naruszeniem zawieszenia broni, podpisanego po zakończeniu wojny na Półwyspie Koreańskim w latach 50. XX wieku.
W ostatnich latach już dwukrotnie dochodziło do wymiany ognia w pobliżu tej wyspy. Pierwsza bitwa miała miejsce w 1999 roku. Zginęło wtedy około 30 żołnierzy Korei Północnej, a około 70 zostało rannych. Zatonęła też północnokoreańska korweta. Po stronie Seulu było 6 rannych i kilka uszkodzonych okrętów.
Druga bitwa o Yeonpyeong miała miejsce w 2002. Zginęło wtedy 13 żołnierzy Korei Północnej i 6 Korei Południowej.
Chiny zaniepokojone
Jedyny liczący się sojusznik Korei Północnej na arenie międzynarodowej - Chiny - były bardzo wstrzemięźliwe w wypowiedziach po ostrzale. Rzecznik chińskiego MSZ Hong Lei co prawda wyraził zaniepokojenie dzisiejszym incydentem, ale powiedział na konferencji prasowej, że obie strony powinny zrobić więcej, w kierunku pokoju.
Podkreślił też, że konieczny jest powrót do rozmów sześciostronnych ws. programu nuklearnego Phenianu.
Amerykanie nie tak delikatni
Znacznie ostrzej zareagowały Stany Zjednoczone, które ostro potępiły atak. Przedstawiciele USA podali jednocześnie, że żaden z amerykańskich żołnierzy stacjonujących na Półwyspie Koreańskim nie brał udziału w dzisiejszych wydarzeniach.
Biały Dom poinformował, że jest w stałym kontakcie z władzami w Seulu i potwierdził swoje wsparcie dla Korei Południowej.
Miliony żołnierzy po obu stronach
Korea Północna jest jednym z najbardziej zmilitaryzowanych państw świata. Przy populacji 23,4 miliona ma 1,19 mln żołnierzy i 7,7 mln rezerwistów. Seul dysponuje 650 tys. żołnierzy i około 3 milionami rezerwistów. Oprócz tego w Południowej Korei stacjonuje 28 tys. Amerykanów.
Korea Północna i Południowa formalnie nadal pozostają w stanie wojny. Po wojnie koreańskiej z lat 1950-1952 podpisano jedynie zawieszenie broni.
Źródło: Reuters, BBC, CNN