Malezyjska partia rządząca bije rekordy. Front Narodowy (BN) wygrał głosowanie po raz trzynasty z rzędu, przedłużając swoją władzę nad krajem na następną kadencję. Tym razem był jednak najbliżej porażki w historii.
Z przeliczonych dotychczas głosów wynika, że BN zdobył 133 mandaty w 222-miejscowym parlamencie. Jest to jednak wynik gorszy od oczekiwań premiera Najiba Razaka, który liczył na zdobycie większości 2/3 głosów.
Opozycyjny Sojusz Ludowy (PR) pod przywództwem Anwara Ibrahima zdobył 89 miejsc, powiększając swój dotychczasowy stan posiadania o siedem miejsc. Lider opozycji oskarżył władze o fałszerstwo, które kosztowało go zwycięstwo.
Jeszcze przed wyborami lider PR oskarżył rząd o przetransportowanie ok. 40 tysięcy, jak to ujął, "wątpliwych wyborców", w tym imigrantów z Bangladeszu i Indonezji, do okręgów, gdzie spodziewano się szczególnie zażartej rywalizacji. Władze w Kuala Lumpur odrzuciły te oskarżenia.
Kraj bez zmian
Niezależnie od protestów, malezyjska Centralna Komisja Wyborcza oznajmiła, że to partia rządząca zwyciężyła. To już trzynaste zwycięstwo wyborcze BN z rzędu. Ugrupowanie to pozostaje u władzy nieprzerwanie od 1957 roku. Choć i tym razem sondaże prognozowały mu zwycięstwo, to w tegorocznych wyborach był najbliższy porażki w historii.
Analitycy podkreślają, że choć poparcie dla rządzącej koalicji wśród rdzennej ludności malajskiej pozostaje stabilne, to ludność pochodzenia chińskiego, która stanowi prawie 25 proc. ogółu mieszkańców Malezji, w coraz większym stopniu popiera opozycję. Głosi ona hasła walki z korupcją i położenia kresu polityce faworyzowania etnicznych Malajów w gospodarce i oświacie.
W parlamencie ostatniej kadencji, po wyborach w 2008 roku, BN miał 140 na 222 miejsc, choć nie była to już większość dwóch trzecich głosów, jaką cieszył się w poprzednich latach. Słabszy wynik w niedzielnych wyborach mógłby zagrozić pozycji samego Najiba Razaka oraz losowi forsowanego przez niego programu reform gospodarczych.
Długotrwałe rządy Frontu Narodowego uczyniły z Malezji jedno z zamożniejszych państw Azji Południowo-Wschodniej. Krytycy wytykają mu jednak nepotyzm, korupcję, dyskryminację mniejszości etnicznych, np. chińskiej czy indyjskiej, oraz przyczynianie się do rosnącej nierówności społecznej.
Autor: mk/tr / Źródło: PAP, BBC News