"Poczucie niepewności" we Francji. Wyborcy "nie wiedzą, czy lepsza byłaby kontynuacja, czy rewolucja"

Źródło:
TVN24 BiS

W tym roku kampania przed wyborami prezydenckimi we Francji jest inna niż zwykle. Jest krótsza, bo przez wiele miesięcy wiece i masowe spotkania z wyborcami były z powodu epidemii COVID-19 niemożliwe. Dopiero w ostatnich tygodniach kandydaci ruszyli w kraj, żeby przekonywać i zachęcać. Materiał TVN24 BiS.

Emmanuel Macron - na spotkaniu z wyborcami w Dijon pod koniec marca - usłyszał od mężczyzny pytanie: "Chciałbym się dowiedzieć, co pan robi, żeby obniżyć koszty utrzymania, bo mam 46 lat, jestem ojcem i nie starcza mi na życie to, co zarabiam. Czy według pana to normalne?".

Inflacja we Francji, jak na obecne warunki europejskie, nie jest wcale tak wysoka, bo wynosi około pięciu procent, ale dla Francuzów to szok. Inflacja jest teraz najwyższa od prawie 40 lat.

- Politycy są oderwani od rzeczywistości, od codzienności i rosnących kosztów życia. Gdy zarabiasz tyle, że nie musisz liczyć każdego grosza, to nie zauważasz rosnących cen, ale gdy zarabiasz mało, to dotyka cię każda podwyżka - zwraca uwagę Capucine Blond, studentka, która pracuje dorywczo.

Marc Andreu Sabater, burmistrz Vire w Normandii, komentuje z kolei: - Dominuje poczucie niepewności. Wiele osób wciąż się waha. Czują rosnący gniew, bo nie stać ich, żeby zatankować auto albo opłacić rachunek za prąd. Nie wiedzą, czy lepsza byłaby kontynuacja, czy rewolucja.

Wiele osób czuje się zdezorientowanych i zniechęconych. Zainteresowanie kampanią i samymi wyborami wyraźnie zmalało.

- Wygrana Macrona była powiewem nadziei. Teraz kandydują bardziej doświadczeni politycy. Kiedyś Macron był najmłodszy, ale efekt świeżości już minął. Ta pierwsza kadencja była rozczarowująca. Nadzieja na zmianę zniknęła - przyznaje Louis Labarthette, student teatrologii, pracujący w restauracji.

Takie przekonanie może prowadzić do rezygnacji z udziału w wyborach. Z badań sondażowych wynika, że w tym roku frekwencja będzie niższa niż zazwyczaj, a absencja wyborcza może sięgnąć nawet 31 procent. To więcej niż spodziewane poparcie w pierwszej turze dla któregokolwiek z kandydatów.

- Nie widzę nikogo, kto rzeczywiście ma rozwiązania i sprawi, że nasza przyszłość będzie jaśniejsza. Zawsze, gdy nam coś dają, to potem gdzie indziej zabierają. Nawet jeśli będzie nowy prezydent, to i tak niewiele się zmieni - mówi Michel Bloudeau, 70-letni emeryt.

Programy wyborcze poszczególnych polityków się różnią, ale wielu Francuzów już tych różnic nie dostrzega. Tradycyjny, sztywny podział na lewicę i prawicę przestał mieć takie znaczenie.

- Macron musiał sobie poradzić z "żółtymi kamizelkami", potem z covidem, a teraz z Ukrainą. Wciąż się waham, ale najprawdopodobniej na niego zagłosuję. Na Pecresse raczej nie, na Le Pen i Zemmoura też nie. Waham się między tym tutaj a obecnym prezydentem - mówi Josianne Comtesse, pielęgniarka z Vire w Normandii, wskazując na zdjęcie Jeana-Luca Melenchona.

Francuzi powtarzają, że w tym roku politycy próbują sprzedać im marzenia i wizje, w które sami już nie wierzą.

Pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji odbędzie się w niedzielę, 10 kwietnia. W tym roku Francuzi mają do wyboru dwunastu kandydatów, w tym walczącego o reelekcję Emmanuela Macrona. Jeśli w pierwszej turze żaden z kandydatów nie uzyska więcej niż 50 procent poparcia, to dwa tygodnie później - 24 kwietnia - odbędzie się druga tura głosowania, w której zmierzy się dwoje kandydatów z najwyższymi wynikami.

Ilu kandydatów, kiedy druga tura? Wybory we Francji w pigułce

Autorka/Autor:Joanna Stempień, akw

Źródło: TVN24 BiS

Tagi:
Raporty: