Na kilka dni przed partyjnymi prawyborami w Nevadzie sześciu czołowych kandydatów do nominacji prezydenckiej Partii Demokratycznej starło się w środę podczas debaty w Las Vegas. W ogniu krytyki ze wszystkich stron znalazł się zwyżkujący w sondażach były burmistrz Nowego Jorku, multimiliarder Michael Bloomberg.
Była to pierwsza debata partyjna, w której uczestniczył Michael Bloomberg. "Godzina prawdy", "wyjście ze strefy komfortu", "gorące krzesła" - tak występ byłego burmistrza Nowego Jorku w debacie telewizyjnej w Las Vegas zapowiadała amerykańska prasa.
Jak oceniały media, Bloomberg spotkał się z natychmiastowymi atakami ze strony swoich rywali, którzy zarzucali mu rasizm, szowinistyczne komentarze oraz dyskryminację w prowadzonych przez siebie przedsiębiorstwach.
Bloomberg w ogniu krytyki
W centrum debaty znalazła się kontrowersyjna praktyka "stop and frisk", uprawniająca funkcjonariuszy nowojorskiej policji do zatrzymywania, przesłuchiwania i przeszukiwania osób, które wydają im się podejrzane, czego ofiarą padały głównie mniejszości etniczne.
W pierwszych minutach debaty prowadzący w ogólnokrajowych sondażach Bernie Sanders wypomniał Bloombergowi, że jako burmistrz Nowego Jorku wspierał tę politykę. Jego zdaniem, nominacja dla miliardera spowoduje, że w wyborach od ugrupowania odwrócą się wyborcy o innym niż biały kolorze skóry.
Ten sam zarzut wysunął także Joe Biden, którego kampania w ostatnich tygodniach traci impet. Były wiceprezydent, który jako bliski współpracownik Baracka Obamy walczy o głosy czarnoskórych, zarzucił Bloombergowi, że polityka przeszukań, którą wspierał jako burmistrz, doprowadziła "do postawienia pod ścianą blisko pięciu milionów młodych czarnych mężczyzn".
Miliarder wyraził "zawstydzenie" z powodu popierania "stop and frisk". - Przepraszałem za to. Prosiłem o wybaczenie, ponieważ zatrzymywaliśmy zbyt wiele osób - mówił. Jak dodał, gdy tylko zorientował się, że liczba zatrzymań jest tak duża postanowił je zredukować. Jak zwrócił uwagę brytyjski "Guardian" w rzeczywistości to sąd nakazał miastu odejście od takiej polityki, która według niego była niekonstytucyjna.
"Demokraci podejmą wielkie ryzyko, jeśli zastąpią jednego aroganckiego miliardera innym"
Wypominając Bloombergowi wypowiedzi sprzed lat, senator z Massachusetts Elizabeth Warren już na początku debaty stwierdziła, że demokraci nie mają szans na zwycięstwo, jeśli wybiorą kandydata z "przeszłością szykanowania kobiet" i "wspierania rasistowskiej polityki".
- Startujemy przeciw mężczyźnie, który nazywał kobiety "tłustymi damulkami" i "lesbijkami o końskich twarzach". I nie, nie mówię o Donaldzie Trumpie, a o Michaelu Bloombergu - mówiła senator.
- Demokraci podejmą wielkie ryzyko, jeśli zastąpią jednego aroganckiego miliardera innym - powiedziała, odnosząc się do urzędującego prezydenta.
Miliarder bronił swoich szans w starciu z Trumpem. - Wiem, jak rywalizować z aroganckim oszustem, który pochodzi z Nowego Jorku - zapewniał ósmy, według magazynu "Forbes", najbogatszy Amerykanin.
"Najbardziej znany socjalista w tym kraju okazuje się być milionerem"
Pytany o to, kiedy ujawni swoje zeznania podatkowe, Bloomberg odpowiedział, że "zajmuje to dużo czasu" i upubliczni je "za kilka tygodni". Zapewniał też, że na swój imponujący majątek uczciwie zapracował.
Sam atakował natomiast Sandersa podkreślając, że nie wierzy, by - jak go określił - "demokratyczny socjalista" miał szanse na pokonanie Trumpa. Zarzucił mu także komunizm. - Najbardziej znany socjalista w tym kraju okazuje się być milionerem z trzema domami - mówił o senatorze z Vermontu.
Oskarżenia o komunizm pod swoim adresem Sanders nazwał "tanim chwytem". W debacie po raz kolejny koncentrował się na problemie nierówności społecznych i zapewniał, że Stany Zjednoczone stać na program powszechnej opieki medycznej.
"Nie powinniśmy pozostawiać sobie wyboru, między kandydatem, który chce spalić tę partię, a kandydatem, który chce ją kupić"
Od Sandersa i Bloomberga dystansował się były burmistrz miasta South Bend, nieoczekiwany lider w wyścigu o nominację Pete Buttigieg. Mówił, że jeśli ta dwójka po kolejnych prawyborach pozostanie faworytami walki o partyjną nominację, demokraci będą rozdarci między dwiema skrajnościami - "socjalistą, który uważa, że kapitalizm jest przyczyną wszelkiego zła i miliarderem, który myśli, że pieniądze są źródłem wszelkiej siły".
- Nie powinniśmy pozostawiać sobie wyboru między kandydatem, który chce spalić tę partię, a kandydatem, który chce ją kupić - mówił Buttigieg.
Zadowolenie z możliwości konfrontacji z Bloombergiem wyraziła senator ze stanu Minnesota Amy Klobuchar. Jej zdaniem były burmistrz Nowego Jorku "nie powinien chować się za reklamami telewizyjnymi". Dziennik "Washington Post" wyliczył, że tylko za pośrednictwem Google'a i YouTube'a w sieci na minutę wyświetla się 30 tys. reklam miliardera finansującego kampanię z własnych środków.
Trump: słyszałem, że Bloomberg jest dziś miażdżony
Do debaty demokratów w Nevadzie odniósł się w środę Trump, który w środowy wieczór miał w sąsiedniej Arizonie wiec wyborczy. - Słyszałem, że (Bloomberg) jest dziś miażdżony - mówił do tłumu swoich zwolenników.
Na sobotę zaplanowano prawybory w Nevadzie, tydzień później odbędą się prawybory w Karolinie Południowej.
Demokraci ostatecznie mają wskazać kandydata na prezydenta w lipcu. Wybory prezydenckie, w których o reelekcję ubiega się Trump, zaplanowano na 3 listopada.
Autorka/Autor: ft/kg
Źródło: Guardian, Reuters, BBC, PAP