Administracja prezydenta Donalda Trumpa, zaskoczona rozwojem protestów w Iranie, musi się teraz zmierzyć z pytaniem, jak postąpić w sprawie sankcji gospodarczych zniesionych na skutek umowy jądrowej z Teheranem - napisał w czwartek "Wall Street Journal".
"Protesty stworzyły niespodziewane nowe wyzwanie dla administracji Trumpa, która dotąd skupiała uwagę głównie na odwodzeniu Iranu od działań destabilizujących rywali na Bliskim Wschodzie. Teraz, jak twierdzą przedstawiciele administracji, próbuje się ustalić, w jaki sposób można wykorzystać protesty, żeby zmienić zachowanie Iranu w kraju i za granicą" - ocenia dziennik.
"Największym pilnym pytaniem stojącym przed administracją Trumpa jest, jak podejść do zbliżających się terminów wymagających od prezydenta odstąpienia od sankcji gospodarczych na Iran, zniesionych w ramach flagowej umowy jądrowej prezydenta Baracka Obamy - dodaje dziennik. - Aby umowa została utrzymana, prezydent będzie musiał odstąpić od sankcji w połowie stycznia". Trump próbował nakłonić sojuszników z Europy do renegocjacji umowy, ale spotkał się z oporem. Jednak protesty w Iranie w połączeniu z represjami ze strony rządu mogą dać administracji "więcej amunicji" do krytyki umowy - przypuszcza gazeta. Przedstawiciele administracji zasygnalizowali, że demonstracje będą czynnikiem w decyzji prezydenta, ale opracowywane są dla niego różne opcje. Jednocześnie Waszyngton zastanawia się, jak odwieść Teheran od agresywnej rozprawy z demonstrantami. Według władz USA w odróżnieniu od zielonej rewolucji z 2009 roku, w której udział wzięła głównie klasa średnia, obecnie niezadowolenie wyrażają najbiedniejsi obywatele, którzy nie odczuli efektów zniesienia sankcji. W związku z tym oczekuje się, że policja i wojsko mogą być bardziej powściągliwe w tłumieniu protestów.
Zawiedzione nadzieje
Stan irańskiej gospodarki jest tematem osobnego artykułu w "Wall Street Journal". Umowa jądrowa, która weszła w życie na początku 2016 roku, pobudziła gospodarkę - PKB wzrósł tamtego roku o 12,5 proc. - ale nie spełniła pokładanych w niej nadziei. "Reżim obiecał zbyt dużo, a umowa przyniosła zbyt mało" - powiedział cytowany przez "WSJ" Rob Malley, szef think tanku Międzynarodowa Grupa Kryzysowa (ICG) i były współpracownik prezydenta Baracka Obamy. Jednym z głównych powodów niezadowolenia jest rosnąca w dwucyfrowym tempie inflacja. Prezydentowi Rowhaniemu udało się co prawda ograniczyć wzrost cen do około 10 proc. z 40 proc. za jego poprzednika, ale cena jajek poszła w ciągu ostatniego roku w górę o ponad 50 proc. Bezrobocie wynosi około 12 proc.
Również prowadzona przez Rowhaniego polityka zaciskania pasa i cięcia w wydatkach socjalnych, przy znaczących wydatkach na operacje wojskowe w Iraku i Syrii, nie przysparza mu popularności. Jednym z bezpośrednich powodów demonstracji była przedstawiona przez prezydenta propozycja budżetu z planem przekazania 8 mln dolarów dla Gwardii Rewolucyjnej. Projekt zakładał też znaczną redukcję wprowadzonego w 2010 roku popularnego programu wsparcia gotówkowego, a jednocześnie hojne wsparcie dla fundacji religijnych zbliżonych do ajatollaha Alego Chameneia. "Ludzie traktują budżet jako ostatnią kroplę" - powiedział "WSJ" Ali Fathollah-Nejad z Kennedy School na Uniwerytecie Harvarda. Niepewność co do decyzji Trumpa w sprawie przedłużenia umowy jądrowej jest też czynnikiem hamującym zagraniczne inwestycje w Iranie - zwraca uwagę dziennik. Już sam wybór Trumpa skłonił wiele firm do przemyślenia swoich planów inwestycyjnych. Napięcie wywołane protestami dodatkowo nie daje inwestorom poczucia stabilności - powiedział gazecie Amir Alizadeh z niemiecko-irańskiej izby handlowej.
Autor: mtom / Źródło: PAP