Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w czwartek, że politykę zagraniaczną Ukrainy kształtuje prezydent i rząd, a nie "jakiś biznesmen". Ukraiński przywódca skomentował w ten sposób słowa Ihora Kołomojskiego, który uznał, że Zachód zawiódł Ukrainę i należy rozpocząć naprawę relacji Kijowa z Moskwą. Oligarcha w wywiadzie dla "New York Timesa" mówił też, że Rosja jest silniejsza od NATO i jej czołgi mogłyby się pojawić w Polsce.
- Chciałbym, abym to ja jako prezydent myślał o stosunkach międzynarodowych Ukrainy, a nie jakiś biznesmen na Ukrainie. Wydaje mi się, że jest to prawidłowe podejście. Mogę mówić o tym ja, rząd i społeczeństwo. Są to tak czy inaczej decyzje na szczeblu państwowym - powiedział Zełenski.
Oligarcha, który straszył czołgami pod Krakowem
Kołomojski, jeden z najbogatszych obywateli Ukrainy, uważany jest przez niektórych za patrona mianowanego w maju prezydenta. Zełenski jako satyryk i producent kabaretów telewizyjnych przed objęciem najwyższego urzędu w państwie, występował w stacji telewizyjnej należącej do oligarchy.
W ubiegłym tygodniu Kołomojski udzielił wywiadu amerykańskiemu dziennikowi "New York Times", w którym stwierdził, że obywatele Ukrainy nie chcą już wojny. "Ludzie chcą pokoju, dobrego życia, nie chcą być na wojnie" - ocenił. Zarzucił też Stanom Zjednoczonym, że chcą prowadzić konflikt zbrojny "do ostatniego Ukraińca" i "nawet nie dają nam na to pieniędzy".
Oligarcha dodał, że jeśli Amerykanie będą chcieli przechytrzyć Ukrainę, to ta zwróci się w kierunku Rosji. "Rosyjskie czołgi będą stały pod Krakowem i Warszawą", a "wasze NATO będzie robiło w portki i kupowało pampersy" - ostrzegł.
Jego zdaniem "Rosjanie i tak są silniejsi". Musimy naprawić relacje z Moskwą - wezwał.
"NYT" zauważył, że pięć lat temu miliarder miał zupełnie inną perspektywę - finansował prorządowe siły ukraińskie, a jako członek ukraińskiej społeczności żydowskiej dementował też głoszone przez Kreml tezy, że w nowym prozachodnim rządzie w Kijowie zasiadają neonaziści.
"Dowiodłem w 2014 roku, że nie chcę być z Rosją"
Kołomojski podkreślił w wywiadzie, że wcale nie kocha Rosji i przypomniał Wielki Głód na Ukrainie z lat 30. ubiegłego wieku. Jednak według niego Zachód zawiódł Ukrainę, nie dostarczył odpowiednich środków i nie otworzył rynków.
"Dowiodłem w 2014 roku, że nie chcę być z Rosją. Opisuję obiektywnie, co widzę i dokąd zmierzają sprawy" - tłumaczył nowojorskiej gazecie. Po "pięciu-dziesięciu latach krew zostanie zapomniana" - mówił.
Kołomojski walczy obecnie z państwem ukraińskim o odzyskanie Prywatbanku (Privatbank), który w 2016 roku został znacjonalizowany, gdy regulatorzy uznali bank za niewypłacalny w wyniku oszustw na kwotę 5,5 mld dolarów. Władze wszczęły postępowanie wobec właścicieli banku - Kołomojskiego i Hennadija Boholubowa, zaś biznesmeni zaskarżyli decyzję o nacjonalizacji.
Prezydent Zełenski utrzymuje, że bank nie powróci w ręce byłych właścicieli. Na taką decyzję liczą zachodni dyplomaci oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
"Jaka jest najszybsza droga do rozwiązania spraw i przywrócenia relacji? Tylko pieniądze" - mówi Kołomojski. "Weźmiemy 100 mld USD od Rosjan. Myślę, że bardzo by dziś chcieli nam je dać" - oświadczył oligarcha w rozmowie z "NYT", wskazując, że środki te mogą zastąpić kredyty MFW.
Autor: ft/adso / Źródło: PAP