"Huk, dym i płomienie. Jechaliśmy coraz szybciej i szybciej, by uciec". Dzieciom nie powiedziały, co się stało

Źródło:
PAP
Medyka. Krótsze kolejki na przejściu granicznym (3.03.2022)
Medyka. Krótsze kolejki na przejściu granicznym (3.03.2022)TVN24
wideo 2/4
Medyka. Krótsze kolejki na przejściu granicznym (3.03.2022)TVN24

Kristina i Irina przez pięć dni jechały z ukraińskiego Zaporoża do granicy. Polnymi drogami lub wśród zniszczonych budynków. Dzieciom jeszcze nie powiedziały, co się stało.

Obie kobiety pochodzą z miasta Kropywnycki, gdzie Irina prowadziła pasmanterię. Kristina jest dekoratorką. Teraz nocują w Katowicach, niebawem ruszą dalej. Ich mężowie przywieźli je pod granicę, po czym wrócili do Ukrainy, by wziąć udział w wojnie.

Rodziny zdecydowałay się na ucieczkę w dniu wybuchu wojny. - Nie wahałam się, przede wszystkim ze względu na dziecko – mówi Irina. Jej sześcioletnia córka Weronika wraz z ośmioletnim synem Kristiny ogląda zabawki w sklepie w galerii handlowej w Katowicach. - Ona nie wie, co się stało, nie mówię jej – mówi Irina i jej oczy wypełniają się łzami.

ATAK ROSJI NA UKRAINĘ. CZYTAJ RELACJĘ W TVN24.PL >>>

"Chciałabym wrócić na Ukrainę"

Pięciodniową podróż obie wspominają jako koszmar, spały w tym czasie zaledwie po kilkadziesiąt minut. - Nie da się przejechać przez miasta, bo są zaciemnione i co chwila są kontrole. Jechaliśmy więc bocznymi, polnymi, dziurawymi drogami, razem z nami wiele innych samochodów – opowiada Kristina.

W nocy przejeżdżali koło budynku, w który trafił pocisk. - Potworny huk, dym, płomienie, a my jechaliśmy coraz szybciej i szybciej, żeby uciec. Dobrze, że to było w środku nocy i dzieci spały – dodaje Irina.

Czytaj też: Pomoc dla obywateli Ukrainy. Na jakich warunkach można wjechać do Polski i gdzie można uzyskać pomoc?

Na granicy okazało się, że kobiety z dziećmi mogą wyjechać bez problemu, a mężczyźni muszą zostać. Dziewczyny z dziećmi wzięły więc jeden samochód i ruszyły do Polski, a ich mężowie zostali z drugim autem. Nie wiadomo, czy uda im się połączyć. W Katowicach znalazły nocleg w akademiku, potem przyszły na dworzec kupić i zarejestrować karty telefoniczne, żeby mieć dostęp do internetu. Potem pójdą do punktu informacyjno-doradczego.

Zobacz również: W obliczu wojny. Informacje i porady dla uchodźców i osób, które chcą pomóc

- Z tego, co widzimy w internecie i co słyszymy od rodziny, to nie ma dobrych wiadomości – przyznaje z bólem Kristina. - Chciałabym wrócić na Ukrainę, ale wątpię, żeby to się udało szybko. Nawet jeśli wojna się skończy, to nie będzie tam bezpiecznie, nie będą działać szkoły – dodaje. W Polsce mają krewnych – w Szczecinie mieszka siostra Kristiny, a w Bydgoszczy brat Iriny. - Pojedziemy do nich. Co dalej – nie wiadomo – mówią kobiety.

Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program specjalny w TVN24

Autorka/Autor:wini/gp

Źródło: PAP