Pięć minut, 19 minut, godzina, godzina i 46 minut, dwie godziny - tylko w jednym tygodniu, między 8 a 15 marca. Pociąg PKP InterCity "Orzeszkowa" 14 marca przyjechał z Jeleniej Góry do Warszawy z opóźnieniem 106 minut. Skład InterCity "Malczewski" z Krakowa do Kołobrzegu 8 marca, dojeżdżając do Wrocławia, miał już 119 minut opóźnienia. Do tego na stronach TVN Warszawa czytam, że "na Warszawskim Węźle Kolejowym (...) zarządca infrastruktury kolejowej odwołał od 15 marca osiem połączeń linii S40 z Piaseczna i z Warszawy Głównej (...). Odwołano także 16 połączeń Kolei Mazowieckich, a relacja kolejnych siedmiu została skrócona". Tak wygląda kolejowa rzeczywistość w Polsce, kraju żyjącym w pokoju, kraju członkowskim Unii Europejskiej.