We Włoszech rozpoczęły się w niedzielę dwudniowe wybory parlamentarne, którym z zainteresowaniem przygląda się cała Europa. Pogrążony w ciężkim kryzysie finansowym kraj decyduje o swej przyszłości po ponad roku pracy rządu ekspertów Mario Montiego.
Lokale wyborcze bedą czynne w niedzielę do godziny 22, a w poniedziałek od 7 do 15.
Centrolewica przejmie władzę?
Ostatni opublikowany przed wyborami sondaż dziennika "Corriere della Sera" z 8 lutego wskazywał jako pewnego zwycięzcę - z 37 procentami głosów - blok centrolewicowej Partii Demokratycznej i jej sojuszników, którego kandydatem na premiera jest 61-letni przywódca tego ugrupowania Pier Luigi Bersani.
Centroprawica pod wodzą byłego szefa rządu Silvio Berlusconiego może otrzymać około 30 procent głosów. On sam jednak po raz pierwszy nie kandyduje na stanowisko szefa rządu, wskazując jako swego następcę sekretarza generalnego partii Lud Wolności Angelino Alfano.
13 procent Włochów zadeklarowało zamiar udzielenia poparcia liście Obywatelski Wybór premiera Montiego. 14 procent chce głosować na populistyczny Ruch Pięciu Gwiazd komika Beppe Grillo.
Wyborcze urny czekają na 47 milionów Włochów
Uprawnionych do głosowania jest 47 milionów obywateli we Włoszech i 3,5 miliona rezydentów w innych krajach. Wybiorą oni 630 deputowanych i 315 senatorów. Ponadto 13 milionów osób wybiera władze regionów Lacjum, Lombardia i Molise.
Cisza wyborcza trwa od północy z piątku na sobotę. W ostatnich godzinach przed jej nastaniem kluczowi gracze zorganizowali ostatnie wyborcze wiece. Tradycyjnie wyborcza frekwencja we Włoszech jest wysoka. Podczas poprzednich wyborów do parlamentu w 2008 roku wyniosła ona 80 procent.
Wybory w cieniu kryzysu
Wybory odbędą się w cieniu kryzysu finansowego, wciąż odczuwalnej recesji, ale także w klimacie rekordowego spadku zaufania obywateli do polityki i instytucji życia publicznego. Sondaże wskazują, że tylko 3 procent Włochów ma zaufanie do partii politycznych. Ten wynik to rezultat fali skandali finansowych i afer kryminalnych w największych ugrupowaniach i władzach regionów.
Wyborom intensywnie przygląda się też Bruksela oraz rynki finansowe. Istnieje obawa co do kursu nowego rządu. Rynki najbardziej chciałyby dalszych rządów technokraty Montiego.
Monti - ulubieniec Brukseli
Ustępujący premier Mario Monti, który stoi na czele bloku reformatorskich sił centrum pod nazwą "Obywatelski wybór", zakończył kampanię wyborczą we Florencji. W wystąpieniu położył nacisk na pozytywne oceny włoskich finansów ze strony Unii Europejskiej. Dał wyraźnie do zrozumienia, że UE pochwaliła wysiłki jego rządu ekspertów, który ponad rok temu podjął się zadania uzdrowienia rekordowo zadłużonych finansów publicznych. - Komisja Europejska w Brukseli dzisiaj rano ogłosiła dwie rzeczy. Po pierwsze to, że przewiduje się wyjście Włoch z recesji począwszy od połowy 2013 roku - mówił w piątek Monti. Profesor Monti podkreślił, że jego gabinet przywrócił "zaufanie i wiarygodność" Włoch. Zapowiedział dalsze kroki na rzecz walki z bezrobociem, otwarcia rynku pracy, ułatwienia pracy firmom i przedsiębiorstwom, a także zwiększenie liczby miejsc w żłobkach. Monti przestrzegał zarówno przed głosowaniem na największe w kraju partie, które doprowadziły do stanu, w jakim znalazły się Włochy, jak i przed udzieleniem poparcia populistom. - Na nic się nie zda głosowanie ani na lewicę, która wciąż jest uwięziona w ideologicznych klatkach i ma przestarzałą koncepcję kraju, ani na prawicę, która obiecuje społeczeństwo, gdzie wszystko jest dopuszczalne - mówił premier.
Przodująca lewica
Kandydat na szefa rządu z ramienia prowadzącej w sondażach centrolewicowej Partii Demokratycznej Pier Luigi Bersani powiedział podczas ostatniego spotkania wyborczego w Rzymie, że jego formacja doprowadzi do ożywienia włoskiego przemysłu. - Nie chcę protekcjonizmu, ale to, że rząd nie zajmuje się przemysłem, nie jest niczym dobrym - ocenił Bersani. Zapewnił, że jego ugrupowanie "jest i pozostanie partią ludzi pracy", którzy będą w centrum jego uwagi. Przywódca największej siły centrolewicy powiedział, że jego głównym przeciwnikiem jest centroprawica byłego premiera Silvio Berlusconiego. Bersani przypomniał zarazem, że w przeciwieństwie do centroprawicowego Ludu Wolności Partia Demokratyczna dotrzymała słowa i do ostatniej chwili popierała rząd ekspertów Montiego. Teraz jego zdaniem nadszedł czas na rządy centrolewicy. Na wiec PD przyszedł znany reżyser Nanni Moretti. Wyraził nadzieję, że powyborczy poniedziałek będzie "dniem wyzwolenia" 60 milionów Włochów, którzy, jak dodał, byli "zakładnikami interesów" tylko jednego człowieka. Była to aluzja do rządów Silvio Berlusconiego, o którym Moretti nakręcił głośny film "Kajman".
Powrót z emerytury i uderzenie komika
Berlusconi w ostatniej chwili odwołał udział w finałowym wiecu wyborczym w Neapolu z powodu ostrego zapalenia spojówek. W nagranym przesłaniu telewizyjnym przestrzegał Włochów przed marnowaniem głosów na małe partie i populistów. Montiemu zarzucił doprowadzenie kraju do recesji i forsował kandydaturę sekretarza generalnego Ludu Wolności Angelino Alfano na premiera. Największy wiec zorganizowano na rzymskim Lateranie, gdzie zgromadziły się dziesiątki tysięcy zwolenników komika Beppe Grillo, który całą kampanię skoncentrował na walce z dotychczasową klasą polityczną i zapowiedział, że zmiecie ją "tsunami", jakim jest jego Ruch Pięciu Gwiazd. Zawierzyło mu więcej Włochów niż Montiemu.
Na placu doszło do incydentu, ponieważ na wiec nie zostali wpuszczeni włoscy dziennikarze, których Grillo od zawsze atakuje za to, że są jego zdaniem "tubami polityków i partii". Akredytacje otrzymali tylko wysłannicy zagranicznych mediów. Włochów wpuściła dopiero po interwencji policja.
Autor: mk, ktom/tr / Źródło: PAP, tvn24.pl