Ujawnione przez Wikileaks 61 tysięcy depesz saudyjskiej dyplomacji zawiera szereg niewygodnych tajemnic bogatego petrodolarowego królestwa. Saudowie mieli być na przykład gotowi zapłacić 10 miliardów dolarów za uwolnienie obalonego egipskiego dyktatora Hosniego Mubaraka. Dyplomacja musiała też rozwiązywać takie problemy jak niezapłacony rachunek za wynajem limuzyn dla członka rodziny królewskiej za 1,6 miliona dolarów.
Ujawnione przez Wikileaks depesze dyplomatyczne Arabii Saudyjskiej sięgają wiele lat wstecz. Na razie opublikowano ich 61 tysięcy, spośród około pół miliona, które ma posiadać organizacja. Nie wiadomo, jak weszła w ich posiadanie, choć przypuszcza się, że to efekt ataku hakerskiego na saudyjską sieć rządową w maju, przeprowadzonego przez grupę nazywającą się Jemeńska Cyber Armia.
Ponieważ wszystkie dokumenty są po arabsku, ich przeglądanie przez zachodnie media jest utrudnione. Z tych, które już przetłumaczono, wyłania się obraz królestwa, które przy pomocy swojego petrodolarowego bogactwa stara się zakulisowo sterować wydarzeniami na Bliskim Wschodzie. Musi też radzić sobie z ekscesami członków rodziny królewskiej.
Sekrety i brudy Saudów
Jedną z najpopularniejszych depesz jest ta dotycząca afery z niezapłaconym rachunkiem w Szwajcarii. Świta siostry żony byłego króla wynajęła tam całą flotę ekskluzywnych limuzyn, za które następnie nie zapłaciła należnych 1,6 miliona dolarów. Ostatecznie szwajcarska firma otrzymała swoje pieniądze, ale nie współpracuje już z saudyjską rodziną królewską. O znacznie większych kwotach jest mowa w depeszach dotyczących Egiptu. W jednej z nich Saudowie deklarowali, że są gotowi zapłacić dziesięć miliardów dolarów za uwolnienie Hosniego Mubaraka, dyktatora obalonego podczas egipskiej rewolty w 2011 roku. W szeregu innych depesz zawarte są różne informacje na temat tego, jak duża jest skala wpływów Rijadu w Kairze. Znany arabski aktywista Iyad El-Baghdadi skomentował to stwierdzeniem: "Skala prostytucji egipskiego establishmentu dla saudyjskich pieniędzy jest żenująca i zarazem mało zaskakująca". Saudów zajmuje też kwestia coraz mocniejszej pozycji Iranu w regionie, co nie jest zaskakujące. Nawet bez depesz Wikileaks wiadomo, że konflikt z Teheranem jest głównym problemem Rijadu. Saudowie starali się zwłaszcza nie dopuścić do umocnienia wpływów Iranu w Iraku, ale z dzisiejszej perspektywy widać, że nie udało im się to specjalnie.
Głównym narzędziem Arabii Saudyjskiej w polityce zagranicznej są pieniądze. Liczne depesze opisują, jak kupowana jest przychylność ważnych osób np. w Libanie czy Jemenie. W tym pierwszym kraju "wsparcie" miał otrzymywać między innymi Samir Dżadża, przywódca milicji i partii Siły Libańskie, który publicznie często wypowiadał się pozytywnie o Arabii Saudyjskiej i ostro krytykował wrogiego Saudom dyktatora Syrii Baszara Asada. Jeden z Jemeńskich przywódców klanowych miał natomiast w 2012 roku dostać znaczne sumy na zorganizowanie rebelii, która zapobiegłaby wyborowi na prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego. W depeszach znalazły się też informacje o znacznych sumach przeznaczanych na wspieranie arabskich organizacji i mediów w dalszych krajach, np. w Australii. Pieniądze mają też zapewniać Saudom "odpowiednie" przedstawianie ich w różnych mediach. Jedna z depesz mówi o tym, że wykupiono dziesiątki tysięcy prenumerat wybranych gazet w np. Abu Zabi, Bejrucie, Kuwejcie, Jordanie czy dalszej Mauretanii, aby zapewnić sobie ich przychylność.
"W sposób oczywisty sfałszowane"
Władze Arabii Saudyjskiej nie odniosły się szerzej do materiałów ujawnionych przez Wikilaks. Rzecznik saudyjskiego MSZ ostrzegł Saudyjczyków, aby "nie pozwolili wrogom państwa osiągną swoich celów". Dodał przy tym, że dokumenty "zostały w bardzo oczywisty sposób sfałszowane". Według Toby Matthiesena z Uniwersystetu Cambridge dla ekspertów w depeszach nie ma specjalnych zaskoczeń. - Jednak zawarte w nich detale zaszkodzą wielu skorumpowanym osobom w regionie - stwierdził.
Autor: mk\mtom / Źródło: Guardian, The Independent, France 24
Źródło zdjęcia głównego: WikiLeaks