Brytyjskie media piszą o "bitwie na jedzenie" pomiędzy premierem Keirem Starmerem a liderką głównej partii opozycyjnej Kemi Badenoch po tym, jak posłanka stwierdziła, że kanapki nie są "prawdziwym jedzeniem". Szef rządu wziął w obronę popularną - i wymyśloną na Wyspach - przekąskę. Jego rzecznik nazwał kanapki "wspaniałą brytyjską instytucją".
- Czym jest przerwa na lunch? Lunch jest dla mięczaków. Mam jedzenie przywiezione z domu, pracuję i jem w tym samym czasie - powiedziała Kemi Badenoch w rozmowie z tygodnikiem "The Spectator". Liderka brytyjskiej Partii Konserwatywnej dodała, że w ramach lunchu zdarza jej się sięgać po stek, ale nie po kanapki. - Nie przepadam za kanapkami. Nie uważam ich za prawdziwe jedzenie. To coś, co można zjeść na śniadanie. Nie tknę chleba, jeśli jest wilgotny - podkreśliła Badenoch.
Premier broni kanapek
Rzecznik Keira Starmera zareagował na wypowiedź, mówiąc reporterom, że premier Wielkiej Brytanii często jada kanapki z tuńczykiem, a od czasu do czasu także tosty z serem. - Myślę, że był zaskoczony, słysząc, że liderka opozycji każe sobie na lunch przynosić steka. Uważam, że premier jest całkiem zadowolony z kanapki na lunch - dodał rzecznik, nazywając kanapki "wspaniałą brytyjską instytucją".
Badenoch odniosła się do komentarza z Downing Street 10 w mediach społecznościowych. "Premier ma czas, żeby odpowiedzieć na moje żarty o lunchu… ale nie ma czasu dla rolników, którzy produkują naszą żywność" - napisała, odnosząc się do ostatnich protestów rolników na Wyspach.
"Bitwa na jedzenie" na Wyspach
Dyskusję wokół lunchu opisały w czwartek największe brytyjskie media. "Guardian" pisze o "bitwie na jedzenie" w Westminsterze, zaś portal BBC z przymrużeniem oka odnotowuje: "Niektórzy wyborcy narzekają, że wszyscy politycy są tacy sami, ale teraz ujawniła się wyraźna różnica między liderami dwóch głównych partii".
Źródło: Reuters, BBC, The Guardian
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock