Czterdziestoletni Brytyjczyk zmarł w dniu narodzin swojej córki, doznając nagłej śmierci sercowej. Jak ustalił koroner, jego śmierci można było jednak uniknąć, gdyby personel szpitala, w którym mężczyzna był badany kilkanaście dni wcześniej, nie zbagatelizował jego wyników.
Thomas Gibson zmarł 7 czerwca 2023 roku. Jego będąca w zaawansowanej ciąży partnerka, Rebecca Moss, miała na ten dzień zaplanowane w szpitalu cesarskie cięcie. Gdy jednak rano próbowała go obudzić, ten nie reagował. Kobieta próbowała udzielić 40-latkowi pierwszej pomocy oraz wezwała karetkę, jednak jego życia nie udało się uratować. Córka pary przyszła na świat kilka godzin później.
ZOBACZ TEŻ: Skandal z zakażoną krwią to nie wypadek, a "rząd ukrywał prawdę". Raport mówi o tysiącach ofiar
Zmarł w dniu narodzin córki
Koroner Christopher Morris, cytowany przez BBC w środę, przekazał, że Gibson zmarł w wyniku nagłej śmierci sercowej. Nagła śmierć sercowa charakteryzuje się gwałtowną utratą przytomności i zgonem w krótkim czasie od wystąpienia objawów. Częściej odnotowuje się ją u mężczyzn niż kobiet.
W toku dochodzenia ustalono, że Gibson blisko trzy tygodnie przed śmiercią zaczął cierpieć na dolegliwości żołądkowe, w tym skurcze i biegunkę. W związku z nimi 27 maja 2023 roku trafił na oddział ratunkowy w szpitalu w Wythenshawe na południe od Manchesteru. Lekarz, który zauważył "nieprawidłowości" w EKG pacjenta, skierował go do bardziej doświadczonego specjalisty. Ten ocenił jednak, że wspomniane nieprawidłowości "nie są rzadkim zjawiskiem" i nie stanowią zagrożenia bez innych objawów. Następnie Gibson został wypisany ze szpitala.
ZOBACZ TEŻ: Pensjonariuszka domu opieki uznana za zmarłą. W domu pogrzebowym okazało się, że oddycha
Badania wykazały "nieprawidłowości"
Gibson zmarł 11 dni po tym, jak lekarz "błędnie zinterpretował" wyniki badania mężczyzny - wynika z dochodzenia prowadzonego przez sąd koronerski w Stockport. - Kiedy personel medyczny oceniał jego stan, zbagatelizował to, że EKG wykazało w sercu zaburzenia automatyzmu i przewodzenia - wyjaśnił Morris. - Gdyby tego nie zbagatelizował, Gibson zostałby przyjęty pod opiekę kardiologów, przeszedłby serię badań, które prawdopodobnie zakończyłyby się wszczepieniem urządzenia takiego jak rozrusznik serca - kontynuował koroner. - Jest prawdopodobne, że te środki pozwoliłyby zapobiec tej śmierci - dodał.
Koroner zapowiedział, że sporządzi raport, który pomoże uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. Dochodzenie w tej sprawie jest w toku. Manchester University NHS Foundation Trust, organ prowadzący szpital w Wythenshawe, wydał oświadczenie, w którym złożył kondolencje rodzinie zmarłego, przekazał "wyrazy współczucia" oraz przeprosił za niedopełnienie "przyjętych norm". "Będziemy dokładnie zapoznawać się z rozstrzygnięciem koronera" - czytamy w komunikacie cytowanym przez brytyjskie media.
Partnerka zmarłego 40-latka powiedziała w sądzie, że "wystarczyłby jeden telefon", by uratować jego życie. - Mam szczerą nadzieję, że wyciągniemy wnioski ze śmierci Toma. Można było jej uniknąć - stwierdziła Rebecca Moss.
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock