"Jak w obaleniu prezydenta Wenezueli zawiódł scenariusz pełen intrygi i zdrady" - tak "Washington Post" tytułuje swój artykuł. W oparciu o rozmowy z siedmioma anonimowymi przedstawicielami wenezuelskiej opozycji gazeta opisuje w nim szczegóły wydarzeń z 30 kwietnia, gdy Juan Guaido wezwał armię do buntu przeciwko Nicolasowi Maduro i przejścia na jego stronę.
Zdaniem "Washington Post" wenezuelskiej opozycji wydawało się, że osiągnięcie historycznego celu, obalenia reżimu Nicolasa Maduro, jest w jej zasięgu. "Byli pewni, że prezydent Nicolas Maduro zamierza ustąpić" - czytamy w piątkowym wydaniu gazety. Ale - jak podkreślono - "plan przepełniony intrygą i zdradą zaczął upadać".
"Washington Post" swoją publikację poświęca kulisom próby przejęcia władzy w Wenezueli przez opozycję, na czele której stoi przewodniczący parlamentu Juan Guaido.
"Plan przepełniony intrygą i zdradą"
"Leopoldo Lopez, najsłynniejszy w kraju więzień polityczny i mentor lidera opozycji Juana Guaido, pomógł dobić targu. Będąc jeszcze w areszcie domowym, w tajemnicy spotkał się z wysokimi rangą stronnikami Maduro - w tym ministrem obrony - na terenie posesji Lopeza we wschodnim Caracas, jednym z kilku miejsc, gdzie potajemne spotkania miały miejsce" - poinformował "WP".
Według dziennika porozumienie było następujące: "stronnicy poddadzą Maduro i zachowają swoje stanowiska w nowym, tymczasowym rządzie kierowanym przez Guaido".
"Działaliśmy dalej w wierze, że najwyżsi przedstawiciele [rządu - przyp. red.] wystosują oświadczenia przeciwko Maduro" - przyznał cytowany przez gazetę Freddy Superlano, opozycyjny prawnik i architekt operacji, która miała doprowadzić do przejęcia władzy przez Guaido. "Maduro miał na to odpowiedzieć swoim odejściem. Zgodziliśmy się, ponieważ on zależał od nich, nic poza nimi nie utrzymywało go [u władzy - red.]" - stwierdził.
"Plan został wprowadzany w życie dzień wcześniej, według przedstawicieli opozycji, po pogłoskach o możliwym aresztowaniu Guaido. Zaledwie godziny po wezwaniu Guaido do buntu armii uświadomili sobie, że coś poszło straszliwie źle" - pisze "Washington Post".
"Obiecane deklaracje wsparcia z wewnętrznych kręgów władzy Maduro nigdy nie nadeszły" - dodaje.
Minister obrony Wenezueli wystąpił w telewizji, ale działania opozycji nazwał "puczem", a inny z reprezentantów reżimu, który brał udział w tajnych rozmowach - szef służb wywiadowczych - uciekł z kraju. W rezultacie Lopez wydostał się z pomocą ludzi Guaido z aresztu domowego, lecz został zmuszony do szukania schronienia na terenie chilijskiej, a następnie hiszpańskiej ambasady. Na kilka godzin znikł także sam Guaido.
"Plan mający zakończyć dwie dekady wenezuelskiego socjalizmu runął" - ocenia waszyngtoński dziennik. "Ale jeśli nieudany spisek pokazuje brak punktu zwrotnego w uzyskaniu przez Guaido poparcia wojskowych, to podkreśla również fundamentalną słabość Maduro. Choć Maduro nazywa Guaido wyjętym spod prawa, jego siły wciąż nie podjęły próby zatrzymania go" - zauważa gazeta.
Negocjacje z ludźmi Maduro
W czwartek przed rezydencją ambasadora Hiszpanii Lopez powiedział, że spotkał się z generałami, aby przygotować plan przejęcia władzy z rąk Maduro. Jak pisze "WP", Superlano przekazał, że Lopez i inni wysocy rangą przedstawiciele opozycji negocjowali również z ministrem obrony Padrino Lopezem oraz przewodniczącym sądu najwyższego, Maikelem Moreno.
Początkowo rozmowy miały mieć charakter orientacyjny, jednak po pewnym czasie opozycja zaczęła dostrzegać przekonujące znaki, że lojaliści Maduro są gotowi odwrócić się od prezydenta. "W rzeczywistości okazywali bierne wsparcie" - zaznacza "Washington Post".
Zauważa również, że Guaido pozwalano na swobodne przemieszczanie się po całym kraju. Nie podjęto także żadnych wysiłków, aby go aresztować, gdy naruszył zakaz podróży, udając się w lutym do Kolumbii. Pomagał tam w dostarczaniu pomocy humanitarnej.
Aby dobić targu z wysokimi przedstawicielami rządu Maduro, Lopez miał nie tylko zaoferować im posady w rządzie tymczasowym, ale zagwarantować również, że nie będą ścigani przez wymiar sprawiedliwości.
"Jedną z kluczowych tajemnic pozostaje to, dlaczego Padrino i dwóch innych ludzi Maduro wycofało się w ostatniej chwili" - pisze "WP". Jak dodaje, niektórzy sugerują, że mógł ich wystraszyć publiczny występ Lopeza, który występując przed kamerami zaraz po wyjściu na wolność, stwierdził, że jego zwolnienie było "grą pod publikę". Jeszcze inni twierdzą, że urzędnicy byli podwójnymi agentami, którzy mimo wyrażania gotowości współpracy z Guaido pozostali lojalni wobec Maduro.
Superlano przekonywał, że wcale się nie wycofali, ponieważ plan został uruchomiony dzień wcześniej. "Padrino wiedział, że stanie się to 30 [kwietnia - red.]" - powiedział prawnik.
W umowie - jak zaznacza dziennik - znalazły się jednak pewne kontrowersyjne elementy. Przede wszystkim utrzymanie przy władzy byłych ludzi Maduro mogłoby spotkać się z niezadowoleniem dużej części społeczeństwa. Są oni bowiem przedstawicielami systemu, którym stosuje przemoc, by brutalnie tłumić uliczne protesty. Tylko w tym tygodniu w starciach z wenezuelską policją zginęły cztery osoby.
Cel: uwolnić kraj od Maduro
Przedstawiciele opozycji twierdzą jednak, że musieli skupić się na jednym celu: uwolnieniu kraju od Maduro. "Musimy zaoferować im jakąś rolę w rządzie tymczasowym i dać im więcej niż tylko amnestię, czy gwarancje" - powiedział Carlos Vecchio, wyznaczony przez Guaido na "ambasadora" w Stanach Zjednoczonych, cytowany przez "Washington Post". "Jednak w ciągu kilku godzin po przybyciu do bazy lotniczej La Carlota oczekiwania liderów opozycji zmieniły się w rozczarowanie, szczególnie po tym, gdy nie pojawili się tam Padrino i inni czołowi urzędnicy Maduro" - pisze dziennik. Wówczas kluczowi przedstawiciele wenezuelskiej opozycji opuścili bazę La Carlota i skierowali się w stronę wschodniego placu Altamira.
Po przemówieniu Guaido wygłoszonym z dachu jego auta doszło do starć protestujących z siłami bezpieczeństwa. Przeciwko manifestantom użyto gumowych kul i gazu pieprzowego.
"Około południa zdecydowaliśmy, że Lopez musi szukać ochrony w ambasadzie chilijskiej" - powiedział Superlano cytowany przez "WP". Manuel Figuera, szef wywiadu Maduro, który pomagał w wyzwoleniu Lopeza, uciekł - jak uważa Superlano - do USA.
Superlano nie zgadza się z narracją, która mówi o porażce. Jak pisze amerykański dziennik, przedstawiciele opozycji przekonują, że plan zostanie zrealizowany, choć nie - tak jak liczyli niektórzy - w jeden dzień. Superlano zapewnia, że negocjacje z bliskimi współpracownikami Maduro "wciąż się toczą". Twierdzi też, że reżim "upada" od wewnątrz.
"Może to potrwać dłużej niż się spodziewano" - zaznacza "WP".
Dziennik kończy swój artykuł cytatem Carlosa Vecchio: "Maduro nie śpi spokojnie żadnej nocy (...) Wie, że nie może nikomu ufać".
Kryzys w Wenezueli
Od ponad trzech miesięcy w Wenezueli trwa stan faktycznej dwuwładzy. Kryzys zaostrzył się jeszcze bardziej, gdy Guaido, który w styczniu ogłosił się tymczasowym prezydentem, oświadczył 30 kwietnia, że rozpoczęła się "końcowa faza" odsuwania od władzy "uzurpatora" Maduro. Po tym wezwaniu doszło do starć w Caracas między zwolennikami Guaido a siłami wiernymi Maduro, ale wygląda na to, że wbrew oczekiwaniom przywódcy opozycji wojsko nie przeszło masowo na jego stronę.
Maduro w zeszłym roku wygrał wybory prezydenckie, zapewniając sobie drugą kadencję, ale ponieważ nie dopuścił do startu głównych rywali, wybory nie zostały uznane przez większość krajów zachodnich i latynoamerykańskich.
Autor: mm,momo//now / Źródło: Washington Post