MSZ Egiptu poinformowało w sobotę, że od 3 lipca ubiegłego roku, kiedy armia odsunęła od władzy prezydenta Mohammeda Mursiego, zginęło w atakach 252 policjantów i 187 żołnierzy, a także 57 cywilów. Ataki te MSZ określiło jako terrorystyczne.
Informacje te ministerstwo zawarło w przekazanym mediom komunikacie poświęconym "terroryzmowi w Egipcie".
Do większości ataków doszło na Półwyspie Synaj, którego północna część uważana jest za matecznik antyrządowej rebelii islamistycznej. Częstotliwość zamachów na policjantów i żołnierzy drastycznie wzrosła tam od czasu odsunięcia Mursiego, wywodzącego się z Bractwa Muzułmańskiego.
Władze winią też Bractwo
Choć do wielu ataków przyznaje się dżihadystyczne ugrupowanie Ansar Bajt al-Makdis, to władze obciążają odpowiedzialnością Bractwo Muzułmańskie. Grupa Ansar Bajt al-Makdis przyznała się m.in. do lutowego zamachu na egipski autobus turystyczny na Synaju. Zginęli wówczas trzej turyści z Korei Południowej i kierowca pojazdu.
Dżihadyści przedstawiają ataki jako odwet za prześladowania zwolenników Mursiego. Od czasu, gdy po masowych protestach przeciw Mursiemu został on odsunięty od władzy, siły bezpieczeństwa dalej zwalczają zwolenników. W wyniku rządowych represji zginęło dotąd - według ocen Amnesty International - co najmniej 1400 osób.
Autor: iwan//gak / Źródło: PAP