Policjant z Louisville biorący udział w interwencji, która zakończyła się śmiercią 26-letniej czarnoskórej ratowniczki medycznej Breonny Taylor, zostanie zwolniony - poinformowały w piątek miejscowe władze. Pozostałych dwóch funkcjonariuszy uczestniczących w akcji wysłano na przymusowy urlop.
26-letnia ratowniczka medyczna Breonna Taylor została 13 marca osiem razy postrzelona przez detektywów z wydziału narkotykowego policji w Louisville w stanie Kenntucky. Kobieta została zabita w swoim domu podczas interwencji funkcjonariuszy występujących po cywilnemu. Interwencja związana była z podejrzeniem handlu substancjami niedozwolonymi. Jednak jak podawały media, w mieszkaniu ratowniczki medycznej nie znaleziono narkotyków.
Sprawa śmierci Taylor stała się głośna, gdy w maju jej rodzina złożyła pozew przeciwko policji. Zabójstwo Taylor ponownie znalazło się w centrum uwagi po tym, jak w czerwcu w wyniku brutalnej policyjnej interwencji w Minneapolis zmarł Afroamerykanin George Floyd.
Jeden policjant zostanie zwolniony, dwaj na urlopach
W piątek burmistrz Greg Fischer poinformował, że Brett Hankison, jeden z trzech funkcjonariuszy, którzy brali udział w interwencji w domu Breonny Taylor, straci odznakę. Pozostali dwaj policjanci zostali wysłani na przymusowy urlop.
Fischer nie ujawnił więcej szczegółów dotyczących konsekwencji wyciąganych wobec funkcjonariuszy. - Niestety, z uwagi na przepis prawa stanowego, który bardzo chciałbym, aby został zmieniony, zarówno szef [policji - przyp. red.], jak i ja nie możemy mówić o tym, co spowodowało tę decyzję ani nawet kiedy została podjęta - stwierdził burmistrz.
Prawnik rodziny Taylorów powiedział, że bliscy kobiety domagają się zwolnienia wszystkich trzech policjantów, którzy uczestniczyli w akcji. - Oczekujemy także na ich proces za ich rolę w jej przedwczesnej śmierci - przekazał pełnomocnik cytowany przez BBC.
"Skrajna obojętność na wartość ludzkiego życia"
Szef policji w Louisville Robert Schroeder napisał list do Bretta Hankisona, opublikowany na łamach gazety "The Courier-Journal", w którym stwierdził, że działanie Hankisona w trakcie interwencji w domu 26-letniej Afroamerykanki było "szokujące" i powinno skutkować zwolnieniem go ze służby.
Jak stwierdził, oddając "na oślep" 10 strzałów w mieszkaniu Taylor, Hankison wykazał się "skrajną obojętnością na wartość ludzkiego życia". "Jestem zaniepokojony i oszołomiony, że użyłeś śmiercionośnej siły w ten sposób" - napisał Schroeder.
"Rezultat twoich działań poważnie podkopuje wysiłki naszego departamentu, którego celem jest zapewnienie mieszkańcom tego miasta najbardziej profesjonalnej ochrony przez organy ścigania. Nie mogę tolerować tego rodzaju postępowania przez jakiegokolwiek członka Departamentu Policji w Louisville".
Interwencja, która zakończyła się śmiercią
Tuż po północy 13 marca Brett Hankison i dwóch innych policjantów - Jon Mattingly i Myles Cosgrove - weszli do mieszkania 26-letniej Breonny Taylor z nakazem jego przeszukania. Tak zwany "no-knock search warrant", którym dysponowali, to dokument sądowy, który pozwala policjantom wejść do cudzego domu bez zgody właściciela. Jak pisze BBC, Taylor i jej partner Kenneth Walker spali, gdy rozpoczęła się interwencja.
Policjanci twierdzą, że przed wyważeniem drzwi zapukali do drzwi. Rodzina Taylor i jej sąsiedzi kwestionują tę wersję.
Funkcjonariusze wymienili ogień z Walkerem, który miał pozwolenie na broń. Mężczyzna zadzwonił pod policyjny numer interwencyjny 911, myśląc, że włamano się do jego mieszkania. Policjanci, którzy oddali co najmniej 25 strzałów, zeznali, że odpowiedzieli ogniem po tym, jak jeden z funkcjonariuszy został postrzelony.
W trakcie interwencji osiem kul trafiło 26-letnią ratowniczkę medyczną. Kobieta zmarła na miejscu. Jej partner poddał się i został zatrzymany pod zarzutem próby usiłowania zabójstwa funkcjonariusza policji. Broń, której użył, była legalnie zarejestrowana.
W mieszkaniu Taylor i Walkera nie znaleziono narkotyków.
Pozew rodziny przeciwko policjantom
Rodzina Taylorów złożyła pozew przeciwko policjantom, którzy brali udział w interwencji, oskarżając ich o pobicie, zabójstwo, nadużycie siły i rażące zaniedbania - pisze BBC. Kobieta ani jej partner nie byli przedmiotami śledztwa, a podejrzany, którego szukała policja, nie mieszkał nawet w tym samym budynku - podaje brytyjski portal.
W ubiegłym tygodniu rada miasta Louisville jednogłośnie opowiedziała się za zakazem wydawania nakazów przeszukania bez obowiązku pukania. Podobne przepisy, które mają rozszerzyć zakaz na cały kraj, zostały przyjęte przez Kongres USA.
Źródło: BBC,Courier-Journal, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/CJ GUNTHER