Władze na Hawajach poinformowały w sobotę, że wydane wcześniej tego dnia ostrzeżenie przed atakiem rakietowym nastąpiło przez pomyłkę. Gubernator Hawajów David Ige wyjaśnił, że za alarmem stoi jeden z pracowników stanowych, który "nacisnął niewłaściwy przycisk".
W ostrzeżeniu informowano o zagrożeniu "zbliżającym się do Hawajów" oraz nakazano mieszkańcom udanie się do najbliższego schronu. "To nie są ćwiczenia" - podkreślono. Komunikat ten, przesłany przez władze na telefony komórkowe mieszkańców, wywołał panikę, lecz oficjalne dementi pojawiło się krótko później.
Rzecznik dowództwa sił amerykańskich na Pacyfiku poinformował w sobotę, że "nie wykryto żadnego zagrożenia pociskiem balistycznym dla Hawajów". Dodał, że komunikat, jaki otrzymali mieszkańcy tego stanu USA, został wysłany przez pomyłkę.
Przeprosiny
Gubernator Hawajów David Ige poinformował, że za pomyłkowy alarm odpowiedzialny jest jeden z pracowników stanowych, który "nacisnął niewłaściwy przycisk".
Gubernator w opublikowanym oświadczeniu przeprosił mieszkańców stanu za pomyłkę, która - jak przyznał - kosztowała ich sporo nerwów. Personaliów pechowego pracownika nie ujawniono. Władze federalne zakomunikowały, że zostanie przeprowadzone dokładne śledztwo w celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności incydentu.
Biały Dom odpowiada
Rzeczniczka Białego Domu Lindsay Walters powiedziała, że prezydent Trump został poinformowany o ogłoszonym w sobotę na Hawajach fałszywym ostrzeżeniu przed atakiem rakietowym. - Był to wyłącznie stanowy sprawdzian - podkreśliła rzeczniczka.
Prezydent Trump w momencie ogłoszenia przez władze stanowe Hawajów fałszywego alarmu znajdował się na polu golfowym w swojej rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie. Walters utrzymywała, że alarm był "wyłącznie stanowym sprawdzianem systemu ostrzegania w sytuacjach kryzysowych". Jednak prezes Federalnej Komisji Łączności (Federal Communications Commission) Ajit Pai zapowiedział "rozpoczęcie pełnego dochodzenia w sprawie fałszywego alarmu przesłanego mieszkańcom Hawajów".
System z czasów zimnej wojny
Pochodzący z czasów zimnej wojny system ostrzegania przed atakiem nuklearnym na Hawajach został uruchomiony w grudniu. Władze szacują, że na skutek uderzenia północnokoreańskiego pocisku balistycznego z ładunkiem atomowym zginęłoby około 18 tysięcy osób, a 5-12 tysięcy doznałoby poparzeń. Hawaje liczą około 1,4 miliona mieszkańców.
Władze Hawajów postanowiły opracować plan na wypadek ataku Korei Północnej z uwagi na przeprowadzone przez tamtejszy reżim testy rakiet balistycznych nad terytorium Japonii i napięcie utrzymujące się między Pjongjangiem i Waszyngtonem. Korea Północna przeprowadziła we wrześniu 2017 roku szóstą i najpotężniejszą dotąd próbną eksplozję nuklearną, a także dokonała prób z pociskami zdolnymi dosięgnąć części terytorium USA.
Autor: momo, psz//kg / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock