Prokurator generalna USA Pam Bondi i jej zastępca podczas spotkania w maju z Donaldem Trumpem mieli mu powiedzieć, że jego nazwisko pojawia się w dokumentach dotyczących sprawy finansisty i przestępcy seksualnego Jeffreya Epsteina - przekazał "Wall Street Journal", powołując się na wysokich rangą przedstawicieli administracji.
Według nich nazwisko Trumpa pojawia się w dokumentach wiele razy. Gazeta podkreśliła, że samo występowanie nazwiska w dokumentach nie oznacza, że dana osoba dopuściła się nieodpowiednich działań.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Duża bomba" Muska i akta Epsteina
Prezydentowi przekazano też, że w aktach pojawiają się nazwiska wielu innych znanych osób. Zapowiedziano, że resort nie planuje publikować żadnych kolejnych dokumentów związanych z tym śledztwem ze względu na obecną w nich pornografię dziecięcą i z uwagi na konieczność ochrony ofiar.
Podczas spotkania Trump powiedział, że przychyli się do decyzji resortu o nieujawnianiu dalszych dokumentów. W ubiegłym tygodniu prezydent USA zapewnił, że Bondi nie mówiła mu, że jego nazwisko pojawiało się w dokumentach.
Trump oskarża gazetę o zniesławienie
Rzecznik Białego Domu Steven Cheung zarzucił gazecie, że jej środowa publikacja to fake news. "To nic innego niż kontynuacja fałszywych wiadomości wymyślonych przez Demokratów i liberalne media" - napisał w oświadczeniu, cytowanym przez agencję Reutera. W minionym tygodniu prezydent oskarżył "WSJ" o zniesławienie z powodu artykułu o jego powiązaniach z Epsteinem.
Również w ubiegły czwartek Trump poinformował, że poprosił prokurator generalną o przedstawienie zeznań złożonych przed ławą przysięgłych w sprawie Epsteina. Bondi zapowiedziała, że zwróci się w tej sprawie do sądu. W środę sędzia federalny na Florydzie nie zgodził się na odtajnienie zeznań. To pierwsza decyzja sądowa w tej kwestii.
Bondi i zastępca prokuratora generalnego Todd Blanche w środę oświadczyli, że Trumpa powiadomiono o decyzji na temat tego, że śledztwa w sprawie Epsteina nie będą kontynuowane.
"W dokumentach nie było niczego, co stanowiłoby podstawę dla dalszego śledztwa albo ścigania i złożyliśmy wniosek w sądzie, by ujawnić zeznania złożone przed ławą przysięgłych. W ramach rutynowego briefingu powiadomiliśmy prezydenta o ustaleniach" - przekazano.
Podziały w środowisku republikanów
Trump przyznał przed tygodniem, że stracił wiarę w część swoich zwolenników, którzy - jak uznał - dali się wciągnąć w "mistyfikację" demokratów dotyczącą sprawy Epsteina. Ocenił też, że jest to temat, którym opinia publiczna nie powinna się zajmować.
Wcześniej prokurator generalna ogłosiła, że śledztwo w sprawie Epsteina nie wykazało, by istniała lista jego klientów, której opublikowanie obiecywała, a sam miliarder popełnił samobójstwo. Resort sprawiedliwości zapowiedział, że nie będą publikowane żadne nowe dokumenty w tej sprawie.
Wywołało to bezprecedensowe podziały w środowisku republikanów i oburzenie w protrumpowskim ruchu MAGA. Oskarżono rząd o ukrywanie prawdy o śmierci Epsteina, który według wcześniejszych ustaleń popełnił samobójstwo w areszcie w 2019 roku, oczekując na proces o handel ludźmi w celach seksualnych.
Sam Trump obiecywał, że po powrocie do Białego Domu ujawni kolejne dokumenty w sprawie finansisty. Przedstawiciele prawicowych mediów od lat sugerowali, że rząd ukrywa informacje w sprawie Epsteina, który według nich miał prowadzić "listę klientów" służącą do szantażowania prominentnych osób. Bondi w lutym poinformowała telewizję Fox News, że "lista klientów" jest już na jej biurku i czeka na analizę.
Autorka/Autor: asty/akw
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Davidoff Studios/Getty Images