- We wtorek Donald Trump oskarżył Baracka Obamę o zdradę w kontekście wyborów prezydenckich w USA z 2016 roku.
- Rzecznik byłego prezydenta odpowiedział obecnej głowie państwa w oświadczeniu.
- BBC przypomina, że sprawa wyborów z 2016 roku pojawia się w czasie, w którym nasilają się pytania do Trumpa o jego związki z Jeffreyem Epsteinem i powody, dla których nie są odtajniane dokumenty go dotyczące.
Sprawa dotyczy wysuwanych w ostatnim czasie przez urzędników administracji Donalda Trumpa oskarżeń pod adresem Baracka Obamy w kontekście wyborów prezydenckich z 2016 roku, w których starli się Donald Trump i Hillary Clinton. W piątek dyrektorka Wywiadu Narodowego USA Tulsi Gabbard opublikowała tajne dotąd dokumenty i wezwała do wszczęcia postępowania w sprawie - jej zdaniem - "zdradzieckiego spisku" wokół tych wyborów. Twierdziła, że niektórzy urzędnicy ówczesnej administracji Baracka Obamy manipulowali i ukrywali" przed opinią publiczną dane wywiadowcze związane z możliwością rosyjskiej ingerencji w głosowanie.
Donald Trump o "zdradzie"
We wtorek Donald Trump został zapytany o tę kwestię w Gabinecie Owalnym. Odparł, że jego zdaniem organy ścigania powinny zająć się m.in. prezydentem Obamą, którego oskarżył o próbę sabotowania jego pierwszej kadencji prezydenckiej i powiązał go z możliwą rosyjską ingerencją w tamte wybory. - Jest winny. To była zdrada (...). Próbowali ukraść wybory, próbowali je zaciemnić. Zrobili rzeczy, których nikt sobie nie wyobrażał, nawet w innych krajach - stwierdził Trump, bez podawania konkretnych dowodów.
Obama odpowiada Trumpowi
W związku z tymi oskarżeniami oświadczenie wydało biuro Baracka Obamy. "Z szacunku dla urzędu prezydenta, zazwyczaj nie odpowiadamy na ciągłe bzdury i dezinformacje płynące z Białego Domu. Ale te twierdzenia są na tyle oburzające, że zasługują na uwagę" - napisał rzecznik Patrick Rodenbush.
"Te dziwaczne oskarżenia są absurdalne i stanowią kiepską próbę odwrócenia uwagi" - zaznaczył. "Nic w dokumencie opublikowanym w zeszłym tygodniu (przez Tulsi Gabbard - red.) nie podważa powszechnie akceptowanego wniosku, że Rosja próbowała wpłynąć na wybory prezydenckie w 2016 roku, ale nie udało jej się zmanipulować żadnych głosów. Ustalenia te zostały potwierdzone w raporcie z 2020 roku, sporządzonym przez ponadpartyjną Komisję ds. Wywiadu Senatu, pod przewodnictwem ówczesnego przewodniczącego Marco Rubio (dzisiejszego sekretarza stanu w administracji Trumpa - red.)" - podkreślono w komunikacie.
W raporcie z 2020 roku, o którym wspomniał rzecznik, wskazano, że ingerencja Rosji w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku była jednoznacznie ukierunkowana na wsparcie Donalda Trumpa.
Reuters wskazuje, że choć Trump wielokrotnie oskarżał Obamę o różne rzeczy, to jeszcze nigdy nie posunął się tak daleko, by zarzucić mu przestępstwo. Za zdradę w USA może być wymierzona nawet kara śmierci.
"Próba odwrócenia uwagi"
Odnosząc się do kwestii "próby odwrócenia uwagi", BBC przypomina, że sprawa wyborów z 2016 roku pojawia się w czasie, w którym nasilają się pytania do Trumpa o jego związki z przestępcą seksualnym Jeffreyem Epsteinem i powody, dla których nie są odtajniane dokumenty go dotyczące. Na początku lipca amerykańskie media donosiły o rozłamie w ruchu MAGA w związku z teorią spiskową w sprawie śmierci Epsteina. Część prawicowych radykałów uznało, że prezydent Donald Trump jest za słaby, by skutecznie walczyć z "gigantycznym spiskiem elit i pedofilów". Administracja prezydenta znalazła się pod presją, by upublicznić więcej informacji na ten temat. Gdy jednak prokurator generalna USA Pam Bondi oświadczyła, że śledztwo w sprawie Epsteina nie wykazało, aby prowadził on "listę klientów", za pomocą której miał szantażować prominentne osoby, prezydent poparł jej stanowisko. Trump utrzymywał kontakty z Epsteinem w latach 90. i 2000.
Autorka/Autor: pb//az
Źródło: CNN, BBC, Reuters, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: JUSTIN MERRIMAN/EPA/PAP