W nalotach bombowych na Jemen, przeprowadzanych przez koalicję państw arabskich z Arabią Saudyjską na czele, zgineły dziesiątki cywilów, podało we wtorek Human Rights Watch. Celem arabskich nalotów jest pokonanie rebeliantów Huti.
Według pozarządowej organizacji praw człowieka, jaką jest HRW, w nalotach nie tylko zginęli niewinni cywile, ale także zniszczone zostały liczne domy i targowiska.
Szyiccy rebelianci Huti w marcu przeprowadzili udaną ofensywę przeciwko jemeńskiemu rządowi i zmusili go do emigracji z kraju. Od tamtego czasu sunnicka Arabia Saudyjska wraz z sojusznikami (m.in Bahrajnem, Kuwejtem i Katarem) przeprowadza naloty bombowe na obszary kontrolowane przez Huti.
W starciach między siłami pro-rządowymi a Huti zginęło dotychczas ponad 2800 osób, jak oszacowało HRW, lecz koalicja nie zdołała jak dotąd odnieść spektakularnych sukcesów w walce z rebeliantami.
Życie wśród lejów po bombach
Według Human Rights Watch same naloty na miasto Sada w północnym Jemenie zniszczyły liczne domy, pięć targowisk, szkołę i stację benzynową, choć nie ma dowodów wskazujących, że były używane przez rebeliantów.
"Ulice Sady są pełne lejów po bombach i otoczone ruinami oraz innymi śladami bombardowań koalicji", stwierdza raport HRW. Jak dodaje, w mieście wciąż mieszkają ludzie.
Między 6 kwietnia a 11 maja naloty w Sadzie zabiły co najmniej 59 osób, których nazwiska spisało HRW.
W najtragiczniejszym przypadku bomba, która spadła na dom kultury i pobliski dom, zabiła 27 członków jeden rodziny, w tym 17 dzieci.
Jednocześnie HRW przyznało, że rebelianci Huti umiejscowili działa przeciwlotnicze w dzielnicach zamieszkanych przez cywilów.
Rząd Arabii Saudyjskiej odmówił HRW komentarza w tej sprawie.
Autor: fil\mtom / Źródło: Reuters, hrw.org
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA | YAHYA ARHAB