To była krwawa łaźnia dla Rosjan, ale nie należy się spodziewać, że siły rosyjskie przestaną atakować - napisał magazyn "Forbes", opisując nieudany atak Rosjan, do którego miało dojść w czwartek w rosyjskim obwodzie kurskim. Ukraińcy wkroczyli do niego trzy miesiące temu, a Moskwa od tamtej pory bezskutecznie próbuje odzyskać terytorium wysyłając dziesiątki tysięcy żołnierzy.
"Forbes" opisał w czwartek jedno z najcięższych starć sił rosyjskich i koreańskich przeciwko armii ukraińskiej w obwodzie kurskim, do którego miało dojść wcześniej tego samego dnia. Amerykański magazyn przypomniał, że na tym odcinku walczy m.in. rosyjska 810. brygada piechoty morskiej. Jej żołnierze otrzymali ostatnio 40 kołowych transporterów opancerzonych BTR-82, by zrekompensować straty poniesione podczas dotychczasowych, nieudanych prób wyparcia sił ukraińskich z zajmowanych pozycji.
"Krwawa łaźnia dla Rosjan"
W czwartek Rosjanie zaatakowali Ukraińców w obwodzie kurskim ponownie przy użyciu 14 transporterów BTR-82. Atak załamał się jednak, a dziesięć z tych transporterów zostało zniszczonych, uszkodzonych lub porzuconych. W 17-tonowych maszynach może zmieścić się do 10 żołnierzy, co oznacza, że 810. brygada mogła stracić nawet 140 ludzi - odnotował "Forbes".
Jak stwierdził, "Kreml, próbując odzyskać kontrolę nad obwodem kurskim, może ponieść ogromne straty, ale tylko wtedy, gdyby zaistniała realna perspektywa przełożenia planu pokojowego Donalda Trumpa na rzeczywistość". "To była krwawa łaźnia dla Rosjan, ale nie należy się spodziewać, że siły rosyjskie przestaną atakować" - oceniono.
Obietnica Trumpa
Według "Forbesa" rosyjska polityka po 33-miesiącach inwazji zbrojnej na Ukrainę jest teraz w stanie niepewnym, ponieważ wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych wygrał kandydat republikanów - napisał. Przypomniał, że Donald Trump obiecał "zakończyć wojnę" w Ukrainie przed swoją inauguracją w styczniu przyszłego roku.
Według wcześniejszych ustaleń amerykańskiego dziennika "Wall Street Journal", plan ten ma polegać na "zamrożeniu konfliktu na obecnej linii frontu i utworzeniu strefy zdemilitaryzowanej". Strefa ta miałaby się rozciągnąć na całej linii frontu o długości 1300 km.
Obecna linia frontu biegnie przez południową i wschodnią Ukrainę, kieruje się także w stronę obwodu kurskiego w Rosji, gdzie siły ukraińskie przypuściły ofensywę na początku sierpnia tego roku. "Jeśli plan Trumpa faktycznie zadziała, Rosja zostałaby zmuszona do oddania Ukrainie 435 kilometrów kwadratowych swojego terytorium w zamian za około 20 procent Ukrainy" - napisał "Forbes".
Prezydent Rosji Władimir Putin, jak informowały wcześniej media w Kijowie, zażądał od dowódców, by siły ukraińskie zostały wyparte do 1 października. W przygranicznym regionie wciąż jednak trwają walki, gdzie Rosjan wspierają przerzucone w ten region oddziały żołnierzy północnokoreańskich.
Propozycja pokojowa Trumpa
Ukraińscy rozmówcy "Forbesa" uznali, że rzekoma propozycja pokojowa Trumpa jest "naiwna", a Rosja i Korea Północna mogą wysyłać wojska i sprzęt do obwodu kurskiego, próbując stworzyć warunki do rozejmu, który może nigdy nie nadejść.
- Nasza 41. brygada walczy na tym odcinku od samego początku, a jednym z najważniejszych dla nas obszarów jest miasto Sudża - mówił Kyrył Sazonow, politolog i żołnierz ukraińskich sił zbrojnych, cytowany przez agencję UNIAN. Jak stwierdził, w przygranicznym regionie zginęło już około 20 tysięcy rosyjskich żołnierzy, z 55 tysięcy przerzuconych na ten kierunek. Zdaniem Sazonowa, "na tym tle" trzy czy pięć tysięcy żołnierzy z Korei Północnej to "znikoma liczba".
Wojskowy stwierdził, że "obecnie obwód kurski jest w oczach Putina problemem i jego największą porażką". Jak wyjaśnił Sazonow, Putin chciałby pokazać Trumpowi, że "specjalna operacja wojskowa (propagandowy termin inwazji zbrojnej - red.) idzie zgodnie z planem, że wygrywa w Ukrainie i że wojnę można zakończyć na rosyjskich warunkach". - Ale Trump będzie się z tego po prostu śmiał - stwierdził Sazonow.
Źródło: Forbes, UNIAN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Siły obrony terytorialnej Południe/Facebook