Rosjanie uprawiają "techniczny kanibalizm", składając nowe pociski z części sowieckich rakiet - ocenił ukraiński ekspert wojskowy Mychajło Samuś. Jak dodał, "w rzeczywistości nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile Rosjanie mają rakiet, nawet sami Rosjanie". Zaznaczył, że Rosja wykorzystała przeciwko Ukrainie kilka tysięcy rakiet, ale nie warto liczyć na to, że jej podstawowe zapasy się wyczerpały.
- Myślę, że w rzeczywistości nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile Rosjanie mają rakiet, nawet sami Rosjanie. Bo są to zapasy sowieckie, składające się z zapasów rakiet zbudowanych w latach 60., 70., 80., później, jak myślę, już mniej (ich) produkowano - podkreślił ekspert wojskowy Mychajło Samuś cytowany we wtorek przez portal RBK-Ukraina.
- Proszę sobie wyobrazić, że rakieta przez około 50 lat leżała w magazynie: trzeba ją przetestować, sprawdzić jej części. Kiedy zastanawiamy się, skąd Rosja bierze części, Rosja może po prostu brać ogromne zapasy rakiet, rozbierać je, uprawiać 'techniczny kanibalizm', z dziesiątek (starych rakiet) składać kilka (nowych) i przygotowywać je do zastosowania - kontynuował Samuś.
Zapasy rosyjskich rakiet w ocenie eksperta
Ekspert zaznaczył, że Rosja wykorzystała już przeciwko Ukrainie kilka tysięcy rakiet, ale nie warto liczyć na to, że jej podstawowe zapasy się wyczerpały. Wyraził jednocześnie przekonanie, że Moskwa posiada wystarczającą liczbę pocisków do atakowania ukraińskiej infrastruktury energetycznej, ale nie do prowadzenia operacji strategicznej.
Rzecznik sił powietrznych Ukrainy Jurij Ihnat poinformował w niedzielę, że Rosja zastosowała przeciwko Ukrainie ponad 4 tysiące rakiet. Te szacunki nie obejmują S-300, pocisków do wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych i - najpewniej - rakiet typu Ch-58 i Ch-59 - podał portal RBK-Ukraina.
Źródło: PAP