Białoruski aktywista znaleziony martwy w parku w Kijowie

Źródło:
Reuters, UNIAN, PAP, TVN24, tvn24.pl
Przydacz: żaden białoruski działacz opozycyjny, czy to w kraju, czy za granicą, nigdy nie może być w pełni spokojny
Przydacz: żaden białoruski działacz opozycyjny, czy to w kraju, czy za granicą, nigdy nie może być w pełni spokojny TVN24
wideo 2/2
Przydacz: żaden białoruski działacz opozycyjny, czy to w kraju, czy za granicą, nigdy nie może być w pełni spokojny TVN24

W parku w Kijowie znaleziono ciało białoruskiego aktywisty Witala Szyszoua - poinformowała ukraińska policja. Mężczyzna zaginął dzień wcześniej. - To bardzo niepokojąca informacja - powiedział w TVN24 wiceszef MSZ Polski Marcin Przydacz. Jak dodał, "żaden białoruski działacz opozycyjny, czy to w kraju, czy za granicą, nigdy nie może być w pełni spokojny".

"Obywatel Białorusi Wital Szyszou, który zaginął wczoraj w Kijowie, został dziś znaleziony powieszony w jednym z kijowskim parków, niedaleko miejsca, w którym mieszkał" - przekazała w oświadczeniu kijowska policja. Funkcjonariusze zabezpieczyli na miejscu telefon i rzeczy osobiste ofiary.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Pełen obraz zdarzeń będzie ustalony po przesłuchaniu świadków, analizie nagrań z kamer monitoringu i przeprowadzeniu ekspertyz oraz eksperymentów śledczych - zaznaczyła policja. Zaapelowała do wszystkich, którzy znali Szyszoua, o informacje w sprawie ostatnich tygodni jego życia, jego stanu emocjonalnego, możliwych gróźb.

W parku w Kijowie znaleziono we wtorek ciało białoruskiego aktywisty Witala Szyszouat.me/beldomua

Wyszedł pobiegać i nie wrócił

Dzień wcześniej organizacja Białoruski Dom na Ukrainie, pomagająca Białorusinom uciekającym z ojczyzny przed prześladowaniami, poinformowała, że Szyszou, który jest jej szefem, zaginął. Jak podano, mężczyzna najprawdopodobniej wyszedł rano pobiegać (w domu nie znaleziono stroju sportowego) i nie wrócił.

Nie można było połączyć się z jego numerem telefonu, a z aparatu wykonano kilka głuchych połączeń. Urządzenie nie miało włączonej opcji śledzenia lokalizacji (konta Google) - wskazała organizacja. Partnerka Szyszoua zgłosiła jego zaginięcie. Do poszukiwań zaangażowano psy policyjne. 

W sprawie wszczęto śledztwo z artykułu kodeksu karnego dotyczącego zabójstwa. Policja podkreśliła, że będzie sprawdzać wszystkie wersje, w tym wersję morderstwa, upozorowanego na samobójstwo.

Nie ma wątpliwości, że to zaplanowana przez czekistów operacja mająca na celu likwidację prawdziwie niebezpiecznego dla reżimu Białorusina. Będziemy walczyć o prawdę o śmierci Witala!

Wital Szyszou – jak zmarł

Jak podaje ukraińska redakcja BBC Szyszou miał 26 lat. Wyjechał na Ukrainę jesienią 2020 roku po udziale w powyborczych protestach w białoruskim Homlu. Jurij Szczuczko z Białoruskiego Domu, który uczestniczył w poszukiwaniach, powiedział telewizji Current Time, że na twarzy Szyszoua były ślady pobicia. Dodał, że w ostatnich dniach Szyszou "coś podejrzewał" i prosił, by zadbać o jego bliskich, jeśli coś mu się stanie.

- To stary schemat. Powieszony człowiek ze śladami pobicia na twarzy. Nic nie zginęło - powiedział Current Time. Według niego aktywni członkowie Białoruskiego Domu otrzymywali informacje, że na Ukrainę "przybywają osoby z sił specjalnych i innych jednostek Białorusi w celu ich fizycznej likwidacji". - W tym od Służby Bezpieczeństwa Ukrainy przychodziły takie informacje. Mówili, żebyśmy byli bardziej uważni, bo działa tu sieć agentów KGB Białorusi i wszystko jest możliwe - wskazał Szczuczko.

- Pracownicy ukraińskich służb specjalnych ostrzegali nas w prywatnych rozmowach, że agentura KGB Białorusi jest na Ukrainie, robi się jej więcej, w tym w ramach potoku uciekinierów. Potoku uchodźców nie da się kontrolować - mówił. - Wital zajmował się między innymi weryfikacją tych ludzi. Był naszym kontrwywiadem. (...) Wiedzieliśmy, że na nas polują - dodał Szczuczko, cytowany przez BBC Ukraina.

Znajomi Szyszoua mówili, że wcześniej zauważał on, że był śledzony podczas biegania, a do niego i jego dziewczyny podchodzili podejrzani ludzie i próbowali nawiązywać z nimi rozmowę. Według Szczuczki na twarzy znalezionego w lesie ok. godz. 8 rano w rejonie swiatoszyńskim w Kijowie Szyszoua były ślady przemocy. Policja potwierdziła, że miał złamany nos - poinformował Szczuczko. - Podejrzewam, że to służby specjalny KGB albo służby operacji specjalnej - dodał.

- Miał złe przeczucie, dzwoniliśmy do siebie w ubiegłym tygodniu, mówił: w razie czego zaopiekuj się Bożeną, jego dziewczyną - przekazał Szczuczko.

Białoruski Dom na Ukrainie o śmierci Szyszoua: zaplanowana przez czekistów operacja

"Nie ma wątpliwości, że to zaplanowana przez czekistów operacja mająca na celu likwidację prawdziwie niebezpiecznego dla reżimu Białorusina. Będziemy walczyć o prawdę o śmierci Witala!" - napisała we wtorek w serwisie Telegram organizacja Białoruski Dom. Jak dodano we wpisie, Szyszou był śledzony, o czym poinformowano policję. "Również niejednokrotnie ostrzegały nas zarówno miejscowe źródła, jak i swoi ludzie na Białorusi o różnorakich prowokacjach, łącznie z porwaniami i likwidacją" - podkreślono.

We wtorek pod wieczór przed ambasadą Białorusi w Kijowie ma odbyć się akcja pamięci Szyszoua.

Jasnym jest, że żaden aktywista, działacz opozycyjny, czy to na Białorusi, czy w innych krajach, tak naprawdę nigdy nie może być w pełni spokojny. My w Polsce mamy tego świadomość, dlatego dokładamy wszelkich możliwych starań, by ci, którzy są na terytorium Polski, czuli się bezpiecznie. I są bezpieczni

Swietłana Cichanouska o śmierci Szyszoua

"Jestem zdruzgotana wiadomością o śmierci białoruskiego aktywisty Witalia Szyszou, którego znaleziono powieszonego w Kijowie. Sercem jestem z jego rodziną" - napisała na Twitterze liderka białoruskiej opozycji Swietłana Cichanouska. "Niepokojące jest to, że nawet ci, którzy zdołają uciec z Białorusi wciąż nie są bezpieczni" - dodała.

Podziękowała władzom Ukrainy za wszczęcie śledztwa w sprawie śmierci Szyszoua. 

Przydacz: licho nie śpi

O sprawę śmierci białoruskiego aktywisty pytany był we wtorek w TVN24 wiceminister spraw zagranicznych Polski Marcin Przydacz. - Jest to bardzo niepokojąca informacja - stwierdził. Nie przesądzając o przyczynie śmierci Białorusina Przydacz dodał, że "jasnym jest, że żaden aktywista, działacz opozycyjny, czy to na Białorusi, czy w innych krajach, tak naprawdę nigdy nie może być w pełni spokojny. My w Polsce mamy tego świadomość, dlatego dokładamy wszelkich możliwych starań, by ci, którzy są na terytorium Polski, czuli się bezpiecznie. I są bezpieczni - zapewnił wiceszef MSZ.

Przyznał jednocześnie, że "są takie siły na wschód od naszej granicy, które bardzo chętnie chciałyby tego typu sytuacje wykorzystywać". - Siły wrogie, nieprzyjazne, mówimy tutaj o służbach specjalnych państw, które nie są sojusznicze wobec NATO. One są bardzo aktywne wszędzie tak naprawdę - powiedział Przydacz. Przypomniał próbę otrucia przez rosyjskich agentów Siergieja Skripala w Londynie, zlecone przez Kreml morderstwo w Berlinie byłego gruzińskiego komandosa sił specjalnych i weterana wojny w Czeczenii, a także ataki rosyjskich służb w Czechach i Bułgarii.

- Wszystkie państwa Unii Europejskiej czy NATO są w jakimś sensie zagrożonego tego typu działalnością. Natomiast w Polsce wszelkie nasze działania zmierzają do tego, by uniemożliwić tego typu prowokacje, aby zabezpieczyć funkcjonowanie tych osób, które są na terytorium Polski i zabezpieczyć przede wszystkim Polki i Polaków - zaznaczył Przydacz. Dodał jednak: - Licho nie śpi.

Autorka/Autor:momo\mtom

Źródło: Reuters, UNIAN, PAP, TVN24, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: t.me/beldomua