Prozachodni "pomarańczowi" - Blok Julii Tymoszenko i popierający prezydenta Wiktora Juszczenkę blok Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS) - parafowali porozumienie o wspólnej koalicji w nowym parlamencie.
Zgodnie z nim kandydaturę premiera wysunie Blok Julii Tymoszenko, a kandydaturę przewodniczącego parlamentu NU-LS.
Swe podpisy pod porozumieniem złożyli: licząca na tekę premiera przywódczyni bloku własnego imienia Julia Tymoszenko oraz liderzy bloku proprezydenckiego, były minister spraw wewnętrznych Jurij Łucenko i Wiaczesław Kyryłenko. Uczynili to w obecności dziennikarzy w hallu siedziby prezydenta, po pięciogodzinnej naradzie z Juszczenką.
- Wyciągnęliśmy wnioski z przeszłości. Dobrze wiemy, co mamy robić, wiemy, jak to robić i z jaką ekipą działać - oświadczyła Tymoszenko po parafowaniu porozumienia.
Jak poinformował szef partii Nasza Ukraina Kyryłenko, ze względu na wyznaczoną na wtorek żałobę narodową po tragedii w Dniepropietrowsku, gdzie co najmniej 15 osób zginęło w sobotę w wyniku eksplozji gazu, pełny tekst porozumienia zostanie opublikowany w środę.
Kyryłenko ujawnił, że w porozumieniu o powołaniu "pomarańczowej" koalicji znalazł się punkt wykluczający możliwość przyłączenia się do niej prorosyjskiej Partii Regionów premiera Wiktora Janukowycza czy partii komunistycznej. Do koalicji może jednak przystać Blok Wołodymyra Łytwyna, byłego przewodniczącego parlamentu.
Półtorej godziny wcześniej prezydent Juszczenko ogłosił, że umowa koalicyjna miedzy tymi ugrupowaniami zostanie podpisana we wtorek. "Pomarańczowi" najwidoczniej nie posłuchali głowy państwa: parafując w poniedziałek porozumienie obiecali, że umowa będzie zawarta na pierwszym posiedzeniu Rady Najwyższej (parlamentu), wyłonionej w przedterminowych wyborach 30 września.
Wcześniej Juszczenko spotkał się z przywódcami sił prozachodnich, określanych mianem "pomarańczowych": Julią Tymoszenko z bloku jej własnego imienia i liderami proprezydenckiego bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS), Jurijem Łucenką i Wiaczesławem Kyryłenką.
Politycy ci twierdzili, że powołają "pomarańczową" koalicję chwilę po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów z 30 września. Jednak nie udawało się to aż do dziś.
Zdaniem komentatorów to oznacza, że sojusznicy z czasów pomarańczowej rewolucji 2004 r. znowu mieli problemy z porozumieniem. Część ważnych działaczy prezydenckiej partii Nasza Ukraina, takich jak były premier Jurij Jechanurow, nie ukrywała, że koalicja na czele z typowaną na premiera ambitną Julią Tymoszenko jest im nie w smak. Wielu twierdzi, że najlepszym wariantem dla Naszej Ukrainy byłaby tzw. szeroka koalicja z prorosyjską Partią Regionów premiera Wiktora Janukowycza.
Niektórzy znawcy ukraińskiej sceny politycznej uważają, że cichym zwolennikiem takiego rozwiązania był też prezydent. Tymoszenko może być jego konkurentką w wyborach prezydenckich w 2009 r., kiedy obecny szef państwa będzie starał się o reelekcję.
Wbrew stanowisku tego skrzydła Naszej Ukrainy, które jest za współpracą z "regionałami", Łucenko i Kyryłenko o tej koalicji nie chcieli słyszeć. Twardo utrzymywali, że jako szefowie bloku NU-LS mogą współpracować w nowym parlamencie wyłącznie z Blokiem Tymoszenko. Współpraca ta była jednym z głównych haseł, pod którymi szli do wyborów.
Wygrali "regionałowie", rządzić będą "pomarańczowi"? W wyniku wyborów parlamentarnych, które odbyły się na Ukrainie 30 września, do Rady Najwyższej trafiło pięć ugrupowań.
Pierwsze miejsce zajęła Partia Regionów Ukrainy premiera Janukowycza. Głosowało na nią 34,37 proc. wyborców, co daje jej 175 mandatów parlamentarnych.
Na drugim miejscu znalazł się prozachodni, opozycyjny dotychczas Blok Julii Tymoszenko - 30,71 proc. ze 156 mandatami. Trzecie miejsce proprezydencki blok NU-LS. Poparcie dla niego wyniosło 14,15 proc., co oznacza, że blok uzyskał 72 mandaty.
Komunistyczna Partia Ukrainy i Blok Wołodymyra Łytwyna, byłego przewodniczącego parlamentu, zdobyły odpowiednio 5,39 proc. głosów (27 mandatów) i 3,96 proc. (20 mandatów).
Źródło: PAP