Julia Tymoszenko w wywiadzie dla "Ukraińskiej Prawdy" powiedziała, że społeczeństwo ukraińskie nie dojrzało jeszcze do dyskusji o członkostwie w Pakcie Północnoatlantyckim.
Choć zdaje sobie sprawę, że "Ukraina nie może być w tym świecie samotna i powinna uczestniczyć w systemie bezpieczeństwa zbiorowego", to jednak wstąpienie do NATO nie jest dla niej priorytetem. - Jedność narodu i państwa, uporządkowanie kraju to sprawy ważniejsze, niż wejście do jakichkolwiek organizacji - zaznaczyła w wywiadzie dla internetowej gazety.
"Eurosceptycy to żałośni politycy" Ukraińcy wciąż nie mówią jednym głosem, jeśli chodzi o członkostwo w NATO - podkreśla Tymoszenko. - Jeżeli więc w 2007 roku problem ten rozdziera kraj, to poczekajmy do 2008, 2009 roku i nie straszmy tym ludzi - radzi.
Nie zostawia też suchej nitki na eurosceptykach mówiąc, że ci "żałośni politycy" straszą ludzi i są przyczyną fobii antynatowskiej większości społeczeństwa. Ostatnie badania opinii publicznej na Ukrainie pokazują bowiem, że przeciwko wstąpieniu do NATO opowiada się ponad 60 proc. ukraińskiego społeczeństwa.
A kampania wciąż trwa Ostrożne wypowiedzi Tymoszenko dotyczące NATO mogą być próbą zaskarbienia sobie części konserwatywnego elektoratu przed wyznaczonymi na 30 września wyborami parlamentarnymi. Tymczasem konkurująca z Blokiem Julii Tymoszenko prorosyjska Partia Regionów Ukrainy premiera Wiktora Janukowycza stara się utrzymać silne poparcie na wschodzie kraju. Służyć ma temu przygotowywane referendum w sprawie statusu języka rosyjskiego jako drugiego języka urzędowego.
Tradycyjnie zachodnia część jest bardziej otwarta na Europę, wschodnia zaś jest bastionem prorosyjskich konserwatystów Janukowycza. Jednak ostatnio Blok Julii Tymoszenko zaczął zdobywać tam spore poparcie. Pomysł z referendum ma zahamować ten proces.
Ostatnie sondaże wskazują, że na Partię Regionów chce głosować blisko 30 procent wyborców, natomiast Blok Julii Tymoszenko może liczyć na ponad 20-procentowe poparcie.
Źródło: PAP