To historyczna chwila, ale nie czas na histeryczne reakcje. Jesteśmy przygotowani na negatywny scenariusz - powiedział w piątek Donald Tusk. Szef Rady Europejskiej komentował w ten sposób wyniki czwartkowego referendum, w którym Brytyjczycy zdecydowali o wyjściu z Unii Europejskiej.
- Nie ma co ukrywać, że mieliśmy nadzieję na inny rezultat - powiedział Tusk podczas piątkowego spotkania z dziennikarzami w Brukseli. Jak mówił, to poważny i dramatyczny politycznie moment dla Wielkiej Brytanii.
- To historyczna chwila, ale nie na czas na histeryczne reakcje - podkreślił szef Rady Europejskiej. - Chcę zapewnić wszystkich, że jesteśmy przygotowani na negatywny scenariusz. Unia to nie tylko projekt na lepsze chwile - dodał.
Jednocześnie zapewnił, że wszystkie pozostałe 27 krajów UE chce utrzymać jedność. - Unia jest ramą naszej przyszłości - stwierdził Tusk.
Poinformował również, że zaproponował nieformalne spotkanie przywódców 27 państw bez Wielkiej Brytanii na marginesie szczytu UE w przyszłym tygodniu, aby przedyskutować procedurę wystąpienia Zjednoczonego Królestwa z Unii.
Podkreślił przy tym, że do czasu wyjścia Wielkiej Brytanii nie powstanie "żadna luka prawna" . Pomiędzy Londynem a Brukselą nadal będą obowiązywać unijne przepisy dotyczące zarówno praw, jak i obowiązków obu stron.
- To prawda, że ostatnie lata były najtrudniejsze w historii naszej Unii. Ale ja zawsze pamiętam, co mówił mi mój ojciec: Co nas nie zabije, to nas wzmocni - dodał na zakończenie briefingu.
"Nie jestem zaszokowany"
Wcześniej głos w sprawie Brexitu zabrał szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz.
- Musimy potraktować (ten wynik) bardzo poważnie, przygotowywaliśmy się od tygodni na tę ewentualność, na ten wynik, dlatego dziś rano nie jestem zaszokowany - powiedział Schulz w wywiadzie dla niemieckiej telewizji publicznej ZDF. - Brałem pod uwagę, że referendum skończy się właśnie takim wynikiem; przygotowaliśmy się do niego - dodał przewodniczący PE. - Wielka Brytania wahała się od 40 lat, czy chce być pełnym członkiem Unii Europejskiej, czy też nie. Teraz mamy jasność. Zdecydowali się na wyjście - powiedział Schulz. - Ekonomiczne dane z dzisiejszego ranka świadczą o tym, że będzie to ciężka droga - zauważył niemiecki polityk. Dla pozostałych członków UE oznacza, że będą musieli zająć się przeprowadzaniem reform, walką z bezrobociem, kwestią sprawiedliwości społecznej i rozwiązaniem problemu migracji - dodał socjaldemokrata. - Cameron wziął na siebie i na swój kraj ogromną odpowiedzialność, my odpowiadamy za całą Unię Europejską. Respektujemy ten wynik, ale Wielka Brytania postanowiła odejść i my musimy (...) poradzić sobie z tym wynikiem - wyjaśnił Schulz. Schulz zwrócił uwagę na gwałtowny spadek wartości brytyjskiego funta i zastrzegł, że nie chciałby, by do podobnych perturbacji doszło z euro. Londyn - jak dodał - będzie musiał negocjować nie tylko z UE, ale nie uniknie także tarć wewnętrznych ze Szkocją i Irlandią Północną. - Kraj wejdzie w okres niepewności - podkreślił szef PE.
Wina Camerona?
Z kolei wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Alexander Graf Lambsdorff obarczył odpowiedzialnością za wynik referendum w Wielkiej Brytanii premiera Davida Camerona. Polityk niemieckiej FDP wezwał do zwołania zjazdu poświęconego reformom Unii Europejskiej. - Nie można przez dziesięć lat walić w Europę, a potem mieć nadzieję, że w ciągu sześciu tygodni uda się wszystko odkręcić. Wyborców nie można oszukać - powiedział Lambsdorff w piątek w wywiadzie dla niemieckiej telewizji ZDF. - Musimy zorganizować nowy start Europy. Trzeba powołać konwent, który nie ograniczy się do Brukseli, lecz włączy też obywateli - zaznaczył Lambsdorff. Wyjście Wielkiej Brytanii jest dla Unii "ciężką stratą", nie oznacza jednak fiaska projektu europejskiego - dodał niemiecki polityk. Lambsdorff należy w PE do Grupy Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy.
Autor: mw,ts/ja / Źródło: PAP, TVN24